Ściślej mówiąc - pierwszy i ostatni dzień pobytu chorego w hospicjum traktuje jako jedną dobę. Za któryś więc nie płaci.
W Kujawsko-Pomorskiem jest ponad 20 hospicjów, oddziałów opieki paliatywnej stacjonarnej i domowej. Mieszkańcy województwa nie mają problemu z uzyskaniem fachowej pomocy w sytuacji, kiedy lekarz może zaoferować już tylko leczenie paliatywne.
- W ubiegłym roku trafiło do nas prawie 500 osób - informuje dr Teresa Bancerz, ordynator oddziału opieki paliatywnej w szpitalu w Inowrocławiu. Przyznaje, że w 25-łóżkowym oddziale chorzy nie czekają na miejsce, choć w niektórych hospicjach są kolejki.
- Nie odmawiamy nikomu pomocy i - co istotne - leczymy pacjentów obciążonych wieloma dolegliwościami, w tym z rozległymi odleżynami - podkreśla dr Bancerz. - Akurat w naszym oddziale najdroższe są ostatnie godziny życia chorego, w których próbujemy mu jeszcze pomóc. Gdy nie wystarczy morfina, podajemy bardzo drogie leki przeciwbólowe o przedłużonym działaniu. Tymczasem pierwszy i ostatni dzień NFZ rozlicza jako jedną dobę. Bardzo na tym tracimy.
Roczne straty bydgoskiego Domu Sue Ryder, z powodu liczenia dwóch dni jako jednego, wynoszą 40-50 tys. zł. - Połowa naszych pacjentów umiera - mówi dr Andrzej Stachowiak, dyrektor placówki. - Do ceny leków trzeba dodać koszty pomocy psychologicznej i socjalnej, udzielanej rodzinie zmarłego. Tej też placówka nie odmawia.
Według specjalistów z resortu zdrowia koszt opieki nad chorymi w hospicjum waha się od 220 do 250 zł. - Rzeczywiste wydatki są znacznie wyższe - wynoszą nawet 350 zł- wylicza Andrzej Krzysztof Ostrowski, kierownik Hospicjum im. ks. Jerzego Popiełuszki w Bydgoszczy, wojewódzki konsultant w dziedzinie medycyny paliatywnej. - Pacjent przebywa u nas średnio 12-14 dni, z których ostatni jest najdroższy. Ponieważ fundusz nie chce płacić nam według rzeczywistych kosztów,w ciągu roku mamy znaczące straty - nie ukrywa konsultant wojewódzki.
Twierdzi, że NFZ, z pozycji monopolisty ustala zasady kontraktowania. - I raczej nie reaguje na uwagi i opinie środowisk medycznych, z konsultantem krajowym włącznie.
Zdaniem dr. Ostrowskiego NFZ przesadził, domagając się, aby hospicja zatrudniły tyle samo psychologów, ilu mają lekarzy. - Podwyższono także normy dotyczące wyposażenia, choćby w koncentratory tlenu. Na takie inwestycje potrzeba czasu i pieniędzy. Jednym słowem - wymagania ubezpieczyciela rosną, a kontrakty nie. Wprawdzie w połowie 2008 roku NFZ podniósł stawkę na leczenie, jednak "zjadły" ją podwyżki wynagrodzeń, wynikające z ustawy z lipca 2006 r.
Zapytaliśmy Edytę Grabowską-Woźniak, rzeczniczkę centrali NFZ, dlaczego fundusz tak "nietypowo" rozlicza pobyt chorego w hospicjum? - Ani pierwszego, ani ostatniego dnia pacjent nie przebywa w hospicjum przez całą dobę - tłumaczy rzeczniczka. - Na rok 2009 zostały zwiększone stawki za tzw. osobodni, zatem placówki te powinny mieć większe wpływy. I dodaje: - Rozliczanie pierwszego i ostatniego dnia pobytu pacjenta w hospicjum jest poddawane ciągłym dyskusjom i konsultacjom. Dążymy do takiego rozwiązania, które byłoby optymalne i korzystne dla placówki oraz płatnika.
Godnie do końca. Tak jest dzięki hospicjom i ludziom w nich pracującym. Oby "optymalizacja rozwiązań" nie spowodowała, że pozostanie nam tylko piękna idea.