- Rozmawiałem z nim telefonicznie. Cały czas podtrzymuje chęć zakupu naszego przedsiębiorstwa. Zapewnia, że pieniądze wpłaci. Aktualnie wykonuje ostatnie czynności w sprawie pozyskania kredytu - tłumaczy Grzegorz Floryszak, syndyk Huty "Irena". Dodaje, że Estończyk nie wskazał żadnych konkretnych terminów. Jest jednak z nim w stałym kontakcie.
Przypomnijmy: estoński inwestor zobowiązał się kupić hutę za 12 milionów złotych. Ze wstępnych ustaleń wynikało, iż umowa sprzedaży zostanie podpisana 15 stycznia. Pieniądze na wskazane konto jednak nie wpłynęły, więc wstępne ustalenia już nie obowiązują.
Syndyk zdradził "Pomorskiej", iż już wielokrotnie był kuszony zapewnieniami inwestorów. Obiecywali, że pieniądze wpłacą. Potem z różnych powodów rezygnowali. Prosi o cierpliwość.
Tymczasem cierpliwość tracą już byli hutnicy. - Jak długo jeszcze będziemy czekali na finał tej sprawy? My chcemy pracować! - żali się jeden z nich. Wątpi też w zapewnienia, iż estoński inwestor zatrudni do końca roku aż 600 pracowników. - Chciałbym w to wierzyć. To jednak brzmi jak bajka - wyznaje. Czeka. Jeszcze ma nadzieję.
