Trudny los załogi
O tym, że huta przeżywa wielki kryzys, pisaliśmy już wielokrotnie. W połowie grudnia poinformowaliśmy o porozumieniu, jakie związkowcy podpisali z zarządem spółki. Zgodnie z nim pracownicy jeszcze przed świętami mieli dostać zaległe wypłaty, premie, ekwiwalent za odzież roboczą i talony. W Wigilię dostali tylko zaległe wypłaty.
- Pracodawcy nigdy nie zależało na pracownikach. Bierze z zakładu co się da i nie obchodzi go los załogi - żali się jeden z pracowników, a inny dodaje: - Załoga znowu została oszukana przez swojego pracodawcę.
Armia bez wojska
Krzysztof Radomski, przewodniczący NSZZ Pracowników Huty Szkła Gospodarczego "Irena", doskonale rozumie rozgoryczenie pracowników.
- Zarząd nie wywiązał się z zaleceń Państwowej Inspekcji Pracy. Ściągniemy
inspektorów. Niewykluczone, że prezes będzie musiał zapłacić karę. Nalegamy również, by wypłacił pracownikom to co obiecał - mówi przewodniczący.
W hucie panuje grobowa atmosfera. Nikt jednak do protestów się nie szykuje. - Jesteśmy jak armia bez wojska. Prawie nikt tu już nie pracuje. Ludzie są zwolnieni albo na chorobowym, albo na zaległych urlopach. Jedynie mała brygada rozbiera kryształową wannę. Zarząd też rozkłada ręce. Nie wie co robić. Wszystko uzależnione jest od decyzji właściciela - opowiada Radomski.
Nie wierzą w wannę
Oficjalne informacje docierające do związkowców mają w sobie nutkę optymizmu. Zarząd zapewnia, że w marcu ma ruszyć nowa linia kryształowa. Wznowić działalność ma również linia sodowa.
Póki co, nikt z pracowników nie wierzy w instalację małej wanny kryształowej, która mogłaby uratować część etatów. Wątpią, by w styczniu na ich konta wpłynęły wypłaty. Ludzie wyczekują lub szukają nowej pracy. Najczęściej bezskutecznie.
