- Cena za jabłka jest na podobnym poziomie jak dziesięć lat temu, za to koszty produkcji są znacznie wyższe - twierdzi Paweł Pączka, prezes Grupy Producentów Owoców Galster w Wierzchucicach (gm. Sicienko).
Jednak zatrzymały się tylko stawki za owoce dla producentów, bo na sklepowych półkach rosły. - Za kilogram jabłek, które w sklepie kosztują 4 zł sadownik dostaje np. 1,20 zł - dodaje Paweł Pączka. - W branży jest duży kryzys, bo ceny i koszty się rozjechały.
Tańsze ze Wschodu
Sadownicy obawiają się, że sytuacja będzie jeszcze trudniejsza, bo do Polski wjechał m.in. koncentrat soku jabłkowego z Ukrainy. - Najpierw problemy ze zbytem mogą mieć producenci owoców miękkich, bo chłodnie są pełne m.in. towarów z Ukrainy, ale sytuacja nie sprzyja także producentom jabłek - uważa Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.
Właściciele sadów i plantacji zwracają uwagę, że trudno konkurować im z producentami owoców spoza Unii Europejskiej, którzy nie muszą spełniać unijnych, kosztownych wymogów.
Minister chce się spotkać
- Myślimy o tym jak pomóc także polskim producentom owoców - tak 27 kwietnia powiedział nam Robert Telus, minister rolnictwa. - Dlatego w przyszłym tygodniu planujemy spotkania właśnie z przedstawicielami producentów owoców i warzyw.
Związek Sadowników RP, który domagał się wstrzymania importu produktów rolnych z Ukrainy, szczególnie przetworzonych owoców napisał m.in.:„(...)Żądamy natychmiastowej informacji o ilościach wwiezionych do naszego kraju mrożonek, soków i innych przetworów na bazie owoców, pochodzących z Ukrainy. (...)
Zdaniem Mirosława Maliszewskiego poza wstrzymaniem importu potrzebne będą także inne działania: - Na przykład warto uruchomić zakupy na rezerwy albo wprowadzić system dopłat do eksportu, żeby opróżnić chłodnie.
Pogoda nie pomaga
Michał Gmys, plantator truskawek z Wtelna (gm. Koronowo) zwraca uwagę, że nie tylko import stanowi dla nich zagrożenie. Problemem jest też pogoda, a pod koniec kwietnia słupek rtęci w naszym regionie wskazywał ujemną temperaturę.
W wierzchucińskich sadach nad ranem (28 kwietnia) temperatura spadła do minus dwóch stopni Celsjusza, więc sadownicy robili co mogli, by choć trochę podnieść temperaturę i ocalić kwitnące czereśnie. Wykorzystując specjalistyczny sprzęt (na zdjęciu) nagrzewali i mieszali powietrze między drzewkami. - Udało się na tyle podnieść temperaturę, że było powyżej zera stopni Celsjusza - dodał prezes grupy Galster.
A niebawem także tzw. zimni ogrodnicy (12-14 maja często napływa zimne powietrze z obszarów polarnych) i trudno przewidzieć, czy znowu trzeba będzie walczyć z przymrozkami w sadach i na plantacjach.
To też może Cię zainteresować
Produkcja maleje
Takie zabiegi także podnoszą koszty produkcji, a producenci owoców nie mają pewności, czy chociażby wyjdą na zero.
Oszczędzanie na drogich środkach ochrony roślin i nawozach w ostatnim sezonie przyniosło bardzo kiepskie efekty dla całej branży. - Na rynek trafiło dużo towaru gorszej jakości - dodaje Paweł Pączka. To z kolei odbiło się na cenach.
Kolejni producenci owoców zmniejszają lub likwidują produkcję. I może być tak jak na rynku wieprzowiny - gdy towaru będzie mało, wówczas ceny wzrosną. A odbudowanie sadów czy plantacji owoców miękkich nie jest łatwe.
