Nie tak łatwo do niej trafić. Po eksmisji "przesiedlono ją" do starego domku w Mimowoli, tuż przy linii kolejowej Inowrocław-Mogilno. Wita nas głośne szczekanie psów. Milkną, gdy w drzwiach pojawia się pani Wiesia. Zaczynają na nią skakać. Zapraszają do zabawy. Ona śmiejąc się próbuje odgonić je od siebie.
- Nie za dużo tych piesków? - pytam.
- Nie. Nic nie poradzę na to, że tak bardzo je lubię - odpowiada.
- Żyłoby się pani łatwiej, gdyby było ich mniej.
- W życiu nie oddam ich do schroniska
Psy nie chodzą głodne
Przyznaje, że bywa bardzo ciężko. Żyje głównie z tego co przyjmie od niej punkt skupu złomu. Raz zarobi 30 złotych, innym razem tylko 8. Chodzi na kurs opieki nad starszymi osobami. - Wczoraj nie byłam na szkoleniu. Musiałam jechać na złom, bo nie miałabym na chleb - wyznaje.
- Oj nie, psy głodne nie chodzą. Sama nie zjem, a im dam - zaznacza.
Gdy była w totalnym dołku, pomogła jej znajoma z Inowrocławia. Przy naszej pomocy zorganizowała zbiórkę karmy dla piesków. Przez jakiś czas pani Wiesia nie musiała się martwić o jedzenie dla czworonogów.
Odkąd najstarszy pies zginął potrącony przez pociąg, jej "psia rodzinka" już się nie powiększa. Jest ich pięć: Sonia, Asik, Burek, Bulu i Maja. Wszystkie to suczki. - Maja śpi ze mną. Jest najmłodsza. Moja ukochana. Czasami wkulnie się jeszcze Sonia - śmieje się. Nie ukrywa, że nie ma łatwego życia.
- Te psy to cała moja radość - dodaje wzruszona.
Może ktoś da pracę
Przez 23 lata sprzątała na kolei. Umie to robić. Jest dokładna, staranna. Czasami ktoś ją komuś poleci i tak kilka złotych do kieszeni wpadnie. - Wolałabym pójść do normalnej pracy, niż jeździć za tym złomem - przekonuje. Nie ukrywa, że długo wahała się, czy poprosić o wsparcie za pośrednictwem "Pomorskiej".
Możemy pomóc na dwa sposoby: przekazać karmę dla piesków lub wynająć panią Wiesię do sprzątania. Ona czeka pod telefonem: 608 526 885. Jesteśmy przekonani, że nasi czytelnicy, jak zwykle, nie zawiodą.
Czytaj e-wydanie »