Bywa, że już nie ma sił. Staje wtedy przed oknem i zaczyna płakać. Z bezsilności. Nie może pojąć, że w Polsce nie ma żadnej instytucji, która pomogłaby im wrócić do normalności. A swój żal wykrzyczała już nie tylko wielokrotnie na naszych łamach, ale również w programach interwencyjnych Polsatu i TVN-u. Wszyscy im współczują, raczą dobrym słowem. Nikt nie jest w stanie pomóc.
Prawie 8 miesięcy temu właścicielka kamienicy rozwiązała umowę z "wodociągami", zamknęła wodę i wyprowadziła się z Inowrocławia. Od tego czasu mieszkańcy w wodę pitną zaopatrują się w sklepach. Kąpią się u znajomych. Tam też piorą swoje brudne ciuchy. - Strasznie źle się już z tym czujemy. Raz lub dwa można kogoś poprosić o przysługę. Ile razy można jednak korzystać z czyjejś łazienki? - pyta rozżalona.
Właścicielka kamienicy zapewniała, że woda popłynie z kranów, gdy nie będzie obciążana za "przecieki" między wodomierzem głównym a wodomierzami jej lokatorów. W styczniu udało się znaleźć kompromisowe rozwiązanie. Mieszkańcy przejęli na siebie obowiązki płacenia za "przecieki".
Pozostał problem dogadania szczegółów. Wymiana korespondencji między "wodociągami" a właścicielką trwa już ponad 2 miesiące. Prezes PWiK Stanisław Kowalewski zgodził się na wszystkie jej propozycje. Udało się już wypracować treść protokołu zdawczo-odbiorczego.
Prezes liczył, że w czwartek o godzinie 10.00 sprawa zostanie zakończona. Zaprosił ją, jak zwykle na piśmie, do siedziby PWiK. Właścicielka się nie stawiła. Najprawdopodobniej lada dzień odpowie, dlaczego nie przybyła na to spotkanie. Oczywiście - na piśmie.
"Wodociągi" raz w tygodniu podstawiają pod kamienicę beczkowóz. Harcerze z ZHR-u systematycznie przychodzą i pomagają wnosić ciężkie wiadra z wodą. Wszyscy zadają sobie pytanie: jak długo to jeszcze potrwa? "Mam nadzieję, że w tym miesiącu sprawa się definitywnie zakończy" - czytamy w ostatnim piśmie właścicielki, które do redakcji dotarło na początku kwietnia.
Czytaj e-wydanie »