Zobacz wideo: Rowerowe Kujawsko-Pomorskie. Sezon 2 odc. 4

- Byłem w komisji rewizyjnej. Nie było tam praktycznie żadnego nadzoru, tylko na koniec kadencji przedstawiano sprawozdanie z działalności kasy. Przewodnicząca przygotowywała zestawienie, ile jest wkładów, ile osób wzięło pożyczki, ilu spłaca - w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy zeznawał świadek, emerytowany pracownik firmy Inofama w Inowrocławiu.
Sprawozdanie, o którym wspomniał, przedstawiała Małgorzata K., która nadzorowała prace działu księgowości w przedsiębiorstwie, zasiadała w radzie nadzorczej i zajmowała się zakładową kasą zapomogowo-pożyczkową. Bydgoska prokuratura okręgowa oskarża K. o to, że przywłaszczała pieniądze z kasy zapomogowej w latach 2007-2020. Chodzi łącznie o pół miliona zł. Oskarżona przyznaje się do tego czynu.
To Cię może też zainteresować
K. odmówiła składania wyjaśnień w sprawie, zgodziła się odpowiadać tylko na pytania swojego obrońcy. Powiedziała, że w 2006 roku po ciężkiej chorobie zmarł jej mąż. - Wcześniej potrzebowałam pieniędzy na jego leczenie. Pomagałam też moim dzieciom, które studiowały. Szukałam dodatkowych środków. Byłam zmuszana zaciągać pożyczki, kredyty. W pewnym momencie nie byłam w stanie już ich spłacać - mówiła K.
Dodała, że dzieci były na jej utrzymaniu do 2010 roku. Dwa lata wcześniej jej córka wzięła ślub i razem z zięciem zamieszkali u niej. Kiedy zięć "poszedł do wojska", musiała dalej pomagać córce oraz wnukowi, który w tym czasie przyszedł na świat.
K. mówi, że wciąż spłaca długi. Oprócz kwoty, która jest przedmiotem procesu sądowego. Zaznaczyła również, że wobec kilku osób pokrzywdzonych, pracowników i członków firmowej kasy zapomogowo-pożyczkowej zrobiła już kilka przelewów.
Wyszła... kasa z worka
Sprawa wyszła na jaw, kiedy członkom kasy zaczęto odmawiać możliwości wzięcia kolejnych pożyczek. Jedna z pokrzywdzonych pracownic zeznawała w sądzie: - Mówiło się, że może wkłady są za niskie. Nie wiadomo było, z czego wynikają te braki. W końcu Małgorzata K. sama zgłosiła się do dyrekcji firmy i przyznała do swoich czynów. Wtedy sprawa trafiła do prokuratury. Obecnie, jak deklaruje, otrzymuje emeryturę w wysokości 3,2 tys. zł brutto.
W środę 27 lipca w bydgoskim sądzie zeznawali członkowie komisji rewizyjnej, którzy mieli nadzorować działalność kasy. Jako pierwszy wyjaśnienia złożył emerytowany już pracownik firmy zatrudniony jako palacz. Przyznał, że był w komisji tylko dlatego, iż "wskazali" go "związkowcy". Dodał, że nie zna się na sprawach finansowych, a praca komisji polegała na przyjęciu zestawienia liczb z działalności kasy, które przedstawiała jej przewodnicząca. - Nie weryfikowali państwo tych informacji w dokumentach źródłowych? - dopytywała sędzia Dorota Januszewska. Świadek odpowiedział przecząco.
Kolejny świadek przyznał natomiast: - To (komisja rewizyjna, red.) było ciało społeczne powołane tylko po to, żeby było.
Zeznania dotyczyły 2010 roku, kiedy został sporządzony jeden z protokołów komisji rewizyjnej dołączony jako dowód do akt sprawy. Pod dokumentem był podpisany świadek. Na pytanie, czy dokument mógł zostać sformułowany przez Małgorzatę K., mężczyzna odpowiedział: - Mogło tak być.