Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

IPN bilans nowego otwarcia

Rozmawiała Hanka Sowińska [email protected] tel. 52 32 63 133
Czy nowemu szefowi uda się wyrwać IPN z impasu?
Czy nowemu szefowi uda się wyrwać IPN z impasu? jarosław pruss
Rozmowa z doktorem ŁUKASZEM KAMIŃSKIM prezesem Instytutu Pamięci Narodowej

- Pana nazwisko nie pojawiało się na giełdzie kandydatów na szefa Instytutu. Wśród pewniaków wymieniano dyrektorów dwóch oddziałów - warszawskiego i krakowskiego. W końcu pan się zdecydował. Dlaczego?

- Rzeczywiście, zastanawiałem się do samego końca i być może dlatego nie było spekulacji względem mojej osoby. Ostatecznie wyszedłem z założenia, że jest to mój obowiązek. Że powinienem przedstawić pewną wizję zmian. Instytut od kwietnia 2010 roku znajdował się w coraz głębszym kryzysie. Uznałem, że dysponuję odpowiednią wiedzą i umiejętnościami, nabytymi przez dziesięć lat pracy w IPN, które pozwolą mi wyprowadzić Instytut z tej sytuacji.

- Mówi pan o coraz głębszym kryzysie IPN, natomiast prof. Andrzej Friszke, członek Rady IPN "o stanie zapaści".

- Na pewno do największego załamania doszło w sferze wydawniczej i dystrybucji książek.

- Podobno przez ostatni rok Instytut nie wydał ani jednej publikacji. Prawda to ?

- Nie, tak źle nie było. Nowe książki nie wychodziły przez kilka miesięcy 2011 roku. Natomiast jesienią ubiegłego roku została zerwana sieć dystrybucji publikacji. Dla odbiorcy zewnętrznego ten najbardziej namacalny i powszechnie dostępny produkt, jakim jest książka, po prostu zniknął z księgarń.

- Co spowodowało wydawniczy zastój?

- Miało to związek z ogólnymi przekształceniami - likwidacją gospodarstw pomocniczych państwowych jednostek budżetowych. IPN, ze względu na brak silnego przywództwa, nie przygotował się na ten moment. Dlatego właśnie spotkały nas takie konsekwencje.

- Po tym, jak stosunkiem głosów 5 do 4 uzyskał pan rekomendację Rady IPN na prezesa, prof. Andrzej Paczkowski mówił, że "doktor Kamiński to dobry kandydat, bo zna i siłę, i słabość IPN". Jakie widzi pan minusy?

- Najwięcej jest wewnątrz Instytutu - dotyczą one kwestii, które nie docierają do opinii publicznej. IPN w ostatnich latach bardzo znacząco się rozrósł. Stał się zbyt zbiurokratyzowaną i ciężko sterowalną instytucją. Według mnie to stało się jego największą słabością i utrudniało wykonywanie zadań merytorycznych czterem podstawowym pionom. Poza tym niektóre procedury są zbyt skomplikowane. Potrzebne są więc zmiany. Zaczynamy już pewne, konkretne działania. We wrześniu nową strukturę otrzyma centrala IPN - usprawni to pracę od strony czysto organizacyjnej.

- Co jest siłą IPN?

- Działalność edukacyjna i naukowa. Nie oznacza to lekceważenia osiągnięć innych pionów, ale niewątpliwie ta sfera działalności jest naszym największym osiągnięciem.

- W ostatnich latach Instytut wydał ponad 800 tytułów. Imponujący wynik!

- To ogromny dorobek, który będzie procentował przez następne lata. Myślę, że ten dobry poziom uda nam się utrzymać.

- Podpisałby się pan pod każdą z tych publikacji?

- Wydawaliśmy pozycje lepsze i gorsze, ale średnia - gdybyśmy tylko porównali się z jakimkolwiek innym środowiskiem - chyba nie byłaby najgorsza.

- Historycy IPN zapominają, że oprócz "ubeckich akt" są inne źródła - tak mówią badacze z innych placówek. Co pan na to?

- Tego typu "grzechy" są grzechami wszystkich historyków. Generalnie mamy taką tendencję, żeby może nie zawsze wykorzystywać wszelkie dostępne źródła. W historiografii dziejów najnowszych jest to usprawiedliwiane tym, że źródeł jest nieogarniona ilość. I że nie sposób do wszystkiego zajrzeć. Staramy się uczulać naszych młodszych kolegów na ten problem. Pamiętajmy też o pewnych proporcjach - jeśli ktoś pisze o aparacie bezpieczeństwa, to sięga po materiały wytworzone przez tenże aparat, bo innych nie ma. Troszkę informacji można znaleźć w aktach partii komunistycznej. Ale nic więcej. Natomiast, jeśli ktoś przygotowuje publikację o opozycji, to nie może opierać się tylko na specyficznych dokumentach UB czy SB. Musi sięgnąć do źródeł wytworzonych przez opozycję, ale musi też zbierać relacje. Problem jest taki, zwłaszcza jeśli mówimy o okresie stanu wojennego, że nie ma zbyt wiele archiwaliów. W warunkach konspiracji nie tworzono protokołów z zebrań, nie ma pisemnych potwierdzeń decyzji. Mamy świadomość tego problemu i staramy się poprawiać, bo wiemy, że nie wszystko było idealne. Ale uczymy się też na własnych błędach.

- W książce zatytułowanej "Instytut. Osobista historia IPN" prof. Antoni Dudek pisze, że do Instytutu trafili ludzie wywodzący się z archiwum MSWiA i UOP. Zdaniem autora "fakt, że pionem archiwalnym IPN kierowali ludzie wywodzący się z obu instytucji miał olbrzymie znaczenie dla utrzymywania się w nim swoistego kultu tajemnicy państwowej, służbowej i każdej innej". Jeszcze jako kandydat zapowiedział pan uproszczenie i przyspieszenie procedur udostępniania akt oraz zmniejszanie tajnego, nieujawnianego tzw. zbioru zastrzeżonego. Jak chce pan to zrobić?

- Kilka tygodni temu powołałem specjalnego pełnomocnika, który ma to zanalizować. Rzecz jasna ja swoją opinię też mam. W dużej mierze pokrywa się z tym, co pisze prof. Dudek, ale jednak jest to opinia użytkownika, a chciałbym, aby cała procedura została dogłębnie zanalizowana. Dlatego powołałem pełnomocnika. Za kilka tygodni przedstawi mi pełny raport i propozycje zmian. Później wspólnie z naszymi kolegami z archiwum przygotujemy nowe zasady udostępniania. Pierwszy mój ogląd jest następujący - jest tam wiele niepotrzebnych, zbędnych procedur, wywodzących się z okresu, w którym - a działo się tak do 2003 roku nasz zasób był tajny. To wymuszało zupełnie inne procedury. Moim zdaniem można tutaj dużo zmienić. Rzeczywiście, nasze archiwum odziedziczyło po archiwum MSW czy UOP...

- ...nie tylko pracowników!

- Nie było ich tak wielu. Mam na myśli pewne podejście do problemu, na czele z tym, iż badacz czy dziennikarz otrzymuje "opiekuna", który w jego imieniu wyszukuje akta. To nie jest przyjętym w archiwistyce rozwiązaniem.

- Stąd pojawił się zarzut, że IPN zamiast udostępniać ubeckie akta, chroni tajemnice PRL!

- Tak, bo wtedy może dochodzić do nieporozumień. Ktoś czegoś nie znajdzie, a skądinąd będzie wiedział, bo, np. kolega dostał jakiś materiał, a on nie. Będzie podejrzewał, że to nie jest przypadek. To trzeba zlikwidować! I trzeba udostępnić użytkownikom, tym, którzy są uprawnieni do korzystania z naszego zasobu, jak najwięcej pomocy ewidencyjnych i inwentarzy. Zresztą do tego jesteśmy zobowiązani ustawą - do końca 2012 roku mamy opublikować globalny inwentarz. Każdy badacz, każdy dziennikarz niech wyszukuje te materiały, które jego zdaniem wniosą coś interesującego do opracowywanego tematu.

- Czyli koniec z prowadzeniem za rękę przez archiwistę.

- Tak jest. Bo zawsze może pojawić się zarzut o manipulowanie czy ukrywanie materiałów.

- Wróćmy do programu. Zapowiedział pan wygaszanie pionu prokuratorskiego. Rozumiem, że ma to m.in. związek z uznaniem przez Sąd Najwyższy za przedawnione zbrodni komunistycznych zagrożonych karą do 5 lat więzienia. To znaczy, że praca śledczych idzie na marne i nie ma sensu jej kontynuować?

- Nie, praca prokuratorów powinna być kontynuowana do ostatniego momentu, w którym będzie to możliwe. Śledztwa, nawet jeśli większość z nich kończy się umorzeniem, mają głęboki sens. Zbrodnie poddawane są kwalifikacji prawnej, a w trakcie postępowania zbierany jest często cenny materiał, który będzie służył historykom.

- Jest jakiś pomysł na to, by zwiększyć efektywność pracy Biura Lustracyjnego?

- W tym przypadku widzę jedną podstawową szansę - zakończenie digitalizacji kartotek i innych pomocy ewidencyjnych. Znacząco przyspieszy to wstępną weryfikację oświadczeń lustracyjnych.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska