Reżyser niedawno gościł w Toruniu, gdzie kręcił sceny do swojego pierwszego filmu fabularnego.
"Wojownik" Jacka Bławuta opowiada historię Marka Piotrowskiego, dziewięciokrotnego mistrza świata w kick-boxingu, który nie tylko odniósł ogromny sportowy sukces, ale i doświadczył życiowego upadku.
Operator i Biała Kobra
Nagrodzony na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Dokumentalnych w Kantonie w Chinach "Wojownik" powstał w tym roku. I od razu został entuzjastycznie przyjęty i wyróżniony na tegorocznym Krakowskim Festiwalu Filmowym, a w listopadzie otrzymał nagrodę główną - Białą Kobrę na Festiwalu Mediów "Człowiek w zagrożeniu" odbywającym się w Łodzi. Nic dziwnego. Jacek Bławut jest bowiem...
Jacek Bławut to zawsze uśmiechnięty wybitny polski dokumentalista - "Nienormalni", "Miałem przyjaciela", "Kraj urodzenia" - oraz świetny operator (np. w "Wojowniku" jest nie tylko reżyserem, ale i autorem zdjęć). Jego pracę operatorską możemy podziwiać nie tylko w tworzonych przez siebie dokumentach, ale i w filmach fabularnych, na przykład w "Dniu Świra" Marka Koterskiego oraz w obrazach Krzysztofa Kieślowskiego, Feliksa Falka czy Marka Piwowskiego.
Co jeszcze możemy dodać? Że Bławut jest laureatem Paszportu Polityki z 1993, a od 2003 roku członkiem Europejskiej Akademii Filmowej oraz że... niedawno gościł w Toruniu.
W toruńskim areszcie
Na toruńskim planie zdjęciowym filmu "Entree", pierwszego obrazu fabularnego Jacka Bławuta.
(fot. fot. Jarosław Pruss)
W Toruniu Jacek Bławut był na początku grudnia. Po co? Żeby nakręcić finałowe sceny do swojego fabularnego debiutu, który - tymczasem - nosi tytuł "Entree" (reżyser zdradził nam, że robienie filmu fabularnego to niezła frajda, większa niż kręcenie dokumentu, ponieważ dokument to: "często samotna walka, podczas której człowiek musi zmagać się z samym sobą"). Film ma być opowieścią o aktorach u schyłku życia, którzy chcą coś jeszcze zrobić... Dlaczego Toruń? - Za każdym razem, kiedy przyjeżdżałem do Torunia na Camerimage byłem pod wrażeniem tego miasta - odpowiada Jacek Bławut. - Nie miałem więc wątpliwości: jeśli finał ma się rozgrać w więziennych murach, muszą to być mury toruńskiego aresztu śledczego. I udało się!