Jak on to wyliczył?
- Jeden z zarzutów był taki, że miasto na opłacie ryczałtowej straci sześćset tysięcy złotych. Wyliczenia pana Olecha są dla mnie niezrozumiałe - komentuje Ireneusz Stachowiak.
Zastępca prezydenta zwraca uwagę, że miasto chce obecnie płacić ryczałtem Enei za konserwację ulicznego oświetlenia 270 tys. zł rocznie, a dotychczas koszty te wynosiły około 320 tys. zł. Z czego na materiały szło 50 tys. zł, a reszta to koszty robocizny. - Miasto traciło sporo pieniędzy płacąc za roboty na podstawie wystawianych faktur, na co są dowody w urzędowych dokumentach. Natomiast ryczałt daje nam możliwość stałej obsługi oświetlenia, na stałym poziomie finansowym, mimo rosnących cen, a także wykonanie prac, których dotychczas nie udało się zrealizować - zauważa zastępca prezydenta.
Teraz jest rejestr
Stachowiak zwraca uwagę, że modernizacje oświetlenia sprzed kilku lat, których przeprowadzeniem chwali się Olech, wcale nie przypominały zakupu nowej pralki, która objęta jest gwarancję. - Nowe oprawy latarń montowane były na stare słupy i podłączane do starych kabli. Dziś wiele z tych opraw odpada z powodu korozji. Tak więc pan Olech nie kupił pralki, a zaledwie bęben - komentuje wiceprezydent. Stachowiak.
Nie pracował w Enei
Olech zarzucił Stachowiakowi, że pracował w Enei, a teraz prowadzi z tą firmą negocjacje w sprawie kosztów oświetlenia. - Nigdy nie byłem pracownikiem tej firmy. Zatrudniony byłem w konkurencyjnym przedsiębiorstwie - tłumaczy zastępca prezydenta. Jednocześnie broni go prezydent Ryszard Brejza: - Najłatwiej jest rzucić na kogoś oszczerstwo. Nim wygłosi się taki zarzut warto byłoby to sprawdzić.