On zazwyczaj wstaje wcześnie rano. Ona woli trochę dłużej pospać. Zrobią sobie kawę. Pójdą razem na śniadanie. Pooglądają telewizję. Posłuchają radia. Porozmawiają. Lubią rozmawiać. - Nawet o głupotach - śmieje się pan Tadeusz.
Miłość życia
75-letni Tadeusz Klimkiewicz od razu zwrócił na nią uwagę. W Domu Pomocy Społecznej w Podobowicach pojawiła się w grudniu ubiegłego roku. - O pięć lat za późno - mówi pan Tadusz i przytula swoją o cztery lata młodszą żonę, Leokadię Ptaszyńską, dziś już Klimkiewicz. Nie chciała na stare lata być sama. - Ile można chodzić i naprzykrzać się koleżankom. Przeprowadziła się do DPS-u i znalazła miłość swojego życia.
Najczęściej spotykali się w palarni. Gdy skończyła się zima, zaczęli spacerować w przydomowym parku. Umawiali się na kawę. Początkowo nie miała śmiałości, by mówić do niego po imieniu. Z czasem się przekonała.
Pani Leokadia 70 lat czekała na tego jedynego. - Byłam wstydliwa. Nie miałam śmiałości, by się żenić. Dlaczego? Może ja taka głupia?... Ale pokażę panu, jaka ja byłam drobna, jak byłam młoda - na stół kładzie swoje stare zdjęcie. Pan Tadeusz był pierwszym z pensjonariuszy, który się nią zainteresował. - Tadziu lubił mnie. Wziął i mnie ukochał. Nie wstydziłam się go.
Nie była pierwszą...
Pan Tadeusz od 7 lat mieszka w podobowickim domu. W styczniu minie 15 lat, jak zmarła jego żona. Ma dzieci, wnuki i trzech prawnuków. Mieszkał z córką i zięciem. Nie mógł się z nimi dogadać. - Całą rentę by chcieli, jak to młodzi. Stale im mało było. Długo się nie patyczkowałem. Wyprowadził się do Domu Pomocy Społecznej w Podobowicach. Do dziś z córką nie rozmawia.
Zamieszkał w trzyosobowym pokoju. - Jeden na drugiego krzywo patrzył. Przygadywał... Różnie było - opowiada. Pani Leokadia nie była pierwszą kobietą z domu, z którą chciał się ożenić. Jedna była niewidoma. Opiekunka powiedziała, że ma ten pomysł sobie wybić z głowy. - Inna znowu..., z nią byłem na wczasach..., fajna była... No i umarła - opowiada, a żona dodaje: - Ale miał pecha, nie? Ja byłam z nich najzdrowsza.
Inne kobiety w domu były raczej małomówne. To się panu Tadeuszowi nie podobało. Lubi sobie pogadać. - A ja za dużo gadam. Czasem Tadek nawet zły jest na mnie - mówi pani Leokadia.
Ach, co to był za ślub
Był maj. Pan Tadeusz podszedł do pani Leokadii. - Zdejmij ten pierścionek - powiedział do niej. - Niech ja przymierzę. Jak będziemy się żenić, to muszę wiedzieć, jaką obrączkę ci kupić. Nie prosił o rękę. Nawet nie pytał, czy ona chce. Nie musiał. Chciała. Najpierw był ślub cywilny. Później kościelny. Była muzyka, tańce i wesele. Wszystko na miejscu. W podobowickim DPS-ie.
Najbliższe plany? - Tadek jeszcze w październiku ma imieniny. Ja mam dopiero w grudniu... A w czerwcu pierwsza rocznica. Będzie huczna.
Przez ostatnie dziesięć lat w podobowickim domu zawarto 10 małżeństw. - Naszym pensjonariuszom małżeństwo daje poczucie przynależności. Razem prowadzą swoje gospodarstwo. Wzajemnie się sobą opiekują i pomagają. Małżeństwom jest łatwiej i weselej - mówi Danuta Dalewska, dyrektor DPS-u w Podobowicach.
Jak dwa skowronki
Dariusz Nawrocki

Są już ze sobą cztery miesiące. W dniu ślubu od dyrekcji dostali klucze do nowego wspólnego pokoiku, który stał się ich prawdziwym małżeńskim gniazdkiem. Są szczęśliwi.