Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak kracze Wrona

ROZMAWIAŁDARIUSZKNOPIK [email protected]
Andrzej Wrona (z lewej), środkowy Delecty Bydgoszcz.
Andrzej Wrona (z lewej), środkowy Delecty Bydgoszcz. Jarosłąw Pruss
Środkowy Delecty Bydgoszcz Andrzej Wrona zadziwia kibiców świetną formą na siatkarskich parkietach, ale także prowadzeniem swojego bloga.

- Pomyślałeś: jeżeli nie ma cię w sieci - nie istniejesz i zacząłeś pisać bloga?
- Z propozycją wyszli ludzie pracujący w klubie. Podczas prezentacji zespołu w Galerii Pomorskiej Ania Falk, zajmująca się stroną internetową klubu, zapytała, czy nie chciałbym tego robić. Jestem taki, że najpierw muszę spróbować. Nie żebym od razu odmawiał. Pamiętam, że po tym pojechaliśmy do Grudziądza na spotkanie z więźniami. Wtedy napisałem pierwszego posta. Od tamtej pory, systematycznie, staram się coś tam skrobnąć.

- Koledzy z zespołu nie mieli obiekcji, że pokazujesz drużynę od środka?
- Na początku denerwowało ich, że coś robią, a ja "strzelam" im fotki. Chowali się po kątach i mówili: "mi nie rób, tylko komuś innemu". Z czasem, sami zaczęli do mnie podchodzić i sugerować jakieś ujęcia. To jest dla mnie dużym ułatwieniem, że starają się mi pomagać. Są jednak takie sytuacje w życiu zespołu, że nie wyciągnę aparatu albo kamery. Tajemnica szatni zawsze zostanie. Nikt spoza zespołu nie wchodzi do szatni czy autokaru. Staram się jednak pokazywać zespół z innej strony niż do tej pory był znany. Zdjęcia na blogu są wyselekcjonowane z wielu, które mam. Ostatecznie nie jest to coś wielkiego, że nie można tego zaprezentować szerszej widowni. Przykładem jest sławne "O Belino!" (film ze śpiewającymi siatkarzami po wygranym meczu z Jastrzębskim Węglem - przyp. red.). Wydaje mi się, że takimi rzeczami sprawiamy frajdę kibicom. Mogą zobaczyć, jak to wygląda z drugiej strony, bo przecież mały procent z nich miał możliwość trenowania sportów zespołowych.

- Masz łatwość pisania; imponuje trafność porównań. I poczucie humoru, o czym świadczy tytuł: "Wrona kracze". Lubiłeś w szkole język polski, czytanie lektur i pisanie wypracowań?
- Nigdy polski nie był moim ulubionym przedmiotem, może w gimnazjum, kiedy miałem świetną nauczycielkę. Poszliśmy wówczas bardziej w sferę teatralną. Po gimnazjum poszedłem do klasy humanistyczno-dziennikarskiej w jednym z lepszych liceum w Warszawie - im. Stefana Żeromskiego. Stwierdziłem, że wolę być najgorszym w dobrym liceum niż najlepszym w słabej szkole. Wiem, że wielu sportowców wybiera słabsze szkoły, by pogodzić naukę z treningami. Nie wiedziałem, czy po liceum jeszcze będę grał w siatkówkę i się z tego utrzymywał, dlatego postanowiłem uczyć się w tym liceum w stolicy. Dostałem się tam z jednym ze słabszych wyników. W klasie miałem laureatów olimpiad humanistycznych - ja byłem w ogonie. Przez sport nie miałem tyle czasu na naukę. "Jechałem" na zaliczaniu i głównie na trójkach.

Na szczęście, w mojej rodzinie przestawiono się z dobrych ocen z podstawówki i gimnazjum, ze świadectw z czerwonym paskiem na tróje. Wiedziałem, że umiej więcej niż ci, co chodzą do słabszych szkół. A wypracowania? Nienawidziłem pisać! Przeczytałem, owszem, większość lektur.. Przypomniała mi się pewna historia. Jeszcze w gimnazjum jako jeden z nielicznych przeczytałem "Krzyżaków". Pisaliśmy sprawdzian i dostałem czwórkę, a mój kolega, pięć minus. Tyle że on nie napisał nic. Po prostu, po swojej pracy napisałem jego. A propos bloga, to część ludzi śmieje się, że to nie ja go piszę. Przeczytałem takie opinie w komentarzach, bo się zobowiązałem, że czytam wszystkie. Podkreślali, że jest to napisane zbyt fajnym językiem. Dużo jest głosów popierających to jak piszę i co zamieszczam na blogu. Prawda jest taka, że napisanie zajmuje mi nie więcej niż półtorej godziny. Jasne, że jakieś pomysły czy nawet pojedyncze słowa sobie zapisuję, żeby zapamiętać, o czym chcę napisać. Potem przeglądam fotki czy montuję filmy i wybieram muzykę mającą związek z tematem blogu.
Właśnie montowanie filmików zajmuje najwięcej czasu. Najbardziej namęczyłem się z tym świątecznym. Mało jest sytuacji, abym coś w danym poście poprawiał. A najdziwniejsze jest to, że potem tego już nie czytam. Po klasie dziennikarskiej jestem nauczony, by nie robić powtórzeń i stosować synonimy, żeby to się łatwiej czytało. Staram się pisać tak, aby nikogo nie obrazić, aby mogli to czytać wszyscy i było dla nich zrozumiałe.
- Czerpiesz skądś inspiracje?
- Nigdy nie śledziłem żadnych blogów. Jedyne co robiłem, to przeglądałem filmiki "Igłą szyte" Krzyśka Ignaczaka z kadry. Znam przecież chłopaków i byłem ciekaw, jak to smakuje. Nigdy nie miałem okazji być na Lidze Światowej i uczestniczyć w takich podróżach. Wiem, że "Igła"ma nieporównywalną rzeszę czytelników-kibiców. Wiedziałem, jaka jest koncepcja całego bloga i o co w nim chodzi. Wiedziałem też, co ja chcę przekazać kibicom. Ale w pierwszym poście napisałem prośbę do kibiców, co chcieliby w nim widzieć. Jakby porównać pierwszy i ostatni wpis, to wtedy było kilka akapitów tekstu i parę zdjęć, a teraz są jeszcze filmy i muzyka. Chodzi o to, żeby nie było tekstu ani za mało, ani za dużo, żeby to się fajnie oglądało. Jakbym nie był w drużynie, to sam chciałbym jako kibic o takich rzeczach czytać.

- Jak dobierasz muzykę?
- Wrzucam tylko taką, której słucham i która mi się podoba lub piosenkę, która kojarzy się zespołowi z danym wyjazdem. Piszą do mnie ludzie, którzy mają zespoły z pytaniem: czy ich muzyki bym nie wstawił, a ja im odpowiadam, że jeśli mi przyślą nagrania i spodobają mi się, to czemu nie. Staram się, by blog był jakąś zamkniętą całością. Poza tym chcę, żeby to było zróżnicowane, a nie na jedno kopyto. Przykładem choćby "Piosenka o mojej Warszawie" Mieczysława Fogga. Ten utwór pasował mi, jak jechaliśmy do stolicy na mecz z AZS Politechniką.

- Czy to jest taki wentyl i przerywnik w ciężkich treningach, stresujących meczach i długich podróżach?
- Staram się pokazać, jak funkcjonuje zespół. Jak jedziemy na mecz, to szybko robię zdjęcia hotelu, szatni i hali, żeby kibice widzieli, jak to wszystko wygląda. W hotelu mam naprawdę mnóstwo czasu i zamiast słuchać muzyki czy surfować po internecie , to siadam i przygotowuję bloga.

- Jak radzisz sobie z czasem na trening i pisanie?
- Wydaje mi się, że jestem zorganizowanym facetem. Ale umówmy się, że jak raz na dwa tygodnie poświęcę ze dwie godziny na bloga, to nie zawalę czegoś innego, co ma związek z uprawianiem sportu. Nigdy nie przedłożyłem pisania bloga nad trening. Zresztą staram się tak wszystko ułożyć, by już w dniu meczu skupiać się tylko na siatkówce. Nic wielkiego nie zmieniło się w moim życiu z te-go powodu, że zacząłem pisać.

- Facebook? Blog to było za mało i dlatego kolejna aktywność?
- Mam swojego prywatnego Facebooka i codziennie dostaję po kilka zaproszeń od ludzi, których kompletnie nie znam. Jednak założyłem sobie, że będzie on tylko przeznaczony dla rodziny, przyjaciół i bliskich znajomych. W komentarzach na blogu kibice namawiali mnie, bym spróbował może pisać coś na Twitterze. Przekonywali, że raz na dwa tygodnie to trochę za rzadko, a warto by było napisać o tym, co dzieje się na bieżąco. Zrobiłem rozeznanie, o co chodzi z Twitterem i jak zobaczyłem, że można tam napisać tylko 140 znaków, to stwierdziłem, że chyba wolę Facebooka, bo jego już znam. Pozostała tylko kwestia założenia strony i pisania. Teraz raz na jakiś czas piszę, co się aktualnie dzieje w drużynie. Przekonałem się o sile "mojego" Facebooka, gdy przekazałem informację o kontuzji Miśka Masnego przed meczem z Uralem Ufa. Po parudziesięciu minutach już mnie cytowały portale sportowe. Podoba mi się ta aktywność i możliwości.

- Jak koledzy z ligi przyjęli twojego bloga?
- Początkowo mówiono o nas "tancerze" ze względu na klip do piosenki Michaela Jacksona. Wiem, że śledzą naszego bloga. Oczywiście komentują, ale raczej w pozytywnym tonie. Nie mamy patentu. Każdy może robić coś podobnego. Byłoby to z korzyścią dla kibiców. Sam bym czytał takie blogi dotyczące innych klubów, bo uważam, to za fajną rzecz. Największą wartością jest pokazywanie zespołu od innej strony. Najbardziej cieszę się, gdy w komentarzach pojawiają się opinie: "Myślałem, że ten Masny, to jest smutas, a on okazał się bardzo otwartym facetem". Sam się o tym przekonałem, bo wcześniej tak Miśka właśnie postrzegałem, a on okazał się jednym z najbardziej wesołych i przyjaznych ludzi, których znam. Dlatego na blogu staram się pokazać chłopaków takich jakimi są naprawdę. Myślę, że też z korzyścią dla nich. Kibice widzą ich nie tylko jako siatkarzy na boisku czy zawodników "przybijających" piątki po meczu, tylko jako normalnych ludzi, z dużym poczuciem humoru. Myślę, że chłopakom też się to podoba. Kto by pomyślał, że Stephane Antiga znajdzie jaszczurkę i wrzuci ją za kołnierz Robertowi Kaźmierczakowi, naszemu statystykowi. Przez te kilka lat, odkąd gram w siatkówkę, takich sytuacji było mnóstwo. Jakbyśmy wcześniej wpadli na ten pomysł, to o naszej drużynie można by było nakręcić film, a nie pisać tylko bloga. Nie mam pojęcia, co będzie dalej i jak potoczą się losy moje i bloga.

- Złapałeś bakcyla? Podoba ci się to?
- Jasne! Gdyby mi się to nie podobało, to bym tego nie robił. Gdyby się to ludziom nie podobało, to też pewnie bym odpuścił. Rosnąca liczba ludzi oglądająca bloga utwierdza mnie w przekonaniu, że warto to robić. Proszę Anię, żeby przedstawiała mi liczby odsłon. Teraz przekraczamy pięć tysięcy, a kiedyś był to mały procent tej liczby.

- Co masz w zanadrzu?
- Na początku byłem z tym sam, a teraz coraz częściej chłopaki czy trenerzy podsyłają mi materiały na maila. I to jest fajne. Zbliżamy się do końca, bo dużo postów już nie będzie i myślę o tym, jaką klamrą to wszystko spiąć. Myślę o czymś naprawdę dużym. Może się uda. Mam swój pomysł i marzenie...

- Zwieńczyć to medalem?
- Zobaczymy...

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska