Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Polacy kochają w pandemii? Mocno i rozpaczliwie

Karina Obara
Karina Obara
Dr Adriana Bartnik: - Współczesność to też czas ujawniania się naszych trudnych osobowości – nie ma szans na randkę w kinie, w teatrze, koncert, restaurację – potrzebna jest inwencja, a Polakom się nic nie chce. Trzeba opowiadać o sobie, trzeba słuchać. Flirt wymaga świadomej obecności, a Polacy naprawdę sami siebie nie znają.
Dr Adriana Bartnik: - Współczesność to też czas ujawniania się naszych trudnych osobowości – nie ma szans na randkę w kinie, w teatrze, koncert, restaurację – potrzebna jest inwencja, a Polakom się nic nie chce. Trzeba opowiadać o sobie, trzeba słuchać. Flirt wymaga świadomej obecności, a Polacy naprawdę sami siebie nie znają. Archiwum
W czasie covidu portale randkowe wcale nie ucichły. Przeżywają renesans. Polacy pragną dotyku, bliskości, zmian i poczucia bezpieczeństwa przy kimś, kto ich zrozumie.

- Musiałam się zalogować na Tinderze, bo w pandemii zerwał ze mną partner. Siedem lat razem. To było straszne rozstanie – mówi Patrycja. Dobiega czterdziestki. Nie chce być sama w czasie lockdownu. - Koleżanki mnie namówiły. Żadna nie żałuje. Można tu spotkać naprawdę rozgarniętych facetów. Choć nie jest ich wielu. I nie chodzi tylko o seks, wbrew obiegowym opiniom, że Tinder tylko do tego służy. Ludzie coraz bardziej pragną przyjaźni i bliskości, porozumienia i zwyczajnego pogadania. Od czterech miesięcy jestem w nowym związku.

Nie ma szczegółowych danych pokazujących, jak wiele par rozstało się w czasie pandemii. Pewne jest jednak to, że takich rozstań przybywa. Wielu nie potrafi wytrwać ze sobą w zamknięciu. Zwiększa się też liczba pozwów rozwodowych, które składają w sądach wieloletni małżonkowie.

- Lockdown tylko przyspieszył moją decyzję o rozwodzie – wyznaje Kasia. Jest niezależna finansowo, pracuje zdalnie. Mąż drażnił ją na co dzień tym, że nie pomagał w ogarnianiu rzeczywistości domowej. - Musiałam przy nim zasuwać. Przez piętnaście lat małżeństwa nie docierało do niego, że wyrosłam już z roli grzecznej dziewczynki i nie będę akceptowała wszystkiego. Spotykam się z kimś. Poznaliśmy się przez portal Be2. Od miesiąca umawiamy się na spacery po lesie. Dawno nie rozmawiało mi się z kimś tak dobrze, jak z nim. Problem polega na tym, że ma żonę. I nie potrafi jej zostawić po 26 latach. Mam nadzieję, że dojrzeje do tego. Nie układa im się seksualnie nie z powodu pandemii, ale od lat, więc po co się męczyć?

Sztuka samokochania

Z obserwacji gabinetowych psycholog Magdaleny Widłak-Langer wynika, że życie seksualne Polaków w dużym stopniu zmieniło się podczas pandemii.

- Dla części osób to czas sprzyjający wzbogacaniu tej sfery życia, poznawaniu siebie - zarówno wzajemnie w parze, jak i samodzielnie – tłumaczy psycholog. - Chociażby poprzez większe skupienie na ciele - oglądanie siebie, dotykanie, masturbacja (choć ja wolę słowo samo-kochanie) czy wprowadzanie gadżetów erotycznych (i tu znowu zarówno w samo-kochaniu, jak i w parze). Wiele par, poprzez tak dużą liczbę godzin spędzanych razem odkrywa, że przykładowo partnerka może być pociągająca w inny sposób niż do tej pory lub że dotyk, przelotne przytulenie się w kuchni, ma ogromne znaczenie. Brak konieczności wychodzenia z domu do pracy, dla niektórych staje się czynnikiem mobilizującym do spędzania ze sobą poranków - nawet jeżeli się nie kochają, pozwalają sobie na czułość, dotyk, pocałunki. Co jest bardzo dobrym rozwiązaniem, ponieważ dla wielu osób, kiedy poziom zmęczenia wieczorem jest wysoki, aktywność seksualna, bliskość fizyczna bywa trudna. Z kolei dla innych osób, pandemia jest czasem wpływającym negatywnie na życie seksualne. Wysoki poziom stresu, zmęczenie, ciągła obecność dzieci czy partnera/partnerki, frustracja wynikająca z poczucia uwięzienia i narzucanych ograniczeń powoduje, że zarówno niechętnie sami inicjują seks, jak i trudno jest im odpowiadać na inicjację ze strony partnera/partnerki. Jest też grupa osób, która deklaruje, że w ich życiu seksualnym nie zaszły większe zmiany lub pojawiły się epizodycznie. Bardzo duży wpływ na naszą seksualność ma umiejętność radzenia sobie ze stresem, pracy z emocjami oraz myślami, jak i umiejętność skupienia się na tym, na co mamy wpływ, zamiast zatapiania się w czarnych wizjach przyszłości, które przecież, niekoniecznie nastąpią.

- Problemem było to, gdzie się spotykać, bo hotele zamknięte, ale znaleźliśmy rozwiązanie – podpowiada Patryk. Ma trzydzieści sześć lat i zostawiła go żona. - Okazało się, że są do wynajęcia apartamenty. Dostajesz klucze i możesz sobie kilka dni mieszkać z dala od świata. W wielu miastach. Wypróbowuję kilkudniowe życie z różnymi kobietami. Jeszcze nie znalazłem tej właściwej. One wszystkie rozpaczliwie chcą się związać na stałe, a ja nie jestem jeszcze gotowy.

Tomasz Marcysiak, socjolog z WSB w Bydgoszczy przypomina o powszechnie panującym przekonaniu, że kryzys w małżeństwie przychodzi po 7 latach. Zdaniem jednak niektórych naukowców nawet po 4, gdyż po tym czasie pary przyzwyczają się do swych niewidocznych i niewyczuwalnych, a łączących je ślepo naturalnych afrodyzjaków. To właśnie dzięki nim pary mogą patrzeć na siebie wiele dni bez jedzenia i picia, jak zaklęci. Po czterech latach magia feromonów słabnie i wtedy sięgamy po doping, czyli perfumy. Co nas zatem tak mocno łączy? Chemia czy wolna wola, pytał wiele lat temu na łamach „Nowej Fantastyki” w jednym ze swoich esejów dr Andrzej Zimniak.

- Zdaniem tego badacza chemia ma tu niebagatelne znaczenie – powiada dr Marcysiak. - I to dlatego właśnie wielu nie może zrozumieć, jak taki ktoś może być z kimś takim. No właśnie, tego ani nie da się zrozumieć, ani też nie ma potrzeby, to jest właśnie magia i tajemnica miłości i niech tak zostanie. Statystycznie jednak do największej liczby rozwodów dochodzi między drugim a czwartym rokiem wspólnego wpatrywania się w siebie. Przyzwolenie społeczne na związki partnerskie sprawia, że ta statystyka wymyka się jednak spod usystematyzowanej metodą naukową kontroli i nie wiemy, ile takich związków rozpada się mówiąc kolokwialnie „po cichu” , o czym co najwyżej świadczy zmiana statusu na portalu społecznościowym z „jestem w związku” w „jestem wolny" i nie zawsze też zmianie tej towarzyszy emotka „smuteczek”.

Eksplodujące bomby

W opinii dr. Marcysiaka w czasach pandemii jest jeszcze trudniej. Bo na przykład skazani na izolację introwertycy najpierw podskoczyli z radości, że wreszcie mogą bez stygmatyzowania zamknąć się w domach, lecz później doszła do nich ta nieprzyjemna konstatacja, że jednak są z nimi także ich dzieci, współmałżonkowie czy partnerzy.

- Jeśli do tego dołożymy zamknięte galerie handlowe, siłownie i kina, to już mamy pierwszorzędną wojnę domową, której przyczyną jest brak możliwości rozładowania napięcia, no i konflikt gotowy – zauważa socjolog. - Każda ze stron wystawia największe działa i artylerię wyrzutów, pretensji i samozapalających się bomb, które gotowe są eksplodować nawet, gdy poprosi się o sól. Pandemia to czas niezwykłej próby dla wszystkich związków i tych z krótkim stażem, i tych zaawansowanych. Chodzi jednak o to, by o tym ze sobą stale rozmawiać. O sobie, o swoich uczuciach, a nie tylko o tym, jak będzie wyglądało życie, gdy premier znowu zamknie lasy.

Socjolog dr Adriana Bartnik z Politechniki Warszawskiej zauważa: - Miłość w dobie pandemii może być nacechowana większą zachłannością. Spragnieni kontaktu, ludzkiego dotyku, nie tylko erotyzmu - możemy i siebie, i innych traktować bardziej przedmiotowo, ale możemy też, mając więcej czasu i mniej możliwości wyboru, traktować randki bardziej serio. Bliskość ludzie rekompensują sobie seksem, używkami, zakupami. A człowiek potrzebuje bliskości realnej, takiej z dotykiem, zapachem, spojrzeniem, rozmową i poczuciem bezpieczeństwa wynikającego z akceptacji, stabilności. Potrzebujemy tego w zwykłych czasach. A w dobie pandemii złaknieni jesteśmy miłości jeszcze bardziej, bo nawet iluzoryczny knajpiany, kawiarniany, klubowy kontakt zanikł. Zanikło podanie dłoni sąsiadowi, koledze w pracy, pocałunek w policzek na powitanie. Chodząc w maseczkach nie widzimy też uśmiechu, jesteśmy więc niesamowicie głodni drugiego człowieka.

Zdaniem dr Bartnik, która analizuje fora internetowe, podczas pandemii z Polaków wychodzi wiele frustracji. Pandemia odebrała nam intymność i bezpieczeństwo, azyle w domach. Nie tylko praca, ale i pracodawcy, przełożeni, współpracownicy, podwładni wprowadzili się do naszego komputera, teamsa, zooma i domu.

- Coraz trudniej nawet singlom o strefy prywatne – dodaje dr Bartnik. - Polacy nie mają wielkich mieszkań. Swój pokój w mieszkaniu to dziś luksus i może też stąd pewnego rodzaju osłabienie potrzeby spotkania się na seks. Nie dziwi mnie fakt, że ludzie choć chętnie flirtują w sieci, są aktywni na różnego rodzaju portalach, to już zdecydowanie mniej chętnie chcą spotykać się w realu. Trudniej też być atrakcyjnym. Współczesność to też czas ujawniania się naszych trudnych osobowości – nie ma szans na randkę w kinie, w teatrze, koncert, restaurację – potrzebna jest inwencja, a Polakom się nic nie chce. Trzeba opowiadać o sobie, trzeba słuchać. Flirt wymaga świadomej obecności, a Polacy naprawdę sami siebie nie znają.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska