W Brześciu Kujawskim przebudowywany jest stadion miejski. - Inwestycja warta około 4 miliony złotych obliczona jest na trzy lata - mówi burmistrz Wojciech Zawidzki. Planowany jest między innymi remont boiska, trybun, ogrodzenia, zaplecza socjalnego. Na razie na całej długości stadionu wykonano miejsca parkingowe. Ale prace trwają. I budzą emocje. A to z powodu drzew, wyciętych przez Arkadiusza Furmankiewicza.
Przebudowa wymagała wycinki trzech konarów - dwóch jesionów i jednego kasztana. I Urząd Miejski w Brześciu Kujawskim zezwolenie na usunięcie drzew dostał ze Starostwa Powiatowego we Włocławku. Ale gdy, wycinka rozpoczęła się i jeden z konarów został przecięty na pół, radny Arkadiusz Furmankiewicz przerwał prace. Dlaczego to zrobił?
- Byłem zaskoczony tym, że na granicy mojej posesji ktoś wycina drzewo przy okazji niszcząc siatkę - mówi radny.
Co się więc stało, że jesiony zostały usunięte? I to przez radnego. - Gdy dowiedziałem się, że te drzewa kolidują z prowadzoną inwestycją, zgodził em się na wycinkę - tłumaczy Arkadiusz Furmankiewicz.
Problem jednak nie w tym, że radny się zgodził, ale w tym, że wyciął drzewa sam. I zrobił to na własny użytek.
Arkadiusz Furmankiewicz zapewnia, że zrobił to w porozumieniu z kierownikiem budowy. - Wykonawca i tak by komuś zlecił wycinkę w zamian za drewno - wyjaśnia. - Więc zrobiłem to ja.
Co radny zrobił z wyciętymi jesionami? - Jeszcze nic - odpowiada. - Pewnie wykorzystam drewno do palenia w piecu.
Urząd Miejski uważa, że wszystko jest w porządku. - Jeśli wykonawca dogadał się z radnym, to nie nasz problem - mówi Teresa Roszak, naczelnik wydziału inwestycji i infrastruktury. - Wykonawca miał prawo zlecić te prace komu chciał.
Ale nie wszyscy mieszkańcy tak sądzą. Wszak chodzi o radnego, który jak żona cesarza, powinien być poza wszelkimi podejrzeniami. A nie jest, bo podejrzewany jest o to, że zarobił na drewnie.
Czytaj e-wydanie »