Nasza Loteria

Jak w Szpitalu Miejskim w Toruniu potraktowano rannego w wypadku

Adam Willma
- Gdy obudziłem się rano, ręka opuchła, nie mogłem zrobić nic przy jej pomocy - mówi Marcin Pulkowski
- Gdy obudziłem się rano, ręka opuchła, nie mogłem zrobić nic przy jej pomocy - mówi Marcin Pulkowski fot. Adam Willma
Marcin Pulkowski, jeden z najbardziej znanych polskich płetwonurków, uległ wypadkowi motocyklowemu.

Gdy szukał pomocy został, przez toruński Szpital Miejski, odprawiony z kwitkiem. Dyrekcja szpitala grozi mu procesem za opisanie zdarzenia w internecie.

W sobotni wieczór Marcin wybrał się na przejażdżkę motocyklem. Jechał 60 kilometrów na godzinę, gdy kołem trafił w pieniek. Wyleciał w powietrze po czym uderzył klatką piersiową w ziemię. Nogę przygniótł mu motocykl, ale najbardziej bolała ręka.

- Miałem już wcześniej różne upadki na motorze, nie jestem miękkim typem. Miałem nadzieję, że tak jak poprzednio ból sam ustąpi. Wieczorem miałem umówione spotkanie z przyjaciółmi przy piwie, szkoda mi było nie przyjść - wspomina Pulkowski.

Ale ból nie ustąpił.

Proszę sobie iść
- Gdy obudziłem się rano, ręka opuchła, nie mogłem zrobić nic przy jej pomocy. Rodzina zaczęła podejrzewać, że doszło do złamania - wspomina torunianin.
Dyżur miał Szpital Specjalistyczny przy ul. Batorego. Zdarzenie w szczegółach Pulkowski opisał na swojej stronie internetowej:

"Podszedłem do okienka i powiedziałem, że miałem wypadek i chciałbym żeby lekarz obejrzał moją rękę. - Kiedy był ten wypadek? - spytał mało przyjemny mężczyzna za szybką izby przyjęć. - Wczoraj wieczorem - odpowiedziałem.

- To proszę udać się do lekarza pierwszego kontaktu tam gdzie jest pan zarejestrowany. On da panu skierowanie na rentgen.

- Nie rozumiem. Miałem wypadek, może sobie coś złamałem i mam sobie iść?

- Takie mamy przepisy. Nic na to nie poradzę. Do widzenia.

Wyszedłem na chwile ze szpitala, ale poirytowany wróciłem po chwili do "recepcji". - Wie pan, jednak uświadomiłem sobie, że to było dzisiaj.

Wyraźnie poirytowany pracownik szpitala poprosił o wsparcie lekarza, który powtórzył mi to co usłyszałem wcześniej. - A nie może pan chociaż przez chwilę spojrzeć, czy to może być coś poważnego?

- Już panu mówiłem co ma pan zrobić. Do widzenia - powiedział lekarz z ironicznym uśmiechem na ustach".

Najważniejsza była data
Pulkowski pojechał więc pokornie do własnej przychodni: - Tu było już znacznie sympatycznej, ale pani doktor rozłożyła ręce i powiedziała, że nie ma rentgena w oczach, w związku z tym i tak muszę jechać do szpitala. Przyjęli mnie na Bielanach, zrobili prześwietlenie, na szczęście złamania nie było i po założeniu opatrunku wypuszczono mnie do domu. Niesmak jednak pozostał. Przeznaczam na składki ciężko zarobione pieniądze, a ze służby zdrowia korzystam tylko w wyjątkowych sytuacjach. Nie lubię pieścić się nad sobą, do lekarza idę tylko wówczas, gdy nie mam innego wyjścia. Okazuje się, że kiedy naprawdę potrzebuje pomocy, panowie lekarze mają mnie gdzieś.

Tomasz Borski, który towarzyszył Pulkowskiemu w szpitalnych peregrynacjach jest pod wrażeniem znieczulicy pracowników szpitala: - Potraktowano nas jak intruzów. Zero zainteresowania, najważniejsza była data wypadku. Nikt nawet nie spojrzał na rękę Marcina.

Czego w Polsce nie wolno
Wicedyrektor Szpitala Miejskiego Andrzej Przybysz twierdzi, że jego pracownicy zachowali się zgodnie z przepisami: - To jeden z przykładów powszechnej nieświadomości. Pacjent powinien wiedzieć, że właściwym adresem jest lekarz pierwszego kontaktu bądź specjalista, z którym jego POZ ma podpisaną umowę.

- Po wypadku również? To w jakim przypadku należy mu się pomoc szpitalna?

- Gdyby wezwał karetkę i lekarz pogotowia uznałby to za uzasadnione. Albo gdyby posiadał skierowanie. Jeśli ten pan mógł sobie jeszcze wieczorem pić piwo, to mógł też iść do swojego lekarza.

- Dlaczego pańskich pracowników interesowała wyłącznie data wypadku?

- Szpital to nie jest przychodnia. Jeśli wypadek zdarzył się poprzedniego dnia, nie mamy już do czynienia z bezpośrednimi skutkami, ale ze skutkami odległymi, które leczy się w innym trybie.

- A jeśli poszkodowany w wypadku doszedłby sam do szpitala po trzech godzinach od wypadku?

- Pewnie zostałby przyjęty. Medycyna to nie matematyka.

- Więc może i w tym przypadku należało chociaż obejrzeć obrażenia pacjenta.

- Ten pan pisząc o szpitalu dał się poznać jako człowiek o niskiej kulturze - dyrektor Przybysz przechodzi do kontrataku. - Zastanawiamy się, czy nie pozwać tego pana za to, co napisał o nas w internecie.

- Sam bym się zdenerwował na jego miejscu.

- W Polsce nie wolno nikogo obrażać.

- To może wyjaśnić również sprawę niegrzecznego zachowania pracownika medycznego i lekarza?

- Nie ma powodu. Nie otrzymaliśmy w tej sprawie żadnej oficjalnej skargi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 12

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

b
bidgd
W dniu 21.07.2008 o 17:18, ferme napisał:

Obojętnie, kiedy się zgłosił. Płaci składkę zdrowotną i psim obowiązkiem KAŻDEJ placówki służby zdrowia jest udzielenie pomocy medycznej. Ironiczne potraktowanie jakby nie było pacjenta. Wygląda na to, że służba zdrowia zamiast leczyć w godzinach pracy przegląda internet, a pacjent jest tylko dodatkiem, do wcalen w małej w tych warunkach pencji. Każdy by tak chcial!!!


Odkąd wprowadzono reformę służby zdrowia,pacjenta w niej nie było.To zło konieczne,szczególnie w państwowych lecznicach.
R
Rysio Lubicz z Klanu
Mysle, ze nie powinno sie wracac do KLAMLIWEGO tematu, w ktorym WULGARNY PIENIACZ, w sposob zaklamany przedstawia wersje RZEKOMEGO przebiegu zdarzen na drodze i w Szpiatlu przy ul Batorego. Nazwanie "Sku***SYNAMI" pracownikow szpitala, ktorzy wykonywali TYLKO swoje zadania, przekracza wszelkie reguly wspolzycia spolecznego - nie mysle aby Ci pracownicy pozostawili to bez procesu sadowego przeciwko "ZNANEMU PUBLICZNIE PLETWONURKOWI". Szanowny Panie taki przebieg zdarzenia na drodze jaki Wasc opisales, to moglyby sluchac DZIECI na dobranocke (ALE BEZ WULGARYZMU) oraz panski obronca, ktoremu zrobiles Wasc wode z mozgu.
I jeszcze jedno, piszesz Wasc, ze nie mozesz doczekac sie kiedy znowu bedziesz mogl pobawic sie swoja zabawka - Honda. Nie radze bawic sie motocyklem, bo mozesz Wasc rzeczywiscie zrobic sobie KUKU, a jezeli juz, to pobaw sie KURASZKIEM - krzywdy sobie nie zrobisz, oka nie wybijesz
a z piwkiem milo spedzisz czas.
Zycze zdrowka, bo o r.....k za pozno.
j
jl
Dla wszystkich wielbicieli pracowników medycznych ze Szpitala Miejskiego komentarz samego Pulkowskiego z jego strony internetowej. Przepraszam, jeśli naruszam prawa autorskie, ale wkurza mnie już ten internetowy atak szpitalników na Marcina:

"Dzisiaj, kilka tygodni po całym wydarzeniu kiedy już prawie zapomniałem o sprawie temat ożył za sprawą Gazety Pomorskiej. Minęło trochę czasu więc teraz mogę z dystansem ocenić całą sytuację. Zaznaczam, że jest to moja prywatna strona, nikt nie musi jej czytać jeśli nie chce. Nikogo na nią nie zapraszam i nikogo nie zamierzam tutaj przepraszać. Strona służy do komunikacji między mną, a moimi znajomymi, a dla mnie jest pamiętnikiem, który kiedyś po latach będę sobie czytał.

W poprzednim artykule, wyraziłem swój żal i rozgoryczenie po tym jak mnie potraktowano w izbie przyjęć, w szpitalu w moim ukochanym mieście. Padło kilka ostrych słów. Nie chciałem zaczynać wojny z lekarzami ale nie byłbym sobą gdybym w jakiś sposób nie wyraził wtedy swojej ogromnej frustracji przeszedł do porządku dziennego z tym co mi się przytrafiło. Siedziało to w moim żołądku jak nie pogryziony kotlet. Nikomu nie życzę takiej „serdeczności” i lekarskiej „życzliwości”.

W swoim dorosłym życiu nie spędziłem ani jednego dnia na zwolnieniu lekarskim. W ogóle bardzo rzadko chodzę do lekarza, a przecież składki na ubezpieczenie zdrowotne płacę co miesiąc od dobrych kilku lat.
Nigdy nie jeżdżę po alkoholu nawet hulajnogą, a o jeżdżeniu motocyklem nie może być mowy. Wieczorem, po wypadku piłem piwo w knajpie chłodząc sobie nadgarstek zimną butelką. Zabawne jak łatwo można sobie dopowiedzieć historię do wątku z knajpą i browarem. Gratuluję. Czekam na kolejne ciekawe propozycje interpretacji tego wątku. Muszę niektórych niestety rozczarować. Ok. wypiłem wtedy dwa browary ale jaki to ma w ogóle związek ze sprawą? Lubię piwo, alkoholu wysokoprocentowego nie piję wcale. Po wypadku nie zamierzałem udawać się do lekarza i tej sprawy by wtedy nie było. Dzisiaj żałuję, że tam w ogóle poszedłem. Lepiej było nadal żyć fantazją, że ktoś mi pomorze i że lekarze to tacy wspaniali ludzie, którzy zawsze pomogą gdyby coś się kiedyś stało. Dzisiaj już nie jestem tego pewien. Cały światopogląd runął.

Prawda jest taka, że pewnie w ogóle nie poszedłbym do lekarza ze swoim urazem jednak na drugi dzień namówiła mnie do tego rodzina. Pomyślałem wtedy może faktycznie pękła mi jakaś kość i jak ma mi się to paprać tygodniami to lepiej coś w tym kierunku zrobić i skonsultować sprawę z fachowcem. Gdzie miałem się udać z tym problemem? Do kosmetyczki?
Naprawdę wiele jestem w stanie zrozumieć ale napiszę jeszcze raz, że najbardziej bolesne dla mnie było jak ten pan doktor, którego nazwiska do dzisiaj nie znam, odprawił mnie z wyraźną ironią na twarzy, co było jednoznaczne - spadaj człowieku i co mi możesz zrobić? Ten fakt był dla mnie najgorszy, to mnie poirytowało i o to tylko i wyłącznie mi chodzi!!!
Miałem trochę inne wyobrażenie przed przekroczeniem progu szpitala. Nawet jeśli są takie przepisy, to można to było przekazać inaczej. Po tym wszystkim byłem tak sfrustrowany, że opisałem na moim prywatnym blogu całe wydarzenie i wyraziłem szczerze swoje emocje i cały przebieg wydarzeń. Nie myślałem, że odbije się to takim echem. Zajęło mi to kilka dni, bo nie było łatwo wtedy stukać w klawiaturę. Ale uparłem się, bo żaden człowiek udający się do lekarza nie zasługuje na takie traktowanie. Nie chciałem się dostać do lekarza bez kolejki, nie jestem świętą krową, chciałem być potraktowany jak normalny człowiek nic więcej. Dzisiaj może napisałbym to trochę inaczej, bo czas leczy rany. Z ręką już jest prawie ok., żebra też coraz mniej przypominają o sobie. Czas może i leczy rany, ale czy lekarze? Naprawdę wystarczyłoby potraktować mnie wtedy po ludzku i nie byłoby tego całego tematu i bicia piany.

Czy nie za wiele oczekuję? Każdy ma swoje racje ale jeśli coś jest złe to trzeba z tym walczyć i to piętnować. W tym przypadku jest to głupi przepis, który zmusza pacjenta w tym kraju do robienia podchodów przed okienkiem izby przyjęć szpitala, który ma dyżur. O ile dobrze zrozumiałem to jeśli ulegnę wypadkowi o godz. 23:00 i trafie o własnych siłach do lekarza po północy to zawsze będą mogli mi powiedzieć spadaj człowieku albo ewentualnie, robimy ci wielką łachę że cię przyjmiemy, bo nie mamy takiego obowiązku.
Czy to jest ludzkie i normalne?
Dlaczego obecnie pierwszym pytaniem, które zadaje lekarz pacjentowi w izbie przyjęć jest kiedy to się stało? Czy pierwsze pytanie nie powinno brzmieć co się stało, albo jak pan się teraz czuje? Medycyna to nie matematyka? He, he... Dobre, dobre..., naprawdę niezłe. Po tym całym wydarzeniu szczerze w to wątpię. Dlatego kłamcie ludzie jeśli chcecie być przyjęci do lekarza, takie standardy wyznacza nam służba zdrowia w tym kraju.

Panowie ze szpitala pomyśleli pewnie, że pobiegłem się poskarżyć znajomemu redaktorowi. Dziennikarz Gazety Pomorskiej pan Adam Wilma dowiadując się o całym wydarzeniu przez osoby trzecie zainteresował się sprawą i sam do mnie zadzwonił. Gdybym chciał nasłać na szpital wszystkich dziennikarzy, których znam to musieliby tam otworzyć centrum prasowe.

Teraz jestem dla lekarzy wulgarnym chamem. Wtedy w izbie przyjęć byłem naprawdę grzeczny i cierpliwy. Długo nie mogłem się pogodzić z tym jak mnie potraktowano. Naprawdę nie spodziewałem się, że coś takiego może mnie spotkać. Szpital dalej może robić sobie reklamę i mówić co chce i tak wszystkiemu winny jest ten pacjent o niskim poziomie kultury czyli ja.

Przykro mi i tyle w tej sprawie... "
R
Rysio Lubicz z Klanu
Jak sie wczesniej uzywa stosowne UZYWKI, to nie siada sie za kierownice.
Szanowny Panie, pretensje to powinienes miec do tych ktorzy ustalili takie a nie inne reguly przyjcia do szpitala, a przede wszystkim to do siebie samego. Zgloszenie zdarzenia do pogotowia ratunkowego, spowodowaloby, ze dowieziony bys Pan byl tam gdzie trzeba i mysle, ze nie mialbys Pan pretensji zreszta nieuzasadnionych do Szpitala. Szanowny Pan dobrze wiedzial, ze w takim przypadku Szpital powiadomi Policje, ktora po doknaniu stosownych czynnosci ustalilaby, czy to "piwkowanie" odbylo sie przed WJECHANIEM NA PIENIEK, czy po. Mysle, ze wiemy jak dalej mogla by potoczyc sie sprawa, i jakie bylyby tego konsekwencje, a to by tez bolalo i to bardzo. Zycze szybkiego powrotu do zdrowia. I jeszcze jedno, ja swoja TAXI po pienkach nie jezdze.
f
ferme
Obojętnie, kiedy się zgłosił. Płaci składkę zdrowotną i psim obowiązkiem KAŻDEJ placówki służby zdrowia jest udzielenie pomocy medycznej. Ironiczne potraktowanie jakby nie było pacjenta. Wygląda na to, że służba zdrowia zamiast leczyć w godzinach pracy przegląda internet, a pacjent jest tylko dodatkiem, do wcalen w małej w tych warunkach pencji. Każdy by tak chcial!!!
p
plotek
Faktycznie tragedia. Tylko redaktor opisujący zdarzenie pominął drobny szczegół, że ofiara zamiast wezwać pomoc, pisze na swojej stronie internetowej, że " Noc spędziłem w knajpie w Dzikowie znieczulając umysł i kończynę górną zimnym browarem przy Speedway GP." Ale za to czuły na krzywdę ludzką redaktor mógł swoje oburzenie zatytułować "Jak w Szpitalu Miejskim w Toruniu potraktowano rannego w wypadku". Czy to koleżeńska przysługa?
s
szuja
Prawda jest taka ,że król jest nagi.Płetwonurek ,płetwal błękitny czy nie, św. krową nie jest i obowiązują go takie same prawa jak innych chorych. Mieszkamy w Polsce a nie w Indiach.Nie bardzo rozumiem też dopiski redaktorów ,że jakiś tam bardziej znany został źle potraktowany no i co ,że znany chyba z braku znajomości przepisów i wydumanej wyższości.Ja wam pokażę kto ja jestem, bójcie się. Wielka mi figura w kolejkę do rejestracji jak inni ludzie albo do znachora.
97DF2D
>>rozsądna
Widzę, że internet w Szpitalu Miejskim działa lepiej niż Izba Przyjęć To może jeszcze przeczytaj ze zrozumieniem. Facet opisał szczerze bieg zdarzeń i to potwierdza jego wiarygodność. Jakbyś jeszcze potrafiła skorzystać z googli, top wiedziałabyś, że Marcin nie jest typem pijaczka-pieniacza (co starasz się zasugerować) i jeśli stwierdził, że bez pomocy lekarskiej się nie obędzie, to rzeczywiście tak było.
Panie Dyrektorze, oczywiście, nie ma pan co sprawdzać. Przeciez jesteście świetni, macie na to certyfikat
m
matar
Znany Polski płetwonurek i do tego jechał 60km/h. A co to święta krowa. Wszyscy wiedzą /za wyjątkiem znanych osobistości/ , że jak boli paluszek to do przychodni. A policja na miejscu wypadku była i trzeźwość sprawdziła? Bo podobno upadków na motorze było wiele. A tu proszę jaka szybka reakcja na krzywdę i to ze zdjęciem. Co innego to sposób traktowania pacjentów w placówkach służby zdrowia, na pewno nie jest dobrze.
J
JARASS+
Panie Przybysz,gość pisał to co go spotkało w szpitalu którego Pan jesteś sternikiem,a Pan miast wyciągnąć odpowiednie wnioski względem swoich podwładnych chcesz pozwać poszkodowanego za pomówienie?
było udzielić pomocy i kwita,a nie mądrować.
s
student
Witam, mieszkam w Grudziądzu ale studiuję na UMK i jeśli to jest prawda o zachowaniu lekarzy to wstyd, że mamy takich "łapiduchów" lub nowocześniej "łowców skór". W grudziądzu z podobnym zdarzeniem miałem do czynienia zostałem potrącony samochodem...karetke nei widziała potrzeby aby przyjechać skoro byłem wstanie zadzwonić. Wtedy poszedłem do domu jednak wieczorem (wypadek był wcześnie rano) poszedłem gdyż nie czułem się za dobrze i tak samo zostałem odprawiony z kwitem, a okazało się po kolejnym dniu że miałem pękniety nadgarstek. Gdy złożyłem skargę pisemne to prawie mnie wyśmiano, że z tak błahego powodu składam skargę. Więc co nie jest błahym powodem, śmierć? Wierzę w służbę zdrowia tylko dzięki koleżance która udowadnia, że są jeszcze ludzie którzy idą na medycynę z powołania;)
t
toruńczyk
,,Święte krowy z Batorego"- człowiek składki płaci, ulega wypadkowi a oni mają takie przepisy - żenujące zachowanie lekarza, pielęgniarki i tego gościa co ich broni- ŻENADA
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska