Po tym, jak 18 czerwca do dymisji podał się Krzysztof Jurgiel, do obsadzenia był fotel szefa ministerstwa rolnictwa i rozwoju wsi. Już wiadomo, że teraz resortem pokieruje Jan Krzysztof Ardanowski. Swoją misję zaczyna w trudnym momencie - dotkliwa susza, która zmniejszy tegoroczne zbiory upraw czy problemy z afrykańskim pomorem świń to tylko część z aktualnych wyzwań, z którymi na dzień dobry musi zmierzyć się minister.
Jan Krzysztof Ardanowski jako minister rolnictwa został oficjalnie powołany 20 czerwca 2018.
- Panie Ministrze, sprawami rolnictwa zajmuje się Pan od samego początku swojego życia zawodowego - przypominał pprezydent Andrzej Duda podczas uroczystości. - Bo rozpoczął je Pan właśnie od prowadzenia indywidualnego gospodarstwa rolnego - przypomniała głowa państwa. Duda i Ardanowski pracowali razem od 2006 roku w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. - Potem właściwie w tym samym czasie przyszliśmy do Kancelarii Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jest to zatem znajomość długa i dobra, bo połączona wspólną pracą - mówił prezydent.
Tutaj:**Krzysztof Jurgiel, złożył rezygnację ze stanowiska. Dlaczego?**
Jan Krzysztof Ardanowski, poseł Prawa i Sprawiedliwości, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Pochodzi z Czernikowa w powiecie toruńskim. Prowadzi wielokierunkowe gospodarstwo rolne o powierzchni 14 ha. Jest absolwentem dawnej Akademii Techniczno-Rolniczej w Bydgoszczy (dziś Uniwersytet Technologiczno-Przyrodniczy). W latach 1992 - 2002 wiceprzewodniczący Krajowej Rady Doradztwa Rolniczego, potem od 2003 do 2007 prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych. W okresie od 2005 do 2007 był wiceministrem rolnictwa. W kolejnych latach do 2010 doradzał prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu w sprawach rolnictwa i wsi.
Najpierw związany z PSL (od 1993 roku), następnie w okresie 1998–2002 działał w AWS, od 2001 członek PiS.
Podczas posiedzenia Sejmu RP 7 czerwca Jan Krzysztof Ardanowski mówił:
"Rynek owoców i warzyw jest jednym z najtrudniejszych rynków do regulacji, m.in. ze względu na dużą zmienność podaży, znaczne uzależnienie od warunków atmosferycznych. Niestety przy globalizacji i niskich kosztach transportu również do gry na rynkach europejskich wchodzą produkty z odległych regionów świata. Pojawiają się też trudności z odpowiednią ilością pracowników przy zbiorach", wskazywał wówczas jeszcze jako poseł.
Dalej mówił o rozwiązaniach stosowanych w krajach Unii. "Dlatego Unia Europejska wiele lat temu zdecydowała się na oddanie regulacji rynkowych w zakresie podaży i popytu - na popyt wpływ jest zdecydowanie mniejszy, ale jeżeli chodzi o podaż, to tak - organizacjom producentów, tym którym najbardziej zależy na tym, żeby swoje produkty sprzedać. W wielu krajach to właśnie grupy i organizacje producentów owoców i warzyw mają głos decydujący przy ustalaniu zasad funkcjonowania tego rynku. Ceny często są ustalane za pomocą giełd", tu podał przykłady Aalsmeer w Holandii czy w Bretanii we Francji.
"Interwencje podejmowane przez Unię czy przez rządy nierzadko przynoszą skutek odwrotny, np. wycofywanie z rynku części produktów, które trafiają do potrzebujących grup społecznych, rozregulowuje rynek tych, którzy produkują.
W Polsce niestety poziom organizacji w grupy producentów owocowo-warzywnych i ich udział w rynku jest stosunkowo niski. Na dodatek informacje, jakie uzyskujemy z mediów czy też ze strony Prokuratury Krajowej, mówią o wyłudzeniach, jakie miały miejsce kilka lat temu przy inwestycjach w grupach".
Wystąpienie zakończył szeregiem pytań do ministra Jurgiela: "Jaki jest poziom zorganizowania producentów owoców i warzyw w Polsce? Jakie działania pana zdaniem należy podjąć, by rola organizacji producenckich wzrosła? Jak do tej pory były wykorzystywane środki? Co ministerstwo czyni w celu wyeliminowania patologii, które przynoszą wstyd Polsce i polskim rolnikom? Chodzi o wyłudzenia przez różnych cwaniaków psujących opinię uczciwie pracującym polskim ogrodnikom".
____________________________
Wypowiedź z 16 lutego 2018: