Spis treści
Prokuratura Regionalna w Warszawie prowadzi śledztwo dotyczące działalności Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR) w latach 2018 - 2020. - Zarzuty działania na szkodę interesu publicznego przedstawiono m. in. Piotrowi S., byłemu dyrektorowi KOWR - informuje prokurator Mateusz Martyniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Warszawie.
Podejrzanym jest też Tadeusz R., sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi w latach 2018 - 2019 i prezes Spółdzielni Mleczarskiej Bielmek.
- Na skutek niecelowych i nieuzasadnionych wysoko nakładowych inwestycji, a także zaciągania kredytów oraz innych zobowiązań finansowych bez możliwości ich spłaty, SM Bielmlek została doprowadzona do upadłości, a wyrządzona w jej mieniu szkoda wynosi ponad 78 mln zł - informuje Martyniuk.
KOWR stracił 60 mln zł
Śledztwo dotyczy także skupu 500 tys. ton jabłek pod koniec 2018 roku. Gwarancje kredytowe na ten cel zostały udzielone firmie giełdowej Eskimos S.A.
- KOWR poniósł szkodę na blisko 60 mln zł. Badana jest też prawidłowość wykorzystania środków na zakup jabłek - dodaje prokurator.
Wg prokuratury śledztwo jest rozwojowe. - W tym skomplikowanym i wielowątkowym postępowaniu dotychczas przedstawiono zarzuty 64 osobom, w tym członkom zarządu Eskimos SA oraz władzom i pracownikom SM Bielmek - podaje Martyniuk. - Ponadto w śledztwie badany jest wątek związany z praniem brudnych pieniędzy, w którym zarzuty usłyszało kilkanaście osób.
Minister zgłosił się jako świadek
W latach 2018 - 2020 ministrem rolnictwa był Jan Krzysztof Ardanowski.
- Zarzuty, które postawiono są kłamstwem - komentuje Ardanowski. - Postępowanie toczy się od wielu lat, kolejne prokuratury je umarzają, ale z jakiś powodów, prawdopodobnie nacisków politycznych, Prokuratura Regionalna w Warszawie dalej je podtrzymuje, ale nie kieruje sprawy do sądu.
Ardanowski nie został przesłuchany. - A zgłosiłem się jako świadek, bo tyle kłamstwa, ile jest w działaniach prokuratury, to jeszcze nie spotkałem.
Minister tłumaczy, że SM Bielmek została upatrzona do przejęcia przez prywatnego właściciela. - Oczywiście spółdzielcy, 900 rolników i ponad 200 pracowników, nie byli tym zainteresowani - dodaje. - Najbardziej łakomym kąskiem była uruchamiana wtedy kolumna suszarnicza do serwatki, najnowocześniejsza w Polsce, może Europie, która byłaby ogromnym źródłem dochodu dla spółdzielni. Nie udało się jej przejąć, doprowadzono więc firmę do upadłości w prosty sposób: bank zażądał spłaty kredytu w ciągu miesiąca, choć termin wynosił dwadzieścia kilka lat. Nie ma firmy, która by to wytrzymała.
Niemcy chcieli przejąć zysk
Co do poręczenia, udzielonego przez KOWR w sprawie skupu jabłek:
- To rada ministrów poleciła mnie przeprowadzenie działań, które ustabilizowałyby rynek jabłek w Polsce w sytuacji ogromnej nadprodukcji - informuje Ardanowski. - Średniorocznie w Polsce pozyskujemy ok. 2,7 mln ton jabłek przemysłowych, a wtedy było ok. 6 mln ton. Ceny, które zaproponowała dominująca wtedy na rynku niemiecka firma, wynosiły 10 gr za kg i nie pokrywały kosztów zebrania jabłek. To doprowadziłoby do bankructwa polskiego sadownictwa.
Po skupie cena jabłek osiągnęła ok. 30 gr za kg. - Oczywiście, niemiecka firma straciła na tym ok. 600 mln zł i może dlatego służby specjalne podjęły działania, żeby zablokować ten skup, a później - dzięki determinacji mojej i kierownictwa KOWR - żeby nikt już nie odważył się takiej interwencji przeprowadzić
Minister podkreśla, że państwo nie straciło złotówki.
- Poręczenia zostały w całości pokryte produktami wytworzonymi ze skupionych jabłek i przejęciem firmy, która w tej chwili funkcjonuje w ramach KOWR, za co jestem wdzięczny ministrowi Siekierskiemu, że nie zniszczył jej przez upadłość.
