- Nie można tego tak zostawić! Zamierzam dokładnie przyjrzeć się temu, co dzieje się w firmie Polomarket. Nie sposób przejść obojętnie obok problemów ludzi, którzy opowiadają o wymuszeniach, wyzysku w pracy i muszą szukać sprawiedliwości w sądzie - dodaje Jan Rulewski, senator Platformy Obywatelskiej.
Opowiemy senatorowi nasze smutne historie
Rulewski mówi, że chce spotkać się z byłymi właścicielami jedoosobowych firm, które świadczyły usługi dla spółki w Giebni koło Pakości oraz oczywiście z drugą stroną tego konfliktu.
- Chętnie przedstawimy senatorowi nasze smutne historie - komentuje Bartosz Czarnecki z Janikowa, jeden z byłych współpracowników Polomarketu. - Liczymy, że pomoże nam oraz innym osobom, które nadal tam pracują na podobnych zasadach, jak my kiedyś.
Jak napisaliśmy w piątek, Bartosz Czarnecki oraz inni byli współpracownicy spółki z Giebni walczą w inowrocławskim sądzie o ustalenie stosunku pracy. 31 maja odbyła się druga rozprawa.
- Otworzyliśmy własne firmy, bo nie chcieli nas zatrudnić na normalne umowy, a mimo tego kazali pracować jak na etacie - przekonuje mieszkaniec Janikowa. - Udowodnimy to!
"Strajkowaliśmy, dlatego nas wyrzucili"
W październiku zeszłego roku właściciele jednoosobowych firm zablokowali wjazd do magazynów w Giebni. Nie wypuszczali, ani nie wpuszczali tam samochodów dostawczych. Domagali się m.in. podwyżek, bo koszty firm rosły, a ich stawki - jak twierdzili - pozostawały od kilku lat niezmienione. Żądali również więcej dni wolnych, jako osobom prowadzącym działalność gospodarczą nie przysługiwały im urlopy. Opowiadają, że stanęli oporem przeciw wyzyskowi i dlatego zostali wyrzuceni na bruk. Z dnia na dzień.
Firma Polomarket odmówiła nam w czwartek komentarza w tej sprawie.
