Zdaniem Palikota kopie dokumentów z IPN pokazują, że bezpieka nie traktowała Jarosława Kaczyńskiego poważnie. Zamiast zatrzymać go po ogłoszeniu stanu wojennego dopiero po dwóch dniach w drzwiach jego mieszkania zostawiono mu karteczkę żeby sam się zgłosił na przesłuchanie. - Kiedy wpadł w ręce UB twierdził, że chyba chodzi o jego brata - Lecha. Był przestraszony - mówił Palikot podczas konferencji, na której cytował akta z IPN.
Janusz Palikot twierdzi, że w teczce są zapisy o tym, że podczas przesłuchania 32-letni Kaczyński wydał Ludwika Dorna, mówiąc o jego żydowskim pochodzeniu. - Zapytany o swój stosunek wobec kobiet stwierdził, że kobiety go nie interesują i nie zależy mu na założeniu rodziny. W tej kwestii prezes PiS okazał konsekwencję - dodał polityk PO.
Palikot nie chce publikować wszystkich szczegółów z akt. Twierdzi, że niektóre mogłyby być szokiem dla wyborców, a dwa mogłyby zakończyć karierę polityczna Kaczyńskiego. - To jest w stylu Jarosława Kaczyńskiego: "wiem, ale nie powiem" - mówił Janusz Palikot, który podobnie sam nie wierzy w zapisy ubecji: - Chcę pokazać, że ta metoda zastosowana do Jarosława Kaczyńskiego daje te same rezultaty, co w przypadku materiałów publikowanych przez Cenckiewicza i Gontarczyka.