Ślęza Wrocław - Energa Toruń 91:67 (17:23, 28:14, 27:14, 19:16)
Ślęza: Kastanek 17 (3), Zoll 14, 13 as., Skobel 13 (2), Greene 13, 11 zb., Kaczmarczyk 13 (2) oraz Śnieżek 9, Rymarenko 9 (1), Sklepowicz 3 (1), Majewska 0, Zuchora 0.
Energa: Morris 25 (1), Cain 14, 10 zb., Tłumak 2, Adamowicz 2, McBride 1 oraz Radomska 8, Harris 8, Gajda 7, Iwaszczanka 0.
Torunianki zaczęły całkiem nieźle. Dopiero w 5. minucie po rzucie Marisy Kastanek Ślęza pierwszy raz prowadziła, ale tylko kilkanaście sekund. Pod koniec 1. kwarty Energa odskoczyła na kilka punktów po akcjach Weroniki Gajdy i Potshu Harris (12:17). W zespole "Katarzynek" punktowała Darxia Morris, a pod koszem panowała Kelley Cain. Ten duet w 1. kwarcie zdobył 14 z 23 punktów całego zespołu.
Energa prowadziła już 6 punktami, ale w 2. kwarcie Ślęza zaczęła odrabiać straty. Skutecznością popisywała się Agnieszka Skobel i w 14 minucie był remis 30:30.
Torunianki miały duże kłopoty ze sforsowaniem defensywy rywalek i straciły 9 punktów z rzędu. Do przerwy traciły do rywalek 8 punktów, do poprawki była przede wszystkim defensywa, bo Ślęza miała 60 procent skuteczności z gry. W Enerdze mało widoczna była Julie McBride, która po 1. połowie miała koncie punkt i 3 asysty,
Po przerwie znowu dał o sobie znać duet Kastanek - Skobel i przewaga Ślęzy urosła powyżej 10 punktów (55:41 w 23. minucie). Torunianki grały fatalnie, w połowie 3. kwarty przewaga miejscowych przekroczyła już 20 punktów. Do duetu liderek dołączyła Nikki Green, która po przerwie dużo lepiej radziła sobie pod koszami z Cain. Środkowa Energi miała już na koncie 4 faule i praktycznie nie broniła.
W toruńskim zespole próbowała odgryzać się Morris, ale była osamotniona w ofensywie. Brakowało zwłaszcza wsparcia Polek, które przez trzy kwarty uzbierały w sumie 10 punktów.
Trener Algirdas Paulauskas musi znaleźć rozwiązanie poważnego problemu. Drużyna wygrywa u siebie, a w obcych hala spisuje się katastrofalne: trzy ostatnie mecze przegrała łączną różnicą 96 punktów.