https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jednak uwierzyli w wypadek

(pio)
Panu Jarosławowi, pracownikowi fabryki autobusów "Solbus", przełożeni nie chcieli uznać wypadku przy pracy. Zmienili zdanie.

O sprawie pisaliśmy. Pan Jarosław (nazwisko do naszej wiadomości) pracuje w "Solbusie" jako tokarz-wiertacz. Do zdarzenia doszło w styczniu. Mówił, że pracując na hali przy taśmie coś weszło mu w palec. Wieczorem, już w domu, jak opowiadał, palec zaczął go boleć. Młodzieniec zauważył, że pod skórą jest metalowy opiłek. Twierdził, że musiał mu wejść w palec w pracy.

Przełożeni nie wierzyli pracownikowi. Krzysztof Czajkowski, specjalista do spraw BHP w fabryce, mówił wtedy "Pomorskiej", że jeśli nawet do zdarzenia doszło, poszkodowany powinien mieć przynajmniej dwóch świadków, którzy potwierdzą tę wersję wydarzeń. A świadków nie ma. Pracownik powinien też zgłosić to bezpośredniemu przełożonemu. A tego, według Czajkowskiego, nie zrobił. Siostra pana Jarosława, pani Gabriela utrzymuje, że o zdarzeniu opowiedział swojemu kierownikowi. Przyznaje jednak, że świadków nie było. Pan Jarosław spędził dwa dni w szpitalu w Bydgoszczy. Tam lekarze wyciągnęli mu opiłek.

Jakub Śliżak, prezes firmy "Solbus", choć początkowo nie chciał uznać pracownikowi tego zdarzenia jako wypadku przy pracy, zmienił zdanie. - Wczoraj dostał informację na piśmie, że w zakładzie uznali mu zdarzenie jako wypadek przy pracy - opowiada pani Gabriela. - Brat cieszy się, że pan prezes uwierzył w jego wersję wydarzeń.

Pan Jarosław jest wciąż na zwolnieniu lekarskim. Niebawem wróci do pracy.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska