https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jest taki salon w Toruniu, gdzie dzieci podczas zabawy uczą się

Agnieszka Wirkus, Fot. Lech Kamiński
Jarosław Nadolski i dmuchany tor przeszkód jego pomysłu
Jarosław Nadolski i dmuchany tor przeszkód jego pomysłu
Na przyjęciach urodzinowych spotykają się księżniczki i rycerze. Gdzie matki znajdują opiekunkę, gdy ich własna przez kilka dni nie może zająć się maluchem.

To miejsce to Salon Zabaw "Stokropek", który od lipca ubiegłego roku działa w Toruniu.

 

- Organizowałem wcześniej zabawy dla dzieci i dorosłych. Pomyślałem, że warto byłoby stworzyć miejsce, gdzie maluchy mogłyby każdego dnia przyjść żeby się pobawić. A w trakcie zabawy uczyłyby się nowych, pożytecznych rzeczy - mówi Jarosław Nadolski, właściciel "Stokropka" i jednocześnie konstruktor niektórych zabawek w salonie. Zaprojektował m.in. dmuchany tor przeszkód. Wymyśla też gry edukacyjne.

Rodzice przychodzą do salonu z dziećmi w różnym wieku. Przyprowadzają także niepełnosprawne maluchy.

 

Gdy pociechy się bawią, niektórzy dorośli towarzyszą im lub odpoczywają czytając gazetę.

- Uruchomiliśmy również Klub Malucha, gdzie dzieci nie tylko się bawią - mówi Jarosław Nadolski. - Opiekuje się nimi nasza pracownica, która stara się zorganizować im czas. Klub to miejsce, gdzie matki mogą przyprowadzić dziecko na kilka godzin dziennie. Na przykład wtedy, gdy same muszą załatwić coś w mieście lub gdy zachorowała ich opiekunka i przez kilka dni nie mają z kim zostawić malucha.

 

W "Stokropku" organizowane są również przyjęcia urodzinowe. Wówczas salon zajmuje się m.in. przygotowaniem zaproszeń, scenariusza, poczęstunku, upominków dla gości oraz wykonaniem podczas zabawy zdjęć.

- Organizujemy też przyjęcia tematyczne, gdzie jubilat i goście przebierają się na przykład za zwierzęta albo księżniczki i rycerzy - tłumaczy Jarosław Nadolski. - Wówczas wszystkie gry związane są z tematem zabawy. Wspólnie z dziećmi wykonujemy też potrzebne rekwizyty.

 

W salonie działa wypożyczalnia strojów dla dzieci oraz sklep z zabawkami, przedstawiającymi bohaterów starych bajek - np. Krecika i Reksia.

Jarosław Nadolski przyznaje, że nie chce rozbudowywać firmy. Tłumaczy: - To rodzinny biznes i taka też panuje u nas atmosfera. Klientom to się podoba. Nam zresztą też. Więc po co to zmieniać.

 

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska