Wyrok ws. śmierci dyrektora PZU w Bydgoszczy. Oskarżeni uniewinnieni
Tomasz Gąsiorek i reszta z oskarżonych o zlecenie i zabójstwo dyrektora PZU w Bydgoszczy została dziś uniewinniona. oskarżony o zabójstwo Adam S. Ps. Smoła, nie wytrzymał nerwowo i w czasie uzasadnienia wyroku wyszedł z sali. Warto nadmienić, że Adam S. jako jedyny z oskarżonych pojawił się na sądowej sali.
Sędzia Anna Warakomska podkreślała, że był to proces poszlakowy, a w procesie karnym niezbędne jest ostateczne i pozbawione wątpliwości stwierdzenie winy. - Proces karny nie opiera się o pomówienia i plotki - uzasadniła sędzia Anna Warakomska.
Uzasadnienie wyroku trwało prawie godzinę. - Nie da się wykluczyć, że do zabójstwa doszło przez omyłkę - uzasadniała przewodnicząca składu. - Wszystkie wątpliwości trzeba rozstrzygać na korzyść oskarżonych - dodała sędzia.
Prokuratura nie chce komentować wyroku. Mec. Edmund Dobecki, obrońca jednego z oskarżonych stwierdził: - Myślę, że trzeba się spodziewać apelacji. A kto zabił dyrektora... sprawa nie jest przedawniona, ale wszystko jest w rękach organów ścigania, to ich rola.
18 lat - tyle trwał proces w sprawie zabójstwa Piotra Karpowicza, dyrektora PZU w Bydgoszczy
Dyrektor pionu Oceny Ryzyka i Likwidacji Szkód w PZU w Bydgoszczy został zastrzelony na parkingu za ubezpieczalnią w styczniu 1999 roku.
Na początku kwietnia zmarł świadek koronny w procesie, Dariusz S., ps. Szramka. To ostatni świadek w procesie. To na podstawie jego zeznań w połowie lat dwutysięcznych Prokuratura Apelacyjna w Lublinie zbudowała akt oskarżenia w sprawie zabójstwa Piotra Karpowicza w 1999 roku. W ostatnich latach "Szramka" w sądzie wycofywał się z zeznań obciążających oskarżonych. Twierdził, że zostały zmanipulowane przez prokuratora prowadzącego śledztwo. Przez ostatni rok S. nie stawiał się w sądzie tłumacząc swoje nieobecności chorobą.
19 stycznia 1999 roku, kwadrans po godzinie 17 z gmachu ubezpieczalni przy ulicy Wojska Polskiego w Bydgoszczy wyszedł Piotr Karpowicz, od kilku tygodni szef Centrum Likwidacji Szkód i Oceny Ryzyka PZU. Na parkingu podbiegł do niego mężczyzna i strzelił z bliska w twarz. Pocisk trafił w okolice oczodołu. Karpowicz upadł na beton, starał się wstać, próbował się ratować ucieczką. Zamachowiec jednak ponownie pociągnął za spust. Oddał strzał niemal z przyłożenia w tył głowy. Zabójca wsiadł do samochodu i odjechał.
W tym samym czasie z parkingu z piskiem opon ruszył inny samochód. Jechał w przeciwnym kierunku. Jedynym świadkiem zabójstwa był człowiek, który przypadkowo znalazł się wtedy w pobliżu. Lekarz. Nie rozpoznał zabójcy na zdjęciach, które okazali mu później policjanci. Nie był w stanie wskazać również zamachowca na policyjnym filmie z pogrzebu Karpowicza.
Dopiero pięć lat później rozpoczął się proces oskarżonych o zlecenie i przeprowadzenie zamachu. Na ławie oskarżonych Sądu Okręgowego w Bydgoszczy zasiadł Tomasz Gąsiorek, właściciel autoryzowanej stacji obsługi Mercedesa w Brzozie pod Bydgoszczą. Razem z nim oskarżeni zostali: skazany za kierowanie grupą przestępczą Henryk M. uchodzący za lokalnego mafioso o pseudonimie „Lewatywa” oraz trzej jego ludzie: Adam S. „Smoła”, Tomasz Z. i Krzysztof B.
W oskarżeniu pomogli świadkowie anonimowi, a później zeznania obciążające grupę „Lewatywy” i Gąsiorka złożył też „Szramka".
Karpowicz miał w opinii prokuratury udaremnić gigantyczne oszustwo, do którego spółkę mieli wcześniej zawiązać Gąsiorek i „Lewatywa”. Chodziło o sprowadzenie z USA wartej 55 mln zł maszyny do zgniatania karoserii. Machina miała zostać skradziona podczas transportu, na trasie Gdańsk-Sławęcinek. Według zeznań koronnego Dariusza S. „Szramki” wynajęci przez „reżyserów” tego przekrętu Litwini mieli próbować wymusić na dyrektorze Karpowiczu wypłatę odszkodowania. „Szramka” wycofał te zeznania w 2013 roku, w drugim roku trwania drugiego już procesu o śmierć dyrektora.
