To babcia Wanda Czaniecka - nauczycielka historii miała największy wpływ na to, jak rozwijał się mały Julek i czym dorosły Juliusz postanowił się zająć.
Opowiadała mu o wojnie, o tajnych kompletach, w których uczestniczyła, a on chłonął każde jej słowo. Dzięki niej poznał historię prawdziwą, wiedział czym był Katyń, w którym zginęło dwóch braci pani Wandy, słuchał Radia Wolna Europa i wyrabiał własny pogląd o minionych zdarzeniach. I nie omieszkał go wyrażać np. podczas lekcji o II wojnie światowej. Oburzenia dyrektora musiała wysłuchać pani Raczkowska, gdy wróciła poprosiła syna, żeby w szkole nie powtarzał tego, co usłyszy w domu. A babcia, zdenerwowana tym, co spotkało jej wnuczka, poszła do szkoły i zrobiła awanturę.
Bo Juliusz Raczkowski pokorny nie był i nie jest. Nie poddaje się ogólnym tendencjom. Śmiało wyraża swoje zdanie. Jego żona - także historyk sztuki - podczas konferencji naukowych czasami ciągnie go za rękaw i mówi błagalnie: - Tylko się nie odzywaj.
Juliusz Raczkowski ma 32 lata i pochodzi z Torunia. Skończył V Liceum Ogólnokształcące, gdzie udzielał się sportowo. - Byliśmy wicemistrzem województwa i makroregionu w piłkę nożną - wspomina. Po ogólniaku zdał na prawo, ale nie czuł, że to właściwa droga, więc po roku poszedł na egzaminy na historię sztuki. Zdał z pierwszą lokatą i dostał indeks od ówczesnego (i obecnego również) rektora prof. Andrzeja Jamiołkowskiego. Według niego miejsce jego urodzenia miało wpływ na wybór kierunku studiów, a także na wyłonienie specjalizacji, którą jest sztuka dawnego państwa zakonnego. Na studiach poznał też swoją przyszłą żonę Monikę - połączyła ich miłość do średniowiecza. Mają 4,5-letnią córkę Adę. - Bo Ada to imię historyczne - wyjaśnia pan Juliusz.
Jego ulubionym filmem jest... film historyczny "Braveheart - Waleczne serce". Lubi też muzykę filmową, także z tego filmu, niektórych klasyków i od bardzo dawna rocka, na co dowodem są jego długie włosy. Zaczął je nosić pod koniec podstawówki i mimo niezadowolenia dorosłych nigdy nie ostrzygł się na krótko.
Po studiach przez dwa lata pracował w konserwacji, ale zawsze wiedział, że chce rozwijać się naukowo i zrobić doktorat. Teraz wykłada na Wydziale Sztuk Pięknych UMK. W swojej pracy nie lubi protokołów egzaminacyjnych. Zjechał pół świata, żeby na własne oczy zobaczyć perły sztuki średniowiecza. Najpierw zarabiał pieniądze, a potem dzięki temu mógł delektować się pięknem zabytków i uwieczniać je na zdjęciach (fotografia to jego hobby). Mieszkać za granicą jednak by nie chciał, bo przecież Toruń gotykiem stoi, więc pan doktor z niecierpliwością czeka na utworzenie muzeum diecezjalnego. Ma nadzieję, że wówczas wszystkie średniowieczne skarby, teraz pochowane w różnych miejscach, znajdą się pod właściwą opieką i ochroną.