Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Justyna Gęsicka swym cudownym głosem czaruje niczym różdżką [zdjęcia]

Małgorzata Chojnicka
Małgorzata Chojnicka
Małgorzata Chojnicka
Rozmowa z Justyną Gęsicką, absolwentką śpiewu klasycznego, pochodzącą z gminy Wielgie.

Proszę opowiedzieć, jak zaczęła się pani przygoda ze śpiewem?
Śpiewam w zasadzie od dzieciństwa, ale najbardziej zapamiętałam konkurs w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Zdobyłam wtedy tytuł „najlepszego z najlepszych” i czułam się taka dumna. Było to dla mnie coś więcej niż pierwsze miejsce. Do tej pory pamiętam tamte emocje i wielką radość, kiedy biegłam z dyplomem, żeby pochwalić się mamie. Potem przyszły kolejne konkursy i zaczęłam poważniej myśleć o śpiewaniu, zrozumiałam, że to jest moja pasja. Najpierw była to po prostu dobra zabawa. Ciężka praca zaczęła się z chwilą, kiedy musiałam pogodzić naukę w dwóch szkołach jednocześnie – średniej i muzycznej. Praktycznie z chwilą ukończenia gimnazjum przebywam poza domem, ponieważ najbliższa szkoła muzyczna mieściła się w Płocku. Jeśli otrzymałam talent, muszę go rozwijać.

Po kim odziedziczyła pani talent?
Po mamie. Wprawdzie nigdy nie występowała publiczne, z wyjątkiem kościoła i akademii szkolnych, ale ma bardzo ładny, dźwięczny głos.

Ukończyła pani śpiew klasyczny na Akademii Muzycznej im. F. Nowowiejskiego w Bydgoszczy. Były to bardzo trudne studia?
Uczelnię ukończyłam rok temu. Teraz z perspektywy czasu niesamowicie miło wspominam ten czas. Bywały cięższe chwile, trudniejsze egzaminy, ale zdecydowanie więcej było tych sympatycznych, wartościowych chwil. Poziom trudności na tych studiach często zależy od tego, jaką sami postawimy sobie poprzeczkę. Jeśli ktoś idzie po najmniejszej linii oporu, od zaliczenia do zaliczenia, może skończy studia, ale niewiele z nich wyniesie. Zawsze starałam się angażować we wszystkie projekty i warsztaty, jakie były organizowane. Chciałam wziąć z tych studiów dla siebie tyle, ile mogę, chodzić do opery i dużo słuchać. Przez takie zaangażowanie i pracę nie wiem nawet, kiedy minęło mi te sześć lat.

Śpiewa pani mezzosopranem, który zarezerwowany jest dla ról czarownic i młodych chłopców …
Cieszę się, że jestem mezzosopranem, bo jest nas o wiele mniej niż sopranów. Mezzosopran koloraturowy jest głosem kobiecym niższym z dużą łatwością śpiewania szybkich przebiegów dźwiękowych. Często śpiewamy również partie młodych chłopców, co dostarcza wiele humoru. Szczytem marzeń każdej mezzosopranistki jest rola Carmen w słynnej operze Georges’a Bizeta. Jednak nie to było moim wielkim marzeniem. Moim marzeniem, już spełnionym podwójnie, było zaśpiewanie partii Rozyny w „Cyruliku sewilskim” G. Rossiniego. Wykonałam tę partię dwukrotnie w Operze Nova w Bydgoszczy na głównej scenie w reżyserii Sławomira Żerdzickiego oraz na scenie kameralnej w reżyserii Jitki Stokalskiej. Za kreację Rozyny w tym spektaklu otrzymałam pierwszą nagrodę XI Międzynarodowego Operowego Forum Młodych. Teraz marzę dalej o „Kopciuszku”, także Rossiniego, ponieważ tego kompozytora ukochałam sobie najbardziej.

O dbałości o głos przez śpiewaczki operowe krążą legendy. Bardzo musi pani uważać?
Nie popadam w przesadę, ale głos jest moim narzędziem pracy. Muszę uważać. Praktycznie nie jadam lodów. Gdy czuję, że bierze mnie przeziębienie, ratuję się domowymi sposobami. Mleko z miodem i czosnek potrafią postawić człowieka na nogi. Na struny głosowe zbawienny wpływ ma siemię lniane czy witamina A+E oraz inhalacje z soli fizjologicznej.

Ma pani swoją ulubioną operę?
Wciąż szukam tej jednej jedynej, a wybór jest bardzo trudny. Oczywiście na pierwszym miejscu stawiam opery Rossiniego, ale jest wiele pięknych innych kompozytorów. Chyba, niestety, nie potrafię podjąć jednoznacznej decyzji.

Jak wyglądają przygotowania do roli?
Najpierw trzeba rozczytać swoją partię, poznać wymowę języka, w jakim się śpiewa i znaczenie tekstu. Następnie należy się zgrać z pianistą, a później, już w końcowym etapie prób, z orkiestrą. Kolejno trzeba dowiedzieć się, jak najwięcej o swojej postaci. Kim jest, jaka jest i po co jest. Kim są dla niej pozostałe osoby w całym dziele, jakie ma emocje. Z upływem czasu dokładam, cegiełka po cegiełce, kolejne elementy do swojej postaci i im jest ich więcej, to ona staje się bardziej moja i bardziej prawdziwa.

Cała rozmowa w najbliższym wydaniu „Tygodnika Lipnowskiego".

Wideo. Flash Info odc. 22

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska