Była pani przygotowana na taki wynik w Toruniu?
Nie, byłam bardzo zaskoczona na mecie. Dopiero drugi raz w tym roku pobiegłam w hali, a w tych warunkach trzeba się jednak obiegać. Trener mówił, że jestem przygotowana na rekord, ale czułam się zmęczona po zgrupowaniu. W Dusseldorfie kilka dni wcześniej zaczęłam bardzo mocno, ale w końcówce zabrakło mocy. W Toruniu wszystko ułożyło się idealnie, także dzięki bardzo mocnym rywalkom. Z roku na rok staram się mocniej otwierać dystans, czuję, że na pierwszej części 400 metrów mam największe rezerwy.
Ta toruńska bieżnia pani wyjątkowo pasuje.
Jest wyjątkowa. Po biegu podziękowałem Lei Sprunger, bo to przecież ona narzuciła tak mocne tempo, które pozwoliło mi pobić rekord Polski. Razem zgodziłyśmy, że to najlepsza bieżnia na jakiej biegałyśmy, tak samo powiedziała Lisanne de Vitte. Już tydzień przed Copernicus Cup obie mówiły, że nie mogą się doczekać startu w Toruniu. Uwielbiam biegać w tej hali, kibice są blisko i zawsze bardzo głośno nas wspierają. Cieszę się, że właśnie w tej hali udało mi się poprawić rekord Polski.
Miss Copernicus Cup 2020. Piękna Justyna Święty-Ersetic pobi...
Teraz następny cel: poniżej 50 sekund na otwartym stadionie?
Chciałabym bardzo i cały czas do tego dążę. Do takiego biegu wiele czynników musi się jednak zgrać w jednym momencie. Mam nadzieję, że w tym roku tej sztuki dokonam. Najważniejsze są ciężkie treningi, ale też mocna psychika, wytrwałość i upór w dążeniu do celu.
Na igrzyska olimpijskie do Tokio pojedzie pani po dwa medale?
W sztafecie na pewno celem będzie medal, ale w biegach indywidualnych będzie bardzo trudno. Nastawiam się jednak przede wszystkim na start z koleżankami, to będzie nasz priorytet.
Jakie pan pani jeszcze plany na sezon halowy?
W Polsce jeszcze mam przed sobą dwa biegi w mistrzostwach kraju, ale to już nie na czas, a na miejsce, a także kilka startów w World Indoor Tour. Co do oczekiwań, to nie chcę niczego zakładać. Spodziewam się, że za kilka godzin poczuję zmęczenie po biegu w Toruniu i kilka najbliższych dni będzie trudnych, taki przysłowiowy zjazd do bazy. Chciałabym jednak pokazać się z dobrej strony.
Pełna kibiców Arena Toruń podczas Orlen Copernicus Cup. Tak ...
Odwołanie Halowych Mistrzostw Świata było dla pani niespodzianką?
Nie jest to dla mnie problem, nie brałam pod uwagę startu w Chinach. Bardzo późno rozpoczęłam przygotowania do sezonu letniego, a jeszcze jedna długa aklimatyzacja i zmiany stref czasowych tuż przed sezonem nie byłyby wskazane. Nie ukrywajmy, w tym roku najważniejsze są igrzyska olimpijskie w Tokio. Poprzedni sezon był dla mnie bardzo intensywny: mistrzostwa świata, mistrzostwa wojskowe. Nie jestem maszyną, musiałam trochę dłużej odpocząć, poszukać głodu biegania. Na walkę o medal HMŚ także przyjdzie jeszcze czas.
Igrzyska też są w Azji, a odwołanie tej imprezy to już byłby problem.
Oj tak, byłby płacz, ale jestem dobrej myśli. Liczę, że do tego czasu świat upora z wirusem. Zdecydowanie wolimy się w sztafecie nawzajem zarażać ambicją i walecznością. Wierzę, że za pół roku w Tokio będziemy tworzyć piękne wspomnienia dla siebie i kibiców.
Mówi się o was „Aniołki Matusińskiego”, ale do olimpijskiego podium trzeba też „diabelskiego” charakteru.
Już nie raz pokazywałyśmy, że do końca takimi aniołkami już nie jesteśmy. Jak trzeba, to potrafimy pokazać pazurki (śmiech).ą
