Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Już nie ma Roksany, Daniela i Oskara Wałęsów. Zabił ich pijany kierowca

Monika Kowalczyk
Monika Kowalczyk
Oskar miał 10 lat, jego tato Daniel i mama Roksana po 36 lat. Synek był ich oczkiem w głowie. Przyjaciele mówią, że byli dobraną parą
Oskar miał 10 lat, jego tato Daniel i mama Roksana po 36 lat. Synek był ich oczkiem w głowie. Przyjaciele mówią, że byli dobraną parą Facebook
W Muszynie rodzina i bliscy pożegnali ofiary tragicznego wypadku, do którego doszło w Świdniku. Powody do rozpaczy ma też rodzina Rafała R., który pijany wsiadł w auto i potrącił znajomych.

Elżbieta Porada-Rogacz z Muszyny zobaczyła na drzewie klepsydrę z trzema imionami: Roksana, Daniel i Oskar Wałęsowie. Tak dowiedziała się, że nie żyje jej dobra znajoma Roksana, z którą znała się z czasów, kiedy pracowały w sąsiednich butikach.

Muszyna. Pogrzeb rodziny zabitej przez pijanego kierowcę w Świdniku

- Brak mi słów... To była taka miła dziewczyna, uśmiechnięta. Niezwykle zadbana, lubiła dobrze wyglądać i znała się na modzie - opowiada. Jest wstrząśnięta tragedią, jaka spotkała rodzinę Wałęsów.

Daniel pochodził z Muszyny, Roksana z miłości do niego sprowadziła się do uzdrowiska z Wrocławia. Dziesięć lat temu urodziła synka Oskara, który był jej oczkiem w głowie.

- Roksana była doskonałą matką, bardzo dbała o męża i o dom. Nie potrafię uwierzyć, w to, że ich już nie ma - dodaje Elżbieta Porada-Rogacz.

Andrzej Sało, przyjaciel Rodziny Wałęsów mówi, że byli bardzo dobraną parą.

CZYTAJ: Muszyna. Pogrzeb rodziny zabitej przez pijanego kierowcę w Świdniku

- Oskarek był takim cudownym i ułożonym chłopcem - podkreśla. - A Roksana była wyjątkową osobą, pomocną i życzliwą. Lepiła dla przyjaciół pierogi i zamrażała, żebyśmy mieli na zapas. Mówiła, że bardzo to lubi robić. Uwielbiała się śmiać i żartować - opowiada Andrzej Sało.

Nie wrócili do domu

Cała rodzina Wałęsów zginęła w sobotę, 20 stycznia, późnym wieczorem, gdy wracała z imprezy u kolegi w Świdniku w gminie Łososina Dolna. Rodzice: 36-letni Daniel i Roksana wypili trochę alkoholu, więc zostawili samochód i z synkiem Oskarem poszli na przystanek, na ostatni autobus do Nowego Sącza. Tam teraz mieszkali i pracowali.

Nie dotarli do domu. W drodze na przystanek wszyscy stracili życie. Zginęli pod kołami auta gospodarza imprezy, 21-letniego Rafała R.

Duża ilość wypitego alkoholu nie powstrzymała go przed jazdą na stację benzynową do Tęgoborzy, być może po kolejną butelkę wódki. W drodze powrotnej prawdopodobnie stracił panowanie nad kierownicą i śmiertelnie potrącił troje swoich gości: kolegę z pracy, jego żonę i synka. Nie sprawdził w jakim są stanie, nie wezwał pomocy. Uciekł. Schował auto w garażu i przykrył plandeką, żeby nie było widać uszkodzeń i śladów krwi. Nie wiadomo, czy ktoś mu w tym pomógł.

Pewne jest, że wrócił na miejsce wypadku, kiedy przyjechały karetki pogotowia i policja. Przyglądał się pracy śledczych.

Ponoć jego młodszy 17-letni brat był jednym z tych „przechodzących”, którzy wezwali pomoc do ciężko rannych ofiar wypadku. Podobno próbował ich reanimować. Tego na razie nie możemy potwierdzić, ponieważ prokuratura nie udziela takich informacji na tym etapie śledztwa.

Ukryli samochód

Policja z soboty na niedzielę pracowała do rana na miejscu wypadku. Zebrali ślady opon, fragmenty karoserii, odpryski lakieru. Przed południem ślady doprowadziły ich do domu rodziny R. Znaleźli ukryte auto. Zatrzymali obu braci.

Starszy - 21 letni Rafał usłyszał zarzuty: spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, nieudzielenia pomocy poszkodowanym oraz jazdy pod wpływem alkoholu. Grozi mu kara do 12 lat więzienia. Przyznał się do winy.

- Opisał przebieg zdarzenia na tyle na ile mógł, tłumaczył się swoim stanem nietrzeźwości, z jego wyjaśnień wynika, że wypił sporo alkoholu. Do samochodu miał wsiąść pod wpływem impulsu - relacjonował prokurator Leszek Karp, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.

Sąd na niejawnej rozprawie postanowił, że podejrzany spędzi w areszcie najbliższe trzy miesiące. We wtorek jego obrońca z urzędu nie wykluczał zażalenia na to postanowienie, które jest nieprawomocne.

Nadzieję na to, że Rafała wypuszczą do domu, miała jego młodziutka żona. Spóźniła się na posiedzenie aresztowe, które toczyło się przed Sądem Rejonowym w Nowym Sączu. Nie było jej dane choćby zobaczyć ukochanego męża. Stała przed zamkniętymi drzwiami sali sądowej, pełna nadziei, że sąd nie przychyli się do wniosku prokuratury. Tymczasem w obawie przed matactwem i ze względu na grożącą 21-latkowi surową karę, sąd postanowił go izolować.

Żona Rafała R., gdy usłyszała jaka jest decyzja, zalała się łzami. Było jej jeszcze ciężej, bo jej poślubionego niedawno męża, wyprowadzono tylnymi drzwiami. Straciła więc nadzieję, że choć przez sekundę go zobaczy.

Chwilę później, kilka kilometrów dalej, w siedzibie Prokuratury Rejonowej w Nowym Sączu zarzut utrudniania śledztwa usłyszał młodszy brat Rafała R.

- W trakcie przesłuchania w charakterze świadka zataił informacje dotyczące pojazdów użytkowanych przez sprawcę wypadku oraz okoliczności powstania uszkodzeń na samochodzie osobowym marki skoda fabia, którym spowodowano wypadek - informuje prokurator Leszek Karp. - Podejrzany nie przyznał się do stawianych mu zarzutów i odmówił składania wyjaśnień.

Choć za to przestępstwo grozi 17-latkowi do ośmiu lat pozbawienia wolności, prokurator uznał, że nie ma konieczności stosowania wobec niego aresztu. Zdecydował, że wystarczy dozór policyjny oraz zakazopuszczania kraju.

Prokurator wezwał też matkę obu mężczyzn. Nie postawił jej jednak zarzutów. Kobieta będzie zeznawać w charakterze świadka.

Cierpią dwie rodziny

Rodzina R. cieszy się w Świdniku bardzo dobrą opinią. Mieszkańcy wsi są wstrząśnięci, nie mogą uwierzyć, że sprawcą śmiertelnego w skutkach wypadku okazał się jeden z nich.

- To dla nas prawdziwa tragedia - mówi Jan Pawłowski, sołtys Świdnika. - Jeszcze w niedzielę rano mieliśmy nadzieję, że może wypadek spowodował ktoś obcy. Znamy tego chłopaka, nie było z nim nigdy żadnych problemów, dlatego nie rozumiemy, co go podkusiło, żeby wsiąść w takim stanie do auta.

W piątek (26 stycznia) o godz. 15 w kościele parafialnym w Muszynie będzie pogrzeb Roksany, Daniela i Oskara Wałęsów.

- Trzy trumny w kościele. Mój Boże... - mówi łamiącym się głosem Andrzej Sało.

Współpraca: Tatiana Biela

ZOBACZ KONIECZNIE:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Już nie ma Roksany, Daniela i Oskara Wałęsów. Zabił ich pijany kierowca - Gazeta Krakowska

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska