Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kapelana "Solidarności" księdza Henryka Jankowskiego wspominają ludzie z naszego regionu

(Lau.)
Po prawej ks. prałat Henryk Jankowski
Po prawej ks. prałat Henryk Jankowski fot. archiwum MM Trójmiasto
- Ciężko ciepło wyrazić się o zmarłym księdzu Jankowskim nie dlatego, że był postacią kontrowersyjną, ale nie wytrzymał próby czasu, jak zresztą wielu innych - mówi senator Jan Rulewski. - Ale nie ja jestem sędzią ostatecznym.

Na ścianie w mieszkaniu Jana Rulewskiego do dziś wisi obraz, który podarował mu ksiądz prałat Jankowski podczas spotkania opozycjonistów z Lechem Wałęsą w plebani kościoła św. Brygidy w Gdańsku. Przedstawia Chrystusa w koronie cierniowej.

- To było w październiku 1984 roku - wspomina Jan Rulewski. - Po wyjściu jedenastki opozycjonistów z internowania odbyło się tajne spotkanie w św. Brygidzie, na które docierałem w wielkiej konspiracji. Za pierwszym razem zmienialiśmy samochód w lesie za Bydgoszczą, a drugi raz przed Gdańskiem, tak udało mi się dotrzeć do św. Brygidy. Ksiądz Jankowski był zbudowany, że tam przybyłem i oddałem hołd Wałęsie. Zależało nam na tym, żeby sprawy związku pchnąć dalej. Później był dobry obiad w otoczeniu świętych, a na zakończenie ksiądz prałat uznał, że muszę dostać coś na pamiątkę. Do wyboru miałem poczet polskich bohaterów od Mieszka do Wałęsy oraz Chrystusa z koronie cierniowej. Takie były wtedy insygnia "Solidarności". Bez wahania wybrałem obraz i do dziś wisi u mnie na ścianie.

Zmarł ks. prałat Henryk Jankowski

Janusz Dębczyński, wiceprzewodniczący Zarządu Regionu Toruńsko-Włocławskiego NSZZ "Solidarność"zapamiętał spotkania w kościele św. Brygidy z lat 1987-88. - Ksiądz prałat był osobą zdecydowaną w działaniu i poglądach, a w bliskich kontaktach bardzo sympatyczną - wspomina. - Był wtedy postacią pozytywną, pomagał wielu ludziom, w następnych latach nie miałem już z nim kontaktu.

Zdaniem Jana Rulewskiego ks. prałat Jankowski błyszczał w świetle Lecha Wałęsy, a później, kiedy Wałęsa został prezydentem i wybrał sobie innego księdza na kapelana, uległ pokusom i podszeptom innych ludzi.

Antoni Tokarczuk, były minister ochrony środowiska i działacz opozycji prosi, by księdza Henryka Jankowskiego wspominać ciepło i z wyrozumiałością.

- Szczególnie w pamięci utkwiła mi kolacja w św. Brygidzie tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego. Już po internowaniu ta kaczka pachniała mi długo - mówi Antoni Tokarczuk. - Po wyjściu z internowania pojechałem do Lecha Wałęsy, który odesłał mnie do księdza prałata. W Brygidzie trwała akcja pomocy rodzinom internowanych, wiele osób było bez środków do życia. Ostatni kontakt mieliśmy, kiedy ks. Jankowski starał się o koncesję na wydobywanie bursztynu. Pomysł budowy bursztynowego ołtarza wydawał się szokujący. Nie miałem już możliwości, ażeby mu pomóc. To, co zdążył zrobić, jest pięknym dziełem. On szokował w wielu sprawach, nie do końca go rozumiałem, ale intencje miał szlachetne. Do grobu niczego nie zabrał. Może za szybko poczuł się opuszczony przez innych?

- Nie chcę mówić o antysemityzmie księdza prałata, ale wiele jego wypowiedzi tak właśnie było odczytywanych - dodaje senator Rulewski. - Zaczął również prowadzić działalność gospodarczą jakże obcą Kościołowi. Dochodziły do tego ataki prasowe, czasem okrutne, a na koniec okazało się, że życie zepchnęło go na margines.
Udostępnij

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska