W bloku 1B przy ul. Witosa na drugim piętrze mieszka Jan Michalski, komendant gminny OSP, na parterze Mariusz Sadecki, też strażak. Wczoraj rano Michalski pracował w pokoju przy komputerze, Sadecki przyjmował w kuchni życzenia urodzinowe od rodziny. Pierwszy Sadecki zobaczył, że coś się dzieje przed blokiem.Zbiegł od razu na dół. Przed wejściem do klatki schodowej, na dróżce, leżała dziewczynka. Wokół niej zgromadziło się już kilka osób.
Bieg na rekolekcje
Opowiadali, że dziewczynka biegła do koleżanek, z którymi umówiona była na rekolekcje. Nie zobaczyła studzienki, zahaczyła nogą i twarzą uderzyła w beton. Leżała nieprzytomna.
- Był już tam nasz sąsiad Jarosław Czekaliński, kierowca PKS - opowiada Sadecki. - Natychmiast zajęliśmy się reanimacją. Miała bardzo siną twarz, duży obrzęk, traciła oddech. Ludzie wzywali już telefonicznie pogotowie, ktoś nawet pobiegł, ale karetka nie przyjeżdżała. Uciskaliśmy klatkę piersiową, resuscytacji uczyliśmy się na kursach ratowników OSP. Chwilę potem zbiegł Jan Michalski. Wspólnie ratowaliśmy Wiktorię. Jej koleżanki powiedziały, że tak ma na imię.
Przeczytaj także: Strażak-bohater wskoczył do lodowatej Odry i uratował tonącą kobietę
Podziw dla strażaków
- Pierwszy raz w życiu widziałam, jak się ratuje człowieka - wyznaje pani Maria, którą spotkaliśmy na pobliskim placu zabaw. - Ludzie nie wierzyli, że ją uratują. A ona chwilami charczała, ale po kilkunastu chyba minutach otworzyła na chwilę oczy. Męczyli się ci strażacy, pogotowia nie było.
A ona odpływała
- Faktycznie, po kilkunastu minutach zaczęła dawać znaki życia - opowiada komendant Michalski. - Otworzyła oczy, ale znowu odpłynęła. Wtedy dopiero przyjechał z przychodni dr Andrzej Nowak. O której godzinie?Chyba po 9.20.
- Czy jesteście w stanie sprawdzić, czy jest u nas karetka? - pytał nas wczoraj w południe Łukasz Banaszak z Koronowa. - Chyba nie, skoro po tę dziewczynkę musiał przylecieć z Bydgoszczy helikopter. Szczęście, że byli na miejscu strażacy. Oni uratowali to dziecko.
Nie po raz pierwszy
Pan Łukasz twierdzi, że nie po raz pierwszy w Koronowie czeka się długo na karetkę. Opowiedział historię swego brata, który w zeszłym roku miał wypadek na al. Wolności, niedaleko od ulicy Witosa. - Policja zdążyła przyjechać, pomoc drogowa, karetka długo po nich - z... Tucholi. A przecież stoją przed koronowską przychodnią dwie karetki i jedna transportowa!
Sprawdziliśmy, pierwszą informację o Wiktorii pogotowie w Koronowie otrzymało o godz. 8.52. - Mamy jedną karetkę - mówi dr Andrzej Nowak, dyrektor NZOZ w Koronowie. - Ta jedyna przewoziła rodzącą kobietę z Sokola Kuźnicy do szpitala w Bydgoszczy. Dysponowaliśmy tylko samochodem, który służy pielęgniarkom. Jestem pediatrą, wsiadłem i pojechałem na Witosa. Strażacy reanimowali już dziewczynkę, chwilę potem przyleciał samolot. Przyjechała też karetka z Bydgoszczy.
O godz. 9.07 strażacy otrzymali SMS, z poleceniem przygotowania lądowiska dla helikoptera. Specjalny plac jest w pobliżu przychodni, ale postanowili, by lądował bliżej, na trawniku obok hali sportowo-widowiskowej. - Wiedzieliśmy, że będzie się liczyć każda minuta - opowiada Jan Michalski. - Wiktoria znowu nam odpłynęła, więc położyliśmy ją na nosze, włożyliśmy do karetki i potem z karetki do helikoptera. A tam długo podłączali ją do aparatury i przygotowywali do lotu. Trwało to chyba ze 20 minut. Wiktoria trafiła do bydgoskiego szpitala im. Jurasza.
Marta Laska, rzecznik prasowy szpitala im. Jurasza, potwierdziła, że dziewczynka przebywa w tej placówce. Ani słowa o stanie jej zdrowia. Nie udało się nam wczoraj skontaktować z rodzicami dziewczynki. Najważniejsze, że została uratowana. Przez strażaków.
Druga karetka w garażu
A Koronowo ma dwie karetki. Druga stoi w garażu. Wysłał ją tam w zeszłym roku minister zdrowia. Mimo protestów mieszkańców, którzy byli z petycją u wiceministra, u wojewody, blokowali dwukrotnie drogę w Mąkowarsku i protestowali przed urzędem wojewódzkim.
Czytaj: Minister zabrał, wojewoda obiecuje, że wróci. A Mąkowarsko czeka i czeka na karetkę
Czytaj e-wydanie »