Rozprawa, która ruszyła dziś w toruńskim sądzie, już sam początek miała niespodziewany. Na ławie oskarżonych zasiadł Karol M. z Łasina pod Grudziądzem, 31-latek oskarżony o ciężkie pobicie swojego dziadka w sylwestra - tak ciężkie, że 85-latek mimo reanimacji zmarł w szpitalu. Ale już w pierwszych minutach rozprawy sędzia zmieniła kwalifikację prawną: z ciężkiego uszkodzenia ciała na zabójstwo. To znaczy, że 31-latkowi może grozić nie maksymalnie 12 lat więzienia, ale nawet dożywocie.
Nic nie zapowiadało tragedii, jaka wydarzyła się w Łasinie na przełomie roku. W sylwestra Karol M. jak zwykle wstał rano, poszedł do apteki, kupił coś na ból zęba. Wieczorem zaszedł do baru, gdzie spotkał znajomych. Wypił około 7 piw, kilka drinków, wziął działkę amfetaminy. O 22.00 bar zamykano, więc razem z kolegą - Krzysztofem S., wyszedł do sklepu, by kupić jeszcze pół litra wódki. Potem razem wrócili do mieszkania, w którym Karol M. od dzieciństwa mieszkał z dziadkami. - Piliśmy w kuchni, dziadek był zły, że sprowadziłem kolegę do domu - zeznawał Karol M. - Zaczął wyganiać Krzycha. Ale załagodziłem sytuację i dziadek poszedł do pokoju. Chyba odprowadziłem Krzyśka do drzwi, nie pamiętam. Nie byłem już na dziadka zły.
Przeczytaj również: Tragedia w Łasinie. Wnuk pobił na śmierć swojego dziadka
- To co się stało tego wieczoru? - dopytywał sędzia Marek Biczyk. - Nie mam pojęcia - przyznał oskarżony.
Karol M. w sądzie zasłaniał się niepamięcią. - Mam tylko przebłysk - że klęczę nad dziadkiem i krzyczę: "O Jezu, co ja zrobiłem! Nie chciałem". Obudziłem się w radiowozie.
Podobnie zeznawał w prokuraturze: - Pamiętam tylko, że go pchnąłem. Widziałem krew na twarzy dziadka i na swoich rękach i to, że choinka była przewrócona na podłogę. - mówił w postępowaniu przygotowawczym. Dziś te zeznania podtrzymał. Zapewniał też, że nigdy wcześniej nikogo nie pobił - zwłaszcza dziadków, a po alkoholu nie bywa agresywny, bo zwykle idzie spać.
Prokuratura oskarża go o to, że brutalnie pobił 85-latka: miał uderzać go pięściami, ściągnąć z wersalki, kopać. Mężczyzna miał połamane żebra i złamany nos, zmarł w szpitalu, do którego zabrała go wezwana przez policjantów karetka.
- Przyznaję się, że pobiłem dziadka - powiedział wczoraj Karol M. - Wychodzi na to, że mocno. Czuję się winny, że dziadek nie żyje.
Czytaj e-wydanie »