https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kaszubski szarak, ale herbowy

MARIA EICHLER [email protected]
Na spotkaniu Związku Szlachty Polskiej w Chojnicach można się było zaopatrzyć nie tylko w herbarz kaszubski, także w inne wydawnictwa związane z dziejami rodzin i rodów
Na spotkaniu Związku Szlachty Polskiej w Chojnicach można się było zaopatrzyć nie tylko w herbarz kaszubski, także w inne wydawnictwa związane z dziejami rodzin i rodów
Nie ma już dawnych dworków, nie ma już jaśnie państwa. A jednak są tacy, którzy wracają do korzeni i tropią ślady swoich przodków.

Marcin Wiszowaty, prezes Związku Szlachty Polskiej płaszcz pannie poda, uśmiechem błyśnie, zagada miło i ani się człowiek nie obejrzy, a będzie pod jego urokiem. Bo coraz mniej już takich panów - eleganckich w mowie i uczynkach, w stroju i obyciu. Którzy nie cuchną potem, nie chodzą w kilkudniowych skarpetkach i nie podpierają się co chwilę znanym słówkiem na literę "k".

- Dziś jesteśmy na Kaszubach - mówił prezes na niedawnym spotkaniu w Chojnicach. - Związek powstał w Gdańsku i od początku wiedziałem, że nie może w nim zabraknąć Kaszubów. By ta najdrobniejsza szlachta znalazła tu swoje miejsce. Bo jest przywiązana do wartości, nie jest za bardzo majętna, ale i dzięki temu nie nazbyt wyrachowana. Szczerość, otwartość, prawda - to jej cechy. Może czasami trudno do niej dotrzeć, ale wierzę, że wielu zasili nasze szeregi.

Herbarz kaszubski
Więc w Chojnicach zainicjowali szlacheckie popołudnie i się zdziwili - na spotkanie promujące kolejny tom "Herbarza szlachty kaszubskiej" Przemysława Pragerta przyszły takie tłumy - że we Wszechnicy Chojnickiej trzeba było otwierać okna, żeby się ludzie nie podusili.

Jak skrzętnie zauważył główny organizator, Tomasz Cisewski, reprezentant regionalny Związku Szlachty Polskiej w Chojnicach, który właśnie tworzy miejscowe koło, na sali byli Cisewscy, Czapiewscy, Chamier-Cieminscy, Karnowscy, Łąccy, Ostrowiccy, Leliwa-Pruszakowie, Wika-Czarnowscy, Lew-Kiedrowscy, Suchy-Lipińscy czy Żmuda Trzebiatowscy, z dawnych kaszubskich rodów szlacheckich.
Do spotkania zachęciła ich promocja herbarza i możliwość zyskania autografu autora, który odżegnywał się, że nie, nie, żadnym historykiem czy heraldykiem nie jest. - Jestem z Kongresówki - wyznał Pragert. - Od wczesnej młodości interesowałem się heraldyką, ale czysto hobbistycznie. Bo w ogóle jestem inżynierem mechanikiem, pracuję w stoczni "Nauta" w Gdyni. A Kaszuby mnie zainspirowały, bo herbów jest tu niewiele i mało są dostępne, pole do popisu dla tych, którzy chcą się czegoś więcej o nich dowiedzieć.

Stanęło na tym, że tomów herbarza będzie cztery. W ostatnim będzie miejsce na uzupełnienia i sprostowania, bo autor liczy się z tym, że mogą być błędy.

Niszowa oficyna
Herbarza by nie było, gdyby nie wydawnictwo BiT Tomasza Żmudy Trzebiatowskiego. - To on mnie namówił - wyznawał autor zbioru kaszubskich herbów.

A wydawca skromnie stwierdził, że kiedy "Pomerania" przestała drukować przyczynki Pragerta do herbowych historii m. in. rodu Trzebiatowskich, postanowił go zachęcić, bo zdawało mu się, że ulotna publikacja w gazecie to nie jest odpowiednie miejsce dla takiego dzieła. - Część ludzi była sceptyczna - stwierdził.

- Bo uważali, że trzeba jeszcze sporo lat pracy w archiwach, żeby się o to pokusić. Zaryzykowaliśmy.

BiT działa od dziesięciu lat i jest wydawnictwem niszowym. - Zapełniamy na rynku wydawniczym jakąś lukę - uśmiecha się Tomasz Żmuda Trzebiatowski. - Bo teraz jest moda na zjazdy rodzinne i spotkania, na rodzinną integrację, szkice o małych miejscowościach. I całkiem niedawno ks. Henryk Cyrzan z Chojnic wydał u nas rzecz o Brzeźnie Szlacheckim.

Są legitymacje
Głównego bohatera spotkania w Chojnicach zasypano pytaniami, o źródła, z jakich korzystał, o to, czy w kaszubskich rodach są gromadzone rodzinne archiwa, co z rodzinami niemieckimi, jaki procent szlachty zamieszkiwał Pomorze i... jak dobrze haftować herby.

A Tomasz Cisewski dopowiadał, co zrobić, żeby się do swoich przodków "dokopać". Przestrzegał, by nie zawierzać zbyt łatwo dokumentom, bo bywają bałamutne i lepiej je konfrontować ze sobą, jeśli jest taka możliwość.

Kto może zostać członkiem Związku Szlachty Polskiej:
- osoba, która dowiodła pochodzenia szlacheckiego w linii męskiej
- ukończyła 18 rok życia
- uznaje wartości zawarte w haśle "Bóg, Honor, Ojczyzna"
- wyznanie nie ma znaczenia

Związek Szlachty Polskiej to regularne stowarzyszenie, więc ma też... legitymacje. Na zebraniu w Chojni-cach trzech szczęśliwców mogło je odebrać - byli to Beata i Marta Wika-Czarnowskie herbu Sas oraz Mirosław Lew-Kiedrowski herbu Lew.

- Szlachectwo trzeba mieć w sercu - przypominał Marcin Wiszowaty. - Jesteśmy organizacją społeczną i kulturalną, nie mamy nic wspólnego z polityką. Chodzi nam o system postaw i wartości, żeby razem robić coś pożytecznego. Szlachta jest ostoją tradycji i starych zasad.

Chodzi o korzenie
W Chojnicach koło na pewno powstanie, bo już jest dwanaście osób, które są chętne do wspólnego działania.

- Teraz jest na to dobry czas - podkreśla Tomasz Cisewski. - Nawet na portalu nasza-klasa.pl można znaleźć profile rodów.

Sam zaczął się interesować przeszłością swojej rodziny już w podstawówce.
- Żyli moi pradziadkowie, z którymi mogłem porozmawiać - mówi. - W badaniach nad historią rodziny doszedłem do roku 1724, a korzenie znalazłem w Wiecku, w gminie Czersk.

Jego zdaniem, w szlacheckim stowarzyszaniu się nie ma niczego zdrożnego.
- Przecież tu chodzi o nasze korzenie - wyjaśnia. - A poza tym człowiek ma naturalną skłonność do poszukiwania ludzi podobnych do siebie, jest to też forma pożytecznego spędzania czasu.

Kto chce na bieżąco śledzić życie Związku, może wejść na stronę www.szlachta.org. A nuż zacznie szukać korzeni...

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska