Śmigłowiec spadł na pola oddalone około 300 metrów od drogi krajowej. Przybyłe jako pierwsze na miejsce zdarzenia służby zastały dwie osoby poza wrakiem helikoptera. Maszyna była mocno rozbita, prawdopodobnie gwałtownie runęła na ziemię, ale nie stanęła w płomieniach.
Na miejsce wezwano Lotnicze Pogotowie Ratunkowe z Wrocławia, ale zawrócono je z trasy, gdy okazało się, że poszkodowane w katastrofie osoby - mimo wysiłków ratowników - nie żyją.
- Mogę potwierdzić, że doszło do katastrofy lotniczej, w wyniku której śmierć poniosły dwie osoby. Okoliczności zdarzenia będą znane dopiero po czynnościach z udziałem prokuratora, które się właśnie zaczynają - powiedział portalowi GazetaWroclawska.pl tuż po godz. 21 aspirant Szymon Szczepaniak z biura prasowego świdnickiej policji.
Ofiarami wypadku są dwaj mężczyźni w wieku 48 i 46 lat. Wiadomo, że na ziemię runęła lekka, prywatna maszyna jednego z mężczyzn, który zginął w katastrofie. Chodzi o Bogdana S., znanego w Strzegomiu doświadczonego pilota, właściciela prywatnego lądowiska pod Strzegomiem. Na razie nie wiadomo, kto był pilotem, a kto pasażerem.

- Ustaliliśmy już kilku świadków zdarzenia, w tym świadków, którzy posiadają informacje w sprawie. Mamy również zabezpieczony film, który może mieć znaczenie dla prowadzonego śledztwa. Dopiero ich zeznania i inne przeprowadzone w sprawie dowody pozwolą nam wyjaśnienie okoliczności i przyczyn zdarzenia – powiedział na antenie TVN24 Marek Rusin z Prokuratury Rejonowej w Świdnicy.
Na miejscu przez wiele godzin trwały działania służb. Zadysponowano tam siedem zastępów straży pożarnej ze Świdnicy, Świebodzic, Jaroszowa, Stanowic i Strzegomia, pogotowie oraz policję.
Na dziś zaplanowano szczegółowe oględziny miejsca zdarzenia z udziałem przedstawicieli Komisji do spraw Wypadków Lotniczych.
