Największy szturm na Ciechocinek można zaobserwować podczas wakacyjnych sobót i niedziel. Wystarczy w centrum miasta spróbować znaleźć wolne miejsce dla samochodu albo skierować się pod tężnie. Tamtejszy deptak z daleka przypomina zatłoczone sopockie molo.
Czy turyści i kuracjusze tylko spacerują, czy też czasem coś jedzą? Okazuje się, że większość przyjeżdżających zwykle daje się skusić na lody albo gofry z bitą śmietaną i owocami. W niewielkich barach na placu Gdańskim, na trasie do tężni, czeka kilka smażalni ryb. W spisie dań czasem zaplączą się placki ziemniaczane w sosie węgierskim. Surówki raczej standardowe, a przecież o tej porze roku bar z sałatkami i innym ciekawym jedzeniem wegetariańskim na pewno cieszyłby się niemałym wzięciem.
Dobrym pomysłem, który podchwyciła "Cafe Galeria" przy ul. Zdrojowej, jest menu naleśnikowe. Wytrawne noszą intrygujące nazwy: "Zielona wyspa" (ze szpinakiem), "Chińskie emocje" (kurczak z warzywami), "Wiejska uczta" (rolada szynkowo-serowa). Można też zamówić owocowy "Rajski ogród". Do tego kawa, do wypicia której zachęca w karcie dań cytat z Talleyranda: "Kawa musi być gorąca jak piekło, czarna jak diabeł, czysta jak anioł i słodka jak miłość". Wszystko w klimacie sztuki - co miesiąc w kafejce pojawia się nowa wystawa malarstwa.
W mieście brakuje egzotycznych kuchni, z wyjątkiem jednej - ormiańskiej. W restauracji "Masis" przy ul. Zdrojowej przed głównym daniem można przekąsić marynowanymi bakłażanami albo surową polędwicą w ostrych przyprawach. A potem np. urfa kololik, czyli rosół jagnięcy z kulkami baraniny, pilaw - ryż duszony z baraniną, śliwkami i szafranem albo przepiórki w sosie czosnkowym. Apetycznie zapowiada się deser - ciastko miodowe lub budyń waniliowy z migdałami. _- Polecamy też półmisek mięs z grilla. Menu jest oryginalne i sądzimy, że smaczne, bo goście chętnie zamawiają obiady - _mówi kelner Patryk Gajdasik.
Zwolennicy kuchni staropolskiej nie ominą zapewne słynnej ciechocińskiej "stodoły", czyli restauracji "Bristol" w parku Zdrojowym. Tu do woli można najeść się pierogów, polędwiczek z kurkami, kaczek, ryb, popić chłodnikiem i jeszcze na dokładkę potańczyć na "gorącym" parkiecie. - _Nie ma co się oszukiwać, klienta mamy wciąż standardowego. Często kuracjusz chce zjeść zwykłego schabowego z kapustą - _przyznaje Barbara Matwiej, kierownik "Bristolu". - _Ale wprowadzamy do menu nowości, myślę o daniach kuchni gruzińskiej i naszej góralskiej.
_Ciechocińscy restauratorzy narzekają w tym roku na mniejszy ruch klientów. A jeśli kucharz nie ma dla kogo gotować, to weny też brakuje. Może przyszły sezon przyniesie smakoszom więcej apetycznych niespodzianek?
