Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy proboszcz miał moralnego kaca

Roman Laudański [email protected]
Ks. prałat Henryk Berka: - Jestem na etapie rozdawania, a nie gromadzenia
Ks. prałat Henryk Berka: - Jestem na etapie rozdawania, a nie gromadzenia Fot. Tytus Żmijewski
Kto jest wolny od pokus i powie, że nie ma żadnych - byłby kłamcą. Stąd potrzeba czujności. Rozmowa z księdzem prałatem Henrykiem Berką, proboszczem parafii Chrystusa Króla w Bydgoszczy.

- Jak było z powołaniem księdza prałata?

- Dziś żartuję, że byłem przeznaczony na Błonie, bo w młodości chciałem zostać lotnikiem, a na naszym osiedlu jest właśnie lotnisko! Kończyłem szkołę w Kcyni, pod koniec dziewiątej klasy przezywałem misje. Mieszkałem wtedy w internacie i chodziłem do kościoła na nauki. Tak je przeżyłem, że postanowiłem zostać księdzem. Rodzice dowiedzieli się o tym dopiero po maturze.

- Reakcja koleżanek, kolegów?

- Nikomu to nie przeszkadzało. Pamiętam, że jak już byłem w seminarium, to przyjechały do nas dwie koleżanki. Były zdziwione, że się śmiejemy i gramy w piłkę zamiast chodzić ze złożonymi rękami. Do seminarium gnieźnieńskiego zgłosiło się wtedy ponad sześćdziesięciu chłopaków! Pewnie i była w nas przekora wobec tamtej władzy i nacisków.

- Brali już wtedy kleryków do wojska? Były wizyty smutnych panów z wiadomych służb?

Kapłani diecezji bydgoskiej:

- ks. prałat Henryk Berka z parafii Chrystusa Króla,
- ks. kanonik Franciszek Sołtysiak, proboszcz parafii Chrystusa Dobrego Pasterza w Białych Błotach,
- ks. Kazimierz Drapała z parafii Matki Bożej z Góry Karmel
- ks. Zdzisław Gieszczyński z parafii Matki Bożej Ostrobramskiej obchodzą dziś jubileusz 50-lecia kapłaństwa. Dostojnym Jubilatom z wszystkich naszych diecezji "Pomorska" życzy błogosławieństwa i łaski!

- Naszych roczników do wojska jeszcze nie ciągali. A smutni panowie zaczęli do mnie przychodzić, gdy rozpocząłem pracę na Błoniu. Przestrzegali mnie, żebym nie był zbyt aktywny, bo nigdy nie zatwierdzą mnie na proboszcza. Wtedy władza wojewódzka zatwierdzała nawet wikariat. Biskup dawał dekret na parafię np. do Brzozy, a władza musiała się na to zgodzić.

- W PRL-u więcej osób chodziło do kościoła?

- Ludzie w masie czuli się bezpieczni. Mogli śpiewać "Boże coś Polskę" i "Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie". Tak czuli, choć pewnie nie zawsze były to pobudki ściśle religijne. Wiara większości Polaków jest tradycyjna. Mówią, że chodzą do kościoła, bo urodzili się w tej wierze. Wtedy odpowiadam, że to za mało.

- Czego trzeba więcej?

- Życia według wiary. To jest o wiele trudniejsze dla każdego z nas. Nawet dla mnie.

- Miewał ksiądz prałat momenty zwątpienia przez te 50 lat?

- Może nie tyle zwątpienia, ale gdybym wiedział, jaką biorę na siebie odpowiedzialność wobec Boga za kształtowanie mojej osobowości i ludzi, za których jestem odpowiedzialny... Mam świadomość tego, że nie jestem w stanie w pełni wywiązać się z tych zadań, bo słabość bierze górę. Każdy z kapłanów co dwa tygodnie spieszy do konfesjonału, by się wyspowiadać i skorzystać z łaski bożej, by stać się szlachetniejszym człowiekiem. Gdybym to wszystko wiedział wcześniej, to chyba bym się nie odważył. Zresztą to samo mówią małżonkowie w rodzinie!

- Małżeństwa obchodzące złote gody pyta się, jak ze sobą wytrwali tyle lat, a jak przez tyle czasu być dobrym księdzem?

50 lat kapłaństwa, 40 lat na Błoniu

Dekretem księdza kardynała Wyszyńskiego z dniem 1 września 1968 roku ks. Henryk Berka został skierowany na Błonie, by tworzyć duszpasterstwo. Ponieważ ówczesne władze negatywnie rozpatrywały prośby kurii gnieźnieńskiej o budowę kościoła na tym bydgoskim osiedlu, pojawił się pomysł wykorzystania kaplicy na istniejącym cmentarzu. Dotyczyło to również kilku innych bydgoskich osiedli, które powstały przy cmentarzach - m.in. przy ul. Kossaka i przy ul. Artyleryjskiej. Władze również odmawiały zgody na utworzenie parafii, dlatego powołano ośrodki duszpasterskie.

- Byliśmy rektorami kaplic cmentarnych - wspomina ks. Berka - i tam toczyło się życie parafialne. Nie nazywałem się proboszczem, a jego magnificencją - rektorem. Wobec państwa należeliśmy częściowo do parafii Św. Trójcy i Miłosierdzia Bożego, a w rozumieniu kościelnym byliśmy odrębną organizacją.

Dopiero w 1978 roku, dziesięć lat później, władze wojewódzkie zgodziły się na erygowanie parafii na Błoniu. W tym samym roku zostało wydane pozwolenie na budowę domu, a w 1983 wydano lokalizację kościoła. Rok później rozpoczęła się budowa kościoła.

- Ważna jest samokontrola. Trzeba dużo samokrytycyzmu, że nie tylko budujesz, ale możesz i dać zgorszenie. Trzeba wystrzegać się plotek, których ludzie chętnie słuchają, powielają i dokładają coś więcej. Nie wolno stwarzać pozorów zła, a prawda się obroni.

- Wszyscy plotkują na temat związków księży z kobietami.

- Kto jest wolny od pokus i powie, że nie ma żadnych - byłby kłamcą. Stąd potrzeba czujności. Kiedy byłem na Szwederowie, to SB próbowała nasyłać kobiety na księży, by ich później szantażować. Mieliśmy taki przypadek.

- Modlitwy i śpiewy zostały wysłuchane i od 20. lat mamy wolna Polskę. Co się w niej nie udało?

- Niestety, pieniactwo jest naszą wadą narodową. Kiedyś bardzo interesowałem się polityką, teraz coraz miej, choć to jest ode mnie silniejsze. Jakie były diety poselskie na początku, a jakie dziś? Ręce opadają przez tą pazerność. Do dziś nosimy w sobie piętno zaborów i komunizmu. Jako ksiądz bardzo zaczerwieniłem się dwa razy. Ruszyliśmy z budową kościoła...

- ...o materiały budowlane nie było wtedy wcale łatwo.

- No właśnie, trzeba było załatwiać. Jak pierwszy raz dawałem temu, który decydował o przydziałach, to miałem niesamowitego kaca moralnego. Przez to nie mogłem nawet spać w nocy. Drugi raz zaczerwieniłem się po kilku miesiącach, że już tego kaca nie mam. Wiedziałem komu i ile dać. Tłumaczyłem sobie, że z dwojga złego wybieram mniejsze zło, bo szybciej kościół wybuduję. Brak wyrzutów sumienia świadczy o naszym zdeprawowaniu.

- Co się stało z nami? Niedawno pisaliśmy, że zdecydowanie mniej ludzi chodzi teraz do kościoła.

- Nie bardzo widzę to po mojej parafii. Ona raczej ze swoim proboszczem się po prostu zestarzała. Jak tu przychodziłem, to mieszkało na Błoniu 21 tys. ludzi, dziś 16 tys. Kiedyś w jednym mieszkaniu żyły cztery do sześciu osób, a dziś tylko jedna. Zostali starsi ludzie, którzy czasem boleją nad tym, że ich dzieci przestały chodzić do kościoła. Z Zachodu nie przyszło do nas wszystko co najlepsze. Materializm dialektyczny zastąpił praktyczny.

- Który jest gorszy z punktu widzenia wiary?

- Tamten dopingował do praktykowania i modlitwy. Dziwi mnie coś innego. Przychodzą do mnie ludzie, którzy mówią, że mieszkają razem od 15, a nawet 20 lat i teraz chcą się pobrać.

- Dlaczego?

- Źle się z tym czują. Może dzieci się pytają? Córka i syn akurat przystępują do Pierwszej Komunii? Dziecku trzeba dać przykład. Inaczej się je deprawuje i krzywdzi.

- W dzisiejszych czasach bycie księdzem stało się trudniejsze? W seminariach uczy się niewielu chętnych.

- Powodów pewnie jest dużo. Dawniej ludziom wydawało się, że ksiądz jest kimś - stoi wysoko w awansie społecznym. Dziś coraz słabsze są rodziny, trudną sprawą są powołania z rodzin rozbitych. W czasie pontyfikatu papieża Jana Pawła II seminaria były pełne.

- A po nim Kościół w Polsce traci autorytet?

- Z tym bym się nie zgodził. Teraz świat ofiaruje młodym bardzo dużo. Rodzice są zagonieni, a pierwszym seminarium jest właśnie rodzina. Jak powiedziałem tacie, że chcę iść do seminarium, to powiedział, że mi głupoty w głowie! Mama się ucieszyła, tak sobie po cichu myślała, a mój proboszcz pewnie też się spodziewał, że z tego Henia będzie ksiądz. Teraz mamy zbyt wielką konkurencję.

- Ludzie mówią, że kto ma księdza w rodzinie, tego bieda nie minie.

- Zgrzeszyłbym powiedzeniem, że klepię biedę. Parafianie dbają o swoich księży. Uposażenia są wyznaczone i wiadomo, co się komu należy. Mam samochód, utrzymuję go. Za wikariuszowskich lat musiałem długo zbierać na motorower i motor. Później człowiek cieszył się z syrenki.

- Czego księdzu życzyć na ten jubileusz?

- Błogosławieństwa i łaski. Nieraz ktoś pyta: co księdzu kupić? Nic, bo jestem na etapie rozdawania, a nie gromadzenia.
- I niech tak się stanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska