Dziś to park, ale mało kto uwielbia tutaj spacerować, bo tę przyjemność skutecznie psują liczne gawrony, które upodobały sobie rosnące tu drzewa. Ich krzykliwa czereda paskudzi wybetonowane alejki i nie ma na to rady. Więc jak ktoś musi tędy iść do domu kultury, to idzie, ale z duszą na ramieniu. Po dawnym cmentarzu nie ma tu ani śladu, za wyjątkiem niepozornego pomnika, który dokumentuje ten fakt. Właściwie trudno nazwać go pomnikiem. W planach był bardziej okazały, ale jak to u nas bywa - nie wyszło. W końcu skromną rzecz zaprojektował architekt Eugeniusz Schulz i teraz ta pamiątka z dwujęzycznym napisem przypomina o przeszłości. A jest co wspominać.
Cmentarz ewangelicki został założony w 1621 r. Przez trzy stulecia służył miejscowym luteranom. Został zamknięty w 1921 r. Po II wojnie światowej Miejska Rada Narodowa w przyspieszonym trybie doprowadziła do jego likwidacji w 1948 r. Teren został zniwelowany, usunięto mur otaczający cmentarz, płyty nagrobne posłużyły do budowy chodników, został założony park. Szczątki ludzkie wydobywano jeszcze w latach 1969/70 kiedy to powstawał Chojnicki Domu Kultury.
Niektórzy chojniczanie jeszcze do dziś wspominają, jak z łyżki koparki wyłaniały się ludzkie kości...
Nikt tu nie zapala znicza dla umarłych, bo ta nekropolia w świadomości współczesnych po prostu nie istnieje. A szkoda. Warto byłoby nie tylko na Wszystkich Świętych zapalić tu świeczkę, ale może też pokusić się o postawienie tablicy informacyjnej o tym miejscu. W końcu spoczywali tu znamienici chojniczanie, ale też zwykli ludzie - obywatele tego miasta. To oni tworzyli podstawy świetności Chojnic przed wiekami.
Trudno nam sobie wyobrazić, że ktoś mógłby tak samo postąpić z grobami na cmentarzu parafialnym czy na komunalnym. Zniwelować teren i posadzić zieleń. Więc uszanujmy choćby to, co pozostało.