W 1989 roku przeciętny mieszkaniec ówczesnego województwa bydgoskiego zarabiał 19,9 zł brutto. To nie żart! Takie dane ma Urząd Statystyczny w Bydgoszczy, który przeliczył pensje sprzed dwudziestu lat na nowe polskie złotówki. Dla porównania, w 1989 roku przeciętny emeryt lub rencista dostawał miesięcznie 6,3 zł. - Czasy były inne. W PRL w sklepach były pustki. O wszystko trzeba było walczyć - mówi Marek Napierała, wiceprzewodniczący regionu bydgoskiego NSZZ „Solidarność”. - Ludzie byli przyzwyczajeni, że w stołówce mogli kupić coś taniej. Dorabiali na nadgodzinach.
Państwo zaczęło zwalniać
Mirosław Ślachciak w biznesie działa od 25 lat. - Przed 1989 rokiem ja i inni przedsiębiorcy mieliśmy problemy z zatrudnieniem wykwalifikowanej załogi - wspomina Ślachciak. - Praca u tzw. prywaciarza była traktowana jak coś gorszego. Więc i pracowników zazwyczaj dostawaliśmy gorszych.
Ślachciak dodaje: - W rządowych zakładach ludzie udawali, że pracują. A państwo pozorowało, że im płaci.
Sytuacja zaczęła zmieniać się po 1989 roku. Państwowe zakłady rozpoczęły zwalnianie pracowników. - Okazało się, że nie potrzebują wieżowców pełnych osób, których jedynym zajęciem jest przekładanie dokumentów - mówi Mirosław Ślachciak.
Cały artykuł w specjalnym dodatku do "Gazety Pomorskiej" z 26 października - "Biznes Pomorza i Kujaw 1989-2009"
