Takie pytania, obok sugestii kopania płytszych rowów, padają z ust naszych Czytelników - kierowców.
Jako pierwszy na problem zwrócił uwagę bydgoski przedsiębiorca Adam Wełna. Jeżdżąc po kraju widział wielokrotnie pojazdy w rowie i ludzi, którzy odnieśli obrażenia na skutek uderzenia pojazdu w ścianę rowu.
Zgodnie z normą
Jak zapewnia Tomasz Okoński, rzecznik prasowy bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, rowy odwadniające wykonywane są zgodnie z polskimi normami.
Tę kwestie reguluje rozporządzenie ministra transportu i gospodarki morskiej z 2 marca 1999 roku w sprawie warunków technicznych jakim powinny odpowiadać drogi publiczne, pobocza i ich usytuowanie.
Głębokość rowu nie powinna być mniejsza niż 0,5 m.
- Barierki stosujemy wówczas, gdy rów jest głębszy niż 3 metry, a także na łukach drogi, w miejscach gdzie pojazd może zjechać z drogi - wyjaśnia Tomasz Okoński.
Dlaczego rowy bywają bardzo głębokie? To dlatego, że drogi nie są płaskie, ale przypominające sinusoidę - falują. Tymczasem rów odwadniający przy każdej drodze musi przebiegać na w miarę równym poziomie, zapewniającym spływanie wody. Ważne też, by dno rowu znajdowało się poniżej najniższej warstwy drogi, tzw. warstwy odsączającej.
Nie wszędzie
Drogowcy podkreślają, że postulowane przez kierowców inne zabezpieczenia rowów, jak ażurowe płyty, czy pełna kanalizacja, nie wszędzie mogą być stosowane.
Zwykły rów ze stokami porośniętymi trawą ułatwia wsiąkanie wody, a jednocześnie spowalnia jej spływ. Skierowanie wody bezpośrednio do kanalizacji może spowodować jej przeciążenie, tak jak często dzieje się w miastach.
Z kolei stosowanie ażurowych płyt wymaga wyrównania gruntu po drugiej stronie rowu. Ze względu na sprawy własnościowe gruntów, nie zawsze jest to możliwe.
Z tych samych powodów przy większości dróg krajowych nie stosuje się rowów owalnych (zamiast trapezowych), gdyż te wymagają większej przestrzeni. Rowy owalne są bezpieczniejsze.