W niemieckim Duesseldorfie zaśpiewał Rod Stewart, a walka była transmitowana do 150 krajów na całym świecie. Wielkim faworytem był 39-letni Ukrainiec Wladimir Kliczko (67 walk i 64 zwycięstwa), który przez ponad 12 lat był niepokonanym mistrzem wagi ciężkiej. W jego narożniku nie mogło oczywiście zabraknąć jego brata Witalija, jednego z przywódców Majdanu.
Tyson Fury (24 walki i 24 zwycięstwo, 18 przed czasem) jest o 12 lat młodszy od Kliczki i o 6 cm wyższy, ale niewiele osób na niego stawiało. Brytyjczyk - znany ze swej religijności - nie miał respektu przed wielkim mistrzem. Jeszcze przed walką chodził po ringu jak lew po klatce, prowokował Kliczko gestami, przez cały czas miał mu coś do powiedzenia. Po gongu jego pewność siebie nie ustępowała. Fury "pajacował" chowając ręce za plecy i pokazując, że Kliczko nie jest mu straszny. I spokojnie punktował Ukraińca. Kliczko do końca nie mógł znaleźć na niego sposobu. Taktyka Fury'ego, który "tańczył" w ringu i skutecznie unikał ciosów, była w sobotę niezawodna. Po pojedynku wydarzyła się niespotykana rzecz. Fury chwycił mikrofon i zaśpiewał swojej żonie fragment piosenki Aerosmith "I don't want to Miss a Thing"...