Tegoroczne imprezy organizowane przez świecki OKSiR mają okrojony budżet. Cięcia nie ominęły także maratonu. Jak wielki wpływ miało to na poziom imprezy? Wyraźnie widoczna była skromniejsza oprawa. W mieście nie było banerów, plaktów zabrakło nawet efektownego oświetlenia zamku. Sednem nocnego śpiewania jest jednak muzyka, która nie potrzebuje fajerwerków.
Od efektów specjalnych ważniejszy jest subtelny nastrój, mądre teksty i bliski kontakt z artystą. Te wszystkie cechy miał piątkowy koncert Anny Stępniewskiej w Cafe Kultura.
W sobotę tradycyjnie muzyka rozbrzmiewała w podziemiach świeckiego zamku. Jako pierwsi na scenie pojawili się uczestnicy konkursu. - Jego poziom był średni, chociaż trafił się prawdziwy rodzynek, jakim bez wątpienia jest Agata Gałach - podkreśla Hałabuda. - Dziewczyna ma piękny, mocny głos i jest odważna, jak każdy kto śpiewa a capella.
Zwyciężczyni, oprócz 1500 zł -nagrody ufundowanej przez burmistrza - zapewniła sobie także udział w 45. Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie. Drugie miejsce i 1000 zł przyznano Przemysławowi Cackowskiemu. Trzecią nagrodą jury w składzie: Katarzyna Michałowska, Andrzej Skupniewicz, Kris Nowicki, Marcin Jaskulski nie uhonorowało żadnego z wykonawców. Wyróżnienie odebrała Joanna Kałas.
Klimaty rockowe
Gdy dwa miesiące temu pojawiła się informacja, że na nocnym śpiewaniu wystąpi Latający Most, w dodatku w pełnym składzie, przyjmowano to z niedowierzaniem. A jednak. Nie brakowało głosów, że wypadli lepiej od Świetlików. Chociaż były też głosy, że organizatorom pomyliły się imprezy. - Fakt, wcześniej nie było takich wykonawców, co nie znaczy, że Latający Most w jakiś sposób nie wpasowuje się w formułę, ciągle zmieniającego się maratonu - tłumaczy Hałabuda. - Interesują nas autentyczni twórcy, mogący pochwalić się własnymi tekstami i muzyką. Ten zespół spełnia wszystkie te warunki.
Mistrzostwa zarówno jeśli chodzi o warsztat muzyczny, jak i stronę literacką, nie można odmówić Świetlikom, które wystąpiły w roli gwiazdy. Nie wszyscy byli zachwyceni tym co usłyszeli, może dlatego, że muzycy dalecy są od "mizdrzenia się" do publiczności.