Sylwia i Janusz Kaczyńscy do baraku w Czekanowie sprowadzili się dziesięć lat temu. Młode małżeństwo zajęło wówczas pomieszczenie, które służyło za kurnik. - Nic tu nie było - relacjonuje kobieta.- Szpary w ścianach były tak wielkie, że można w nich było oglądać niebo - opowiada Sylwia Kaczyńska.
Własnymi siłami doprowadzili pokoik do ładu. Niedawno wymienili okna. Inwestycję wymusiła rzeczywistość. Zimą szyby skuwał lód, wewnątrz mieszkania! - Szmaty wkładałam między framugę a ścianę, żeby nie wiało - przekonuje.
Nocami, gdy leżą w łóżkach, słyszą szczury biegające po suficie. Na szczęście, robactwo wytępili z mieszkania kilka lat temu.
Za te skromne warunki płacili 63 gr za metr kwadratowy.
Poprawiło się ubiegłej jesieni, gdy Spółdzielnia Mieszkaniowa "Osiedle Mileszewy" podłączyła bieżącą wodę i kanalizację.
Woda była przedtem, ale w kranie na podwórzu. I na fakturach. Co miesiąc 2,7 metry sześcienne. Ścieków tyle samo. Zarówno w papierach, jak i na pobliskim poletku popegeerowskim, gdzie mieszkańcy baraku wylewali z wiaderek fekalia.
W każdym razie od jesieni mają kanalizę i wodę w budynku, a nie tylko na fakturach.
Jednak spółdzielnia uznała, że za te luksusy trzeba zapłacić znacznie więcej. Zamiast 63 gr spółdzielnia życzy sobie 2,5 zł od każdego metra! Wówczas Kaczyńscy wściekli się. - Ściany się rozchodzą, sufit na głowę leci, dach przecieka, że trzeba miski podstawiać i za to mam płacić?! - grzmi pan domu.
Dla nich to stawka zaporowa. Tym bardziej, że mają zaległości w Spółdzielni. Zobowiązania, a jest tego 700 złotych, zrzucają systematycznie.
Najpierw wpłacili 150 złotych. Od tego czasu do czynszu dokładają po 20-40 zł, żeby spłacić dług.
Dlatego wysłali do SM pisma, żeby prezes obniżył stawkę do 1,60 na przykład. Niestety, listy pozostały bez odzewu.
- Gdybyśmy mieli pieniądze, to byśmy tu nie mieszkali - żali się nasza rozmówczyni.
- Dowiedzieliśmy się, że musi się zebrać Rada Nadzorcza, co może nastąpić na przykład za siedem miesięcy - mówi Janusz Kaczyński. Ponieważ małżeństwo nie zamierza płacić horrendalnego czynszu w tym czasie zadłużenie urosłoby lawinowo.
W brodnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej opłaty podstawowe (eksploatacyjna i fundusz remontowy) wynoszą 2,35 zł od metra kwadratowego. Do tego dochodzą jeszcze m.in. zaliczki za ciepłą wodę, centralne ogrzewanie, wywóz nieczystości.
- To dużo - tak Jerzy Zawadzki, prezes brodnickiej SM, ocenia proponowaną w Czekanowie stawkę.
Problem w tym, że SM "Osiedle Mileszewy" nie jest typową spółdzielnią. Powołali ją do życia lokatorzy (250 osób), którzy są właścicielami budynków, gruntów i lokali wykupionych przed laty od Agencji Nieruchomości Rolnych. Jest to wyłącznie organ, który zarządza wspólnotami. Nie przynosi zysków, a jej kapitał założycielski wynosi nieco ponad tysiąc złotych.
Do ubiegłego roku spółdzielnia zajmowała się barakiem na zlecenie agencji. Wówczas obiekt przekazano SM.
- Ludzie mieszkali tam jak w dziewiętnastym wieku, dlatego postanowiliśmy przeprowadzić remont - relacjonuje Zenon Śmigowski, prezes "Osiedla Mileszew".
Na inwestycję, wartą 21 tys. zł, spółdzielnia zaciągnęła kredyt. Spłacą go praktycznie wszyscy spółdzielcy.
- Budynek musi zarobić na swoje utrzymanie. List państwa Kaczyńskich przedstawię Radzie Nadzorczej, która zbierze się tuż po zebraniach z mieszkańcami, czyli już w kwietniu - tłumaczy Zenon Śmigowski. - Nasza spółdzielnia jest malutka. Nie mamy pieniędzy, żeby wykładać czynsz za kogoś. A w tym budynku tylko jedna osoba nie zalega z opłatami.
_Państwo Kaczyńscy nie zgadzają się z nową stawką. Nie zamierzają płacić, dlatego nie złożyli nawet wniosku o dodatek mieszkaniowy z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznego w Bobrowie.
- _Państwo Kaczyńscy nie otrzymują obecnie dodatku mieszkaniowego. Gdyby się pojawili można by zrobić symulację, wyliczyć wysokość dodatku - zapewnia Ewa Ulicz, sekretarz gminy.
Raczej nie byłoby problemu, bo już kiedyś rodzina korzystała z tego dodatku.
Z kolei nie ma szans, żeby mieszkańcy baraku otrzymali lokal socjalny. Gmina dysponuje zaledwie jednym takim mieszkaniem.
A ulokowanie rodziny w sąsiedniej gminie, na przykład w Jabłonowie Pomorskim, gdzie powstaje wiele lokali komunalnych, wymaga czasu. Niezbędne wówczas byłoby porozumienie między gminami, odpowiednie uchwały samorządów.
- Nie możemy pomóc komuś na siłę - kwituje Ewa Ulicz i bezradnie rozkłada ręce.
- Stawka wzrośnie, ale opłaty nadal będą przystępne. Po podwyżce na trzydziestu metrach czynsz wyniesie około sto złotych. Zapewniam, że taniej mieszkania nie da się znaleźć. Osobiście płacę ponad trzysta złotych! - mówi sfrustrowany Zenon Śmigowski.
Państwo Kaczyńscy przekonani są o swojej racji. Nie chcą płacić więcej za spartańskie warunki. Jednak nie sposób nie zgodzić się z argumentacją spółdzielni.
Jak zatem zakończy się spór?
