Inny początek sezonu wyobrażał sobie Krzysztof Lewandowski. Junior Pres Toruń w ostatniej kolejce w meczu z Włókniarzem Częstochowa cztery razy stawał pod taśmą i z rywali pokonał jedynie raz Szymona Ludwiczaka. Trochę mało, jak na żużlowca, który rozpoczął swój piąty sezon na ekstraligowych torach.
- Nie chcę zwalać winy na tor, bo to ja siedzę na motocyklu i to ja powinienem dopasować się do takich warunków. Było jednak widać też po innych zawodnikach, wszyscy trochę się męczyliśmy. Na pewno pogoda miała na to wpływ, leżała plandeka, nawet na obchodzie przed meczem nie widzieliśmy nawierzchni. To takie wnioski na szybko, ale trzeba się jednak cieszyć, że punkty zostały w Toruniu - podkreśla Lewandowski.
To był już trzeci nieudany mecz juniora w tym sezonie, który nie zawiódł jedynie w Rybniku. Tam zdobył trzy punkty z dwoma bonusami, przywożąc za plecami w jednym z wyścigów na 5:1 Chrisa Holdera. W trzech meczach ze Spartą Wrocław, Stal Gorzów i Włókniarzem uzbierał pięć punktów, a z rywali pokonał jedynie Huberta Jabłońskiego. Po czterech meczach Lewandowski ma średnią 0,85 pkt/bieg, a więc niższą niż na koniec poprzedniego sezonu.
- Kibice mnie zaskakują. Nawet po gorszych meczach dostaję wielkie wsparcie. Zawsze na końcu wiem, że robię to wszystko także dla nich. To daje mi ogromną motywację do dalszej pracy. W Rybniku pokazałem, że dalej potrafię jeździć na żużlu, ale czasami sam o tym, zapominam albo sprzęt nie gra, tak jakbym chciał. Muszę to wszystko połączyć i podziękować wynikami kibicom za wyrozumiałość - podkreśla żużlowiec Pres Toruń.
Ten sezon miał być przełomowy dla Krzysztofa Lewandowskiego. W ubiegłorocznych play off coś w końcu zaskoczyło i junior punktował na miarę oczekiwań swoich i kibiców. Okazuje się, że za obecnymi problemami może stać właśnie brak tego skutecznego silnika.
- Niestety, silnik, na którym jeździłem w ubiegłorocznych meczach play off eksplodował na koniec sezonu. Mam teraz dwa nowe silniki, które mają zastąpić ten poprzedni sprawdzony. Muszę spędzić więcej czasu na toruńskim torze, żeby je odpowiednio dostroić. Na nie czuję się tak pewnie, jak bym chciał - przyznaje Lewandowski.
Juniorzy to wciąż pięta achillesowa toruńskich "Aniołów". Tymczasem główni konkurenci do medali toruńskiej drużyny mają się czym chwalić. W Lublinie imponuje formą Wiktor Przyjemski, który jest nie tylko najlepszym juniorem w PGE Ekstralidze, ale trzecim zawodnikiem w klasyfikacji open. We Wrocławiu wypadł ze składu kontuzjowany Jakub Krawczyk, ale Grudziądzu dwa biegi wigrał Marcel Kowolik. Bez punktującego juniora trudno będzie zrealizować marzenia o finale PGE Ekstraligi w Toruniu.
Kolejny mecz Pres Toruń odjedzie 11 maja w Zielonej Górze z Falubazem.