Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kocioł samorządowy

Iza Wodzińska
Co się dzieje w samorządzie studenckim UMK? Czy konflikt wokół terminarza wyborczego pokazał jak wygląda rzeczywistość tej struktury? Jakimi prawami rządzi się organizacja dysponująca niemałymi pieniędzmi? Czy można mieć zaufanie do jej liderów?

     - W czwartek 25 marca wieczorem dostałem telefon od kolegi z politologii. Zapytał mnie czy wiem, że są wybory do uczelnianego samorządu. Nie wiedziałem. U mnie na wydziale nie zauważyłem żadnych ogłoszeń - opowiada jeden z blisko 1000 studentów toruńskiej uczelni, którzy w ubiegłym tygodniu podpisali się pod apelem do rektora o wydłużenie terminu wyborów. Ich zdaniem, siedmiodniowy termin między ogłoszeniem wyborów, a rozpoczęciem elekcji w połączeniu z niezwykle skąpą informacją o niej sprawił, że doszło do "uchybienia demokratycznym zasadom wyborczym". O tym, że właśnie rozpoczynają się wybory, które mają wyłonić reprezentację 30-tysięcznej rzeszy studentów, informowały niczym się nie wyróżniające wśród innych ogłoszeń komputerowe wydruki w formacie A-4. - Do tego w całej uczelni było ich kilka - podkreśla inny sygnatariusz protestu.
     Nie chcą podać nazwisk, bo "włóczenia" uniwersytetu po gazetach zabrania - choć nie wprost - punkt 3. wprowadzonej niedawno w UMK deklaracji praw i powinności etycznych studenta. Uważają jednak, że dobrze, żeby media wokół samorządu pogrzebały: - Bo wybory to nie wszystko. To, co chłopaki z nimi zrobili, to dowód, że pali im się grunt pod nogami.
     Platforma samorządu
     
Samorządem - oraz zaprzyjaźnionym z nim stowarzyszeniem, które budzi wśród studentów obawy związane z możliwością mieszania tego, co samorządowe, z tym, co stowarzyszeniowe - rządzi dziś grupa związana z toruńską Platformą Obywatelską. Przewodniczący samorządu Piotr Olber, szef samorządowej komisji rewizyjnej Paweł Matlakiewicz oraz szef Stowarzyszenia Studentów Uczelni Toruńskich Robert Musiałkiewicz (poprzedni przewodniczący samorządu; wiceprzewodniczącym był u niego Olber - teraz też jest wiceprzewodniczącym stowarzyszenia) są działaczami PO. - Aktywnymi działaczami - podkreślał kilkanaście dni temu w rozmowie z "Pomorską" Jan Wyrowiński, obecnie jedyna władza w toruńskiej PO. - Wystarczy udać się na Piekary, tam gdzie jest biuro Wyrowińskiego, żeby zobaczyć, jak wychodzą na papierosa - uzupełnia działacz jednej ze studenckich organizacji. Matlakiewicz, obok kilkunastu innych młodych mężczyzn w garniturach i krawatach, stanowił tło dla konferencji prasowej Wyrowińskiego, kiedy ten 1 marca ogłaszał porządki w toruńskim gospodarstwie swojej partii. W anonimowych e-mailach do toruńskich redakcji oraz w wypowiedziach na lokalnych forach internetowych pojawiły się sugestie, że panowie wykorzystują biura samorządu do działalności partyjnej. - To nieprawda - mówi Olber, który odpowiada za biuro. - Gdyby to okazało się prawdą, będziemy protestować - deklaruje pełnomocnik rektora ds. studentów dr Mirosław Golon. - Gdyby z partyjną agitacją wchodzili na uczelnię, to się na to nie zgadzamy - dodaje prorektor ds. dydaktyki, prof. Andrzej Radzimiński.
     Walczą o konfitury?
     
Dziś Olber twierdzi, że zawiesił partyjne członkostwo, bo w internecie pojawiły się anonimy, które go za nie atakowały. - Moja działalność trwała niecały miesiąc - twierdzi. Ale raczej "myli się" tu w rachunkach. Przyznał, że zapisał się w grudniu 2003 r., a internetowy atak na liderów samorządu UMK rozpoczął się na początku marca. Wyrowiński zaś mówił o partyjnej aktywności przewodniczącego studenckiego samorządu w połowie marca. To oznacza, że Olber był w PO co najmniej 2,5 miesiąca.
     To, że w samorządzie i wokół niego od kilku lat funkcjonuje ta sama, w różny sposób powiązana ze sobą grupa, niepokoi wiele studenckich środowisk. - Po prostu trudno uwierzyć, że robią to bezinteresownie - tłumaczy dyplomant prawa. Sygnatariusz apelu do rektora wylicza miejsca, w których mogą być konfitury, o których zachowanie warto walczyć: działalność na styku samorząd-stowarzyszenie (organizacja imprez, Juwenalia), współpraca z klubami studenckimi, przyznawanie pomocy socjalnej studentom. W studenckim środowisku Torunia od lat powtarza się pogłoski o łapówkach za przyznanie miejsca w akademiku. W jednym z anonimowych e-maili, który trafił do naszej redakcji napisano, że w podobny sposób ma funkcjonować przyznawanie pomocy finansowej. - To jest nie do złapania. Bo jak ktoś dał, to przecież po to, by dostać akademik - tłumaczy dyplomant. - Wszystkie ostateczne decyzje podejmują dziekani. Była kontrola NIK, która nic nie wykazała - broni się Olber. Ale wiadomo przecież, że - wobec kilkuset studentów na każdym wydziale - dziekani musza polegać na wskazanych przez samorząd komisjach socjalnych.
     Postawieni pod ścianą
     
Sygnatariuszom apelu do rektora udało się uzyskać: anulowanie przeprowadzonych już wyborów na trzech wydziałach; wydłużenie terminarza wyborczego; pieczętowanie kart wyborczych pieczęciami dziekanatów. - Bo mieliśmy też sygnały o różnych "cudach nad urną" - twierdzi uczestnik ruchu protestu.
     Olber i dr Goln podkreślają, że sprawę załatwili sami studenci. Ale to nieprawda. Protestujący zwrócili się przecież do rektora, a nie do samorządowej Komisji Wyborczej; sprawą zajął się prorektor Radzimiński i to on polecił dr Golonowi jej załatwienie; podczas spotkania z Komisją Wyborczą dr Golon oświadczył, że jest za tym, by uwzględnić propozycje protestujących (uczestnik spotkania: - Postawił chłopaków pod ścianą!). - Sprawa jest załatwiona. Mam nadzieję, że teraz już nikt nie oszuka - powiedział nam w poniedziałek prof. Radzimiński.
     Ale na internetowej stronie samorządu jeszcze wczoraj widniał kalendarz wyborczy sprzed mediacji dr Golona.
     Ramka 1:
     Nowy terminarz wyborczy:
     zgłaszanie kandydatur - 31 marca- 9 kwietnia
     wybory na wydziałach - 19-23 kwietnia
     Ramka 2:
     Z rozmowy z dr Mirosławem Golonem:
     - Udało się uniknąć bezpośredniej ingerencji rektora. (...) Chce pani napisać, że Rada Studentów uchwaliła ordynację, której terminarz powodował, że cała procedura urągała regułom demokracji? Sformułowanie jest zbyt radykalne. (...) Władze rektorskie będą się musiały zastanowić nad współpracą z panią.
     Ramka 3:
     Prorektor UMK ds. dydaktyki, prof. Andrzej Radzimiński:
     - Nie było wycieczek ani szkoleń samorządu na koszt uniwersytetu, nie ma komórek na koszt UMK dla liderów samorządu. Kwestura sprawdziła i mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że nie było przepływów między samorządem, a stowarzyszeniem.
     

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska