https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Kolega miał zająć się moim psem. Bezdomna go zabrała". Diego był nawet... na libacji

Katarzyna Piojda
Oto Diego, który odzyskuje spokój po tym, co w miniony weekend przeszedł.
Oto Diego, który odzyskuje spokój po tym, co w miniony weekend przeszedł. nadesłane
Bydgoszczanka z córką wyjechały na wakacje. Psa zostawiły pod opieką znajomego, ale pies zaginął. Bezdomna go wzięła. Dwie doby później właścicielka odnalazła rasowca. Okazuje się, że pies był nawet... na libacji w parku.

Mama, córka i ich duży pies rasy cane corso mieszkają na bydgoskim Błoniu. Kobieta z dzieckiem wyjechała na krótkie wakacje. Na czas ich nieobecności psem zajął się znajomy kobiety. - Gdy poprzednio byłyśmy na wakacjach, ten sam kolega też nim się opiekował i wszystko było w porządku - opowiada kobieta. - Diego szybko go zaakceptował. Było mu łatwiej, bo opiekun podczas naszego urlopu mieszkał u nas w domu. Kolega pochodzi spod Bydgoszczy. Pasował mu taki układ tym bardziej, że jest bezrobotny, a zapłaciłam mu za pilnowanie psa.

Pani dzwoniła nawet kilka razy dziennie z wakacji do mężczyzny z pytaniem o czworonoga. - Nagle przestał odbierać telefon i przestał oddzwaniać. Przeczuwałam, że coś się stało. Instynktownie zatelefonowałam do schroniska dla zwierząt w Bydgoszczy. Naszego psa tam nie było. Wkrótce dowiedziałam się, że mojemu koledze pies zaginął i ponoć jakaś bezdomna kobieta go wzięła. Musiała zabrać na smyczy, ponieważ on na smyczy chodził na dworze. To, że z obcym człowiekiem poszedł, to możliwe. Dieguś jest łagodny, spokojny.

Diego-olbrzym zaginął w sobotę, 10 sierpnia. Właścicielka przerwała wakacje i wróciła z małą do domu. - Wstawiłam post o zaginięciu i zdjęcia Diego na Facebooka i podałam, jak prawdopodobnie ma na imię kobieta, która go zabrała. Zgłosiły się bowiem do mnie osoby, które ją kojarzą. Wydrukowałam plakaty i planowałam zacząć je rozwieszać. Nie zdążyłam. Ludzie wciąż pisali i dzwonili. Siła internetu zadziałała. Internauci niemal hurtowo udostępniali mój komunikat o psie. Sprawdzałam różne sygnały, nie potwierdziły się. Myślałam, że ten, kto ukradł Diegusia, zechce go sprzedać. Szczeniak rasy cane corso kosztuje ponad 4000 złotych. Nasz pies ma 2,5 roku, więc też jest w miarę młody.

Wreszcie w poniedziałek pewna pani zadzwoniła z informacją, że w centrum miasta widzi psa i że to chyba Diego. Jakaś kobieta go trzymała. - Zanim pojechałam na miejsce, poprosiłam panią, żeby zrobiła psu zdjęcie. Gdy wysłała fotkę, rozpoznałam mojego psa - dodaje nasza rozmówczyni.

Diego tak się ucieszył na widok właścicielki, że przez godzinę skakał z radości. Młoda kobieta, która trzymała Diego przez ostatnie dwa dni, zmieszała się. - Tłumaczyła, że akurat chciała ze mną się skontaktować. Nie sądzę. Cały internet huczał o tym, że psiak zaginął.

Bezdomna o poszukiwaniach Diego też niby dowiedziała się z portalu społecznościowego. - Ta pani nie ma gdzie mieszkać, ale ma komórkę z internetem, którą ładuje w lombardzie. Konto na Facebooku też posiada - wskazuje bydgoszczanka.

Właścicielka Diego porusza wątek tymczasowego opiekuna swojego psa

- Od pechowej soboty nie utrzymuję z nim kontaktu i utrzymywać nie będę - zapowiada. - Nawet, gdybym chciała, to niewykonalne. Trafił do aresztu. To po tym, jak właśnie w sobotę wyszedł z Diego z mojego mieszkania na spacer. Poszedł z nim do parku. Tam spotkał dwie kobiety, jedna na pewno była bezdomna, druga prawdopodobnie też. Jeszcze towarzyszył im mężczyzna. Ten pan niedawno dostał rentę i za nią kupił alkohol. Najpierw pili w parku we trójkę, czyli rencista plus wspomniane dwie kobiety. Później dołączył mój kolega z Diego. Z tego, co wiem, cała czwórka mocno się upiła. Musiało dojść do kłótni, bo jedna z kobiet i mój kolega rzucili się na rencistę. Pobili go. Poszkodowany zgłosił sprawę na policję. Agresywna dwójka wylądowała za kratkami. Druga kobieta została. Wówczas zabrała mojego psa.

Właścicielka psa nie zgłosiła na policji przywłaszczenia, chciała sobie zaoszczędzić kolejnego stresu. Dla niej i dla jej córki najważniejsze, że Dieguś wrócił w poniedziałek w domu. - Zaraz po powrocie zjadł kilogramową karmę, tak zgłodniał. Wykąpałam go, ponieważ był brudny. Dochodzi do siebie. Na razie boi się wychodzić na spacery, ale mu przejdzie. Z panią, która powiadomiła mnie o tym, że widzi psa w Śródmieściu, umówiłam się na spacer. Wyjdziemy w piątkę: ona, jej córka, moja córka, ja i Diego.

To nie pierwsza historia, dotycząca „pożyczenia” zwierzaka. Dwóch bezdomnych z Bydgoszczy zabrało kota perskiego, który chodził sobie po balkonie mieszkania na parterze. Kot nie wyrywał się, kiedy jeden z mężczyzn przeskoczył przez balustradę i chwycił rasowca. Gdy po chwili obaj bezdomni szli z kotem, sąsiad właścicielki ich zauważył. Próbowali stawiać opór, ale sąsiad to wysoki, dobrze zbudowany facet, trenujący na siłowni. Odebrał kota i odniósł właścicielce, która dopiero wyszła szukać persa przed blokiem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Finisz kampanii. Ostatnia debata prezydencka

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska