Najbardziej dostało się ministrowi infrastruktury Cezaremu Grabarczykowi, którego określano "grabarzem polskiej kolei".
Leszek Miętek, prezydent Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce przypominał, jak to na Dzień Kolejarza minister...
- Wbiegł na trybunę w Sali Kongresowej i mówił do kolejarzy, że w jego gabinecie zawiśnie hasło: "Kolej na kolej". Wszyscy mu wtedy klaskali - opowiada Miętek. - Ale nie przewidzieliśmy tego, że pan minister miał całkowicie co innego na myśli. Zamknęli polskie kopalnie, zamknęli polskie stocznie i potem powiedział "Kolej na kolej, głupcze."
Zlikwidują linie kolejowe?
- Można się wyśmiewać z kolejarzy, ale prawda jest taka, że kolej na ziemiach polskich funkcjonuje od 150 lat - przypominał Miętek podając, że teraz w infrastrukturę kolejową inwestuje się gorzej niż w drogową.
I wspomina o planach redukcji utrzymywanych linii kolejowych. - Czy Polskę rzeczywiście stać tylko na utrzymanie 7,5 tys. kilometrów? - pyta. - Dzisiaj, przypomnijmy, jest ich 19 tys. kilometrów. Co powiedzą ludzie, którzy dojeżdżają koleją do pracy, szkoły, do lekarza, z całej ściany wschodniej? Z miejsc oddalonych, gdzie jest bieda, gdzie jest bezrobocie, gdzie kolej jest jedynym oknem na świat tylko? Taka jest działalność grabarza polskiej kolei.
Oklaski, gwizdki, aplauz, dziesiątki flag i transparentów powiewają wysoko, tak, że pasażerowie nie mogą przejść nie zwracając uwagi na zamieszanie.
Tak jak na przykład pan Marek Woźniak z Nakła, który o sytuacji na kolei, z punktu widzenia jej klienta mówi:
- Jest tragicznie. Bardzo tragicznie - uważa. - Najgorsze jest to, że pociągów jest za mało i coraz mniej. Jeżdżę regularnie na tarasie Nakło - Bydgoszcz i pociągi są co jakiś czas wycofywane.
Czy zatem mamy przerzucić się na autobusy? - Ależ skąd! - oponuje Woźniak. - Kolej powinna jeździć, tak, jak jeździła od lat. Pociągiem jest taniej.
Kolejarze zaznaczają, że nie chcą strajkować, ale jeśli będzie trzeba, to wstrzymają pociągi.
Czytaj e-wydanie »