Na zasiłki rodzinne wydaje się rocznie dziewięć milionów złotych, trzy kolejne - na inne zasiłki. Sześć milionów kosztują dodatki mieszkaniowe, siedem milionów pochłania akcja doży- wiania najuboższych. Jeśli do tego dojdą koszty utrzymania placówek - domów dziecka, domów spokojnej starości, noclegowni, wydatki związane z Państwowym Funduszem Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, suma sięga astronomicznej kwoty ponad 70 mln złotych. Część wydatków pokrywa co prawda budżet państwa, ale i tak obciążenia dla kasy miasta są z tego tytułu coraz większe. - W wielu przypadkach korzystamy z dotacji rządowych, przyznanych jednak na konkretne cele - mówi Maria Igna-towska, dyrektor Miejskiego Zespołu Opieki Zdrowotnej. - Program dożywiania najuboższych jest, na przykład, dotowany przez państwo aż w sześćdziesięciu procentach. Ma na celu zlikwidowanie zjawiska niedożywienia, zwłaszcza wśród dzieci. Prawo do gorącego posiłku mają między innymi bezrobotni bez prawa do zasiłku.
Jadłodajnia miejska przygotowuje każdego dnia około 1300 obiadów. Część sprzedawana jest za pełną odpłatnością, część ze zniżką. Jednak zdecydowana większość, bo około 900, to posiłki darmowe dla konsumentów, finansowane przez MOPR. Mimo początkowych kontrowersji, dowożenie obiadów na Zakręt, okazało się niezłym pomysłem. Dziś korzysta z nich ponad stu mieszkańców tej części Włocławka.
- Na dożywianie możemy przyznać _złotówkę dziennie, czyli dziewięćdziesiąt złotych na kwartał - mówi dyrektor Maria Igna-towska. - Pomoc w formie posiłków jest z pewnością więcej warta, mamy też pewność, że nasi podopieczni nie są głodni._
Problemem, nie tylko włocławskim, jest to, że obok osób niezaradnych życiowo czy tych, które w trudnej sytuacji znalazły się nie z własnej winy, na darmowe posiłki i inne świadczenia z MOPR liczą kolejne pokolenia podopiecznych tej instytucji. Podobnie jak ich matki i ojcowie, nie są zainteresowani nauką czy pracą, a korzystanie ze świadczeń społecznych to ich sposób na życie.