Obiekty, którymi zainteresowane jest miasto, są teraz w rękach Agencji Mienia Wojskowego. Burmistrzowi od dawna zależy na tym, by część terenu, który zajmowało wojsko, przeszedł na własność miasta. To rozwiązałoby dużo problemów. Można by zaspokoić zapotrzebowanie na lokale komunalne. Lista oczekujących na mieszkanie nie zmniejsza się bowiem od wielu lat.
Negocjują ceny
- Widać światełko w tunelu - mówi Mariusz Kędzierski. - Negocjuję bonifikaty, z którymi moglibyśmy zakupić ten teren. Chodzi nam o budynek sztabowy, trzy koszarowce oraz budynek w stanie surowym znajdujący się przy hali sportowej. To w sumie trzy hektary terenu z nieruchomościami. Obecnie wszystko jest w rękach Agencji Mienia Wojskowego. We wtorek byłem w Gdyni na rozmowach. Im też zależy na tym, aby tego majątku się pozbyć - od tego są. Kiedyś mieli tylko część tych nieruchomości w swoim władaniu, teraz - wszystkie. Dzięki temu, z przedstawicielami tylko jednego podmiotu ustalam co chcą sprzedać, za ile i na jakich zasadach. Zatem negocjacje powinny być łatwiejsze.
Ile miasto musiałoby wydać na zakup obiektów? - To będą miliony, ale po to spotykam się z nimi, aby tę kwotę obniżyć - dodaje burmistrz. - Chcę spotkać się ze starostą, oni również byli zainteresowani obiektami. Ich siedziba nie za bardzo nadaje się do funkcjonowania. Mogliby przejąć jeden z koszarowców. Tam mieliby i więcej pomieszczeń i duży parking. Warto się w tej sprawie porozumieć i postarać się o to razem, wydostać z rąk Agencji jak najtaniej.
W mieście w budynkach powstałyby mieszkania. Burmistrz przeniósłby tam chętnie MOPS i połączył dwie szkoły w jedną, dzięki czemu byłyby duże oszczędności.
Lenin? Nie, Kędzierski
- Nie jestem Leninem. Słucham ludzi, więc gdy przejmiemy obiekty, poproszę ich o radę, co tam zrobić - mówi burmistrz.
Czytaj e-wydanie »