Taktyka Mateusza Rudyka
Rudyk zarówno w półfinale jak i w finale keirinu zastosował identyczną taktykę, która przyniosła sukces. Nasz zawodnik w obydwu wyścigach jechał z liderem klasyfikacji generalnej Lavreysenem. Uznał więc, że najlepszym sposobem najpierw na awans do najlepszej szóstki, a potem na miejsce na podium będzie pilnowanie Holendra.
Pomysł okazał się niezwykle skuteczny. Polski sprinter jechał tuż za faworytem wyścigu, a gdy ten decydował się na przyspieszenie i wyjście na pierwszą lokatę, ruszał za nim i również mijał kolejnych przeciwników. W efekcie najpierw zajął drugą lokatę w wyścigu eliminacyjnym (awansowali jedynie dwaj najlepsi kolarze), a potem tę samą pozycję uzyskał w finale.
Mateusz Rudyk na podium w sprincie
Nieco wcześniej Polak rywalizował także w sprincie, w którym został sklasyfikowany na trzeciej pozycji. W rywalizacji o awans do finału szybszy od niego okazał się Australijczyk Matthew Richardson, który potem finale nieoczekiwanie pokonał Lavreysena. Dla wspomnianego Holendra był to pierwszy i jedyny jak dotychczas wyścig tegorocznej edycji Ligi Mistrzów, w którym nie okazał się zwycięzcą.
W klasyfikacji generalnej liderem pozostaje Lavreysen (117 pkt), który wyprzedza Richardsona (93 pkt) i Rudyka (83 pkt). Na czwartej pozycji, ze stratą aż szesnastu punktów do Polaka, plasuje się Francuz Tom Derache, który zanotował słabszy występ - był siódmy w sprincie i czternasty w keirinie.
W przyszłym tygodniu odbędą się ostatnie, podwójne zawody Ligi Mistrzów w Londynie. Kolarze o punkty rywalizować będą 10 i 11 listopada.
