https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Komisarz nad urną

Rozmawiał KAROL POLIŃSKI
Tomasz Kwiatkowski
Rozmowa z Hanną Głębowską, komisarzem wyborczym we Włocławku, sędzią Sądu Okręgowego

     - Od kiedy powoływani są w Polsce komisarze wyborczy?
     
- Instytucja komisarza ustanowiona została w ordynacji wyborczej z 1990 r. Nie wspominała ona w ogóle, na jaki okres komisarze są powoływani. Kolejna ordynacja mówila już, że komisarze sprawują swoją funkcję przez całą kadencję rad, czyli cztery lata. Od 1998 r. komisarze powoływani są na pięcioletnią kadencję. Jest ona dłuższa niż kadencje samorządów, chodzi bowiem o to, by ten sam komisarz mógł nie tylko przygotować i nadzorować wybory, ale także uczestniczyć we wszystkich czynnościach, które muszą być wykonane już po akcie głosowania.
     - Kto może zostać komisarzem?
     
- Komisarze powoływani są tylko spośród sędziów przez Państwową Komisję Wyborczą na wniosek ministra sprawiedliwości. Kandydatów przedstawia prezes Sądu Okręgowego.
     - Panuje dość powszechna opinia, że komisarz wyborczy ma dużo pracy tylko co cztery lata.
     
- Rzeczywiście, jest to dość powszechne przekonanie, ale bardzo błędne. Kiedyś tak było, że komisarzy powoływano do sprawowania nadzoru nad kolejnymi wyborami. Teraz jednak nasza praca jest permanentna. Mamy jej dużo nie tylko przy okazji wyborów prezydenckich, parlamentarnych czy samorządowych. Również w czasie trwania kadencji, bowiem odbywają się przecież wybory uzupełniające do rad różnych szczebli, a także referenda.
     - W tej mijającej już kadencji w miastach i gminach byłego województwa włocławskiego, a więc na obszarze objętym pani działaniem, były cztery referenda. Trzy z nich dotyczyły odwołania rady i odbyły się przy kiepskiej frekwencji...
     
- No i dlatego były nieważne. Natomiast ważne było referendum, które zorganizowano w gminie Wąpielsk, a dotyczyło zlokalizowania gimnazjum. W naszym kraju wciąż jeszcze kojarzy się referendum najczęściej z odwoływaniem rad różnych szczebli. A przecież jest to jeden z instrumentów demokracji bezpośredniej. Władza ma problem, więc pyta ludzi, jakie ich zdaniem jest najlepsze rozwiązanie. Muszę też zaznaczyć, że wniosków o referendum było więcej, ale zawierały takie uchybienia formalno-prawne, których wnioskodawcy nie mogli naprawić, że trzeba było podjąć decyzje odmowne.
     - Odmowne były również pani ostatnie decyzje dotyczące skarg na uchwały Rady Powiatowej w Radziejowie i Rady Gminy w Lipnie o podziale na okręgi wyborcze.
     
- Bo inne nie mogły być. Moim zadaniem jest czuwanie nad zgodnością uchwał z prawem, nie zaś wgłębianie się w intencje tych, którzy podejmowali uchwały. Uchwały były zgodne z prawem, więc nie mogłam uwzględnić skarg.
     - Czy dużo było tych skarg?
     
- Nie, w sumie pięć. Trzeba jednak dodać, że od maja do czerwca prowadziliśmy z radami konsultacje dotyczące projektów uchwał. Wiele naszych opinii i wniosków zostało uwzględnionych. W siedemnastu przypadkach musieliśmy skierować pisma do rad, by zwrócić uwagę na błędy formalno-prawne w projektach.
     - Może te błędy wynikają również stąd, że prawo wyborcze jest w naszym kraju wciąż zmieniane, by nie powiedzieć wręcz, dopasowywane do potrzeb partii, które sprawują władzę? Wyborcy po prostu gubią się.
     
- Dlatego słuszne byłoby wprowadzenie kodeksu wyborczego. Wydaje mi się jednak, że zmiany ordynacji nie wynikają z tego, że zmieniają się też opcje polityczne u steru władzy. Kodeks wyborczy, jak każde prawo, także może ulegać zmianie. Raczej brak jest zdecydowanej woli, by taki kodeks opracować. Są też pewne trudności redakcyjne i techniczne. To byłaby naprawdę potężna robota.
     - Ale gdyby ją wykonano i prawo stałoby się bardziej czytelne i zrozumiałe dla wyborców, może nie byłoby kłopotów z frekwencją? A jest tak, że zainteresowanie obywateli wyborami jest coraz mniejsze.
     
- Trudno generalizować. Zależy, o jakie wybory chodzi, gdzie się odbywają. Faktem jednak jest, że największa frekwencja jest podczas wyborów prezydenckich, bowiem ich zasady są dla wyborców najbardziej jasne, najłatwiejsze do zrozumienia. Wybory są bezpośrednie, większościowe, a więc proste. Natomiast przeciętny Polak nie bardzo jeszcze rozumie zasadę proporcjonalności. No cóż, nasza demokracja coraz bardziej się rozwija, przepisy są coraz bardziej uszczegółowiane. Musimy też pomyśleć o stosowaniu nowoczesnych technik głosowania.
     - Czy zatem, pani zdaniem, bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów mogą rzeczywiście pozytywnie wpłynąć na frekwencję?
     
- Myślę, że tak. To może mieć wpływ na większe zainteresowanie tymi wyborami, właśnie dlatego, że zasady sa bardziej czytelne.
     - Przypomnijmy zatem, jakie procedury czekają nas jeszcze zanim pójdziemy do urn wyborczych.
     
- Na miesiąc przed końcem kadencji, który przypada na dziesiąty października, premier zarządzi wybory na jeden z wolnych dni. Tu ważna uwaga, ten wyznaczony dzień musi mieścić się w okresie dwóch miesięcy po upływie kadencji. Czyli teoretycznie najwcześniej może to być trzynasty października, najpóźniej - ósmy grudnia. Mówi się o dwudziestym siódmym października, ale w takim przypadku do dwudziestego siódmego sierpnia musiałoby się ukazać rozporządzenie wyznaczające termin wyborów. Na czterdzieści pięć dni przed głosowaniem musi nastąpić powołanie terytorialnych komisji wyborczych przez komisarzy. Termin zgłaszania kandydatów upłynie na trzydzieści dni przed datą głosowania.
     

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska