Passę Amerykanina przerwie banalna, wydawałoby się, kontuzja - złamanie palca. Żużlowiec doznał jej w ostatnim turnieju GP w Gorzowie i musiał poddać się operacji. Wydawało się, że dwa tygodnie wystarczy, aby poradzić sobie z bólem. W piątek wieczorem Hancock ogłosił jednak, że nie jest w stanie wystartować w Grand Prix Nordyckim w Vojens.
- To trudny dzień. Pracowałem bardzo ciężko, by wziąć udział w zawodach, ale teraz muszę skupić się na turnieju w Sztokholmie - powiedział żużlowiec na swoim portalu.
To historyczna chwila dla mistrzostw świata. Hancock to symbol Grand Prix. Jest jedynym żużlowcem, który wystąpił we wszystkich dotychczasowych zawodach - w ciągu 20 lat walczył 177 razy, wystartował w 1004 wyścigach, zdobył w nich 2194 pkt (w tych klasyfikacjach oczywiście prowadzi).
To dramat Amerykanina, który w wieku 44 lat jest blisko trzeciego tytułu mistrza świata. Po 9 z 12 eliminacji ma 14 punktów przewagi nad Taiem Woffindenem i 19 nad Nicki Pedersenem. Obaj jego rywale także byli ostatnio kontuzjowani, ale w Vojens mają jechać. Zapewne odrobią sporą część strat.
Potem zostaną jeszcze turnieje w Sztokholmie i Toruniu. Niewykluczone, że na Motoarenie 11 października pretendentów do złota wciąż będzie kilku.