
- My na tego chłopca czekaliśmy na sali reanimacyjnej - mówiła lekarka że szpitala Jurasza, która miała dyżur, kiedy na SOR przywieziono rannego 17-letniego Patryka.
Twierdziła, że nie pamięta dokładnie przyjęcia tego pacjenta. Mówiła o procedurach, jakie są prowadzone w szpitalu w przypadkach ciężkich. - Ustnie przekazuję to, co widzę w trakcie badania. Potem dostaję skierowanie i idę dokonać wpisu w systemie komputerowym. Wcześniej na bieżąco informuję ustnie o stanie pacjenta.
FLESZ - Strajk nauczycieli

Dzisiaj w procesie Wojciecha M. strony mają wygłosić mowy końcowe. Ostatnim razem na sali rozpraw w tej sprawie również zeznawali lekarze, którzy ratowali życie nastolatka.
- Przyszłam na blok operacyjny i przygotowując się do zabiegu, dowiedziałam się o stanie pacjenta. Od przyjęcia do szpitala akcja odbywała się o ratowanie pacjenta. Był reanimowany już w kartce pogotowia.
Pacjent miał dwa zabiegi operacyjne, dostał 11 jednostek krwi "razy 10 jednostek płytek krwi".
- Myśmy wiedzieli od początku, że walczymy o życie pacjenta, że może nam się uda. Nie da się ustalić szans przeżycia, na to składa się wiele czynników. Tu szanse były znikome od samego początku - zeznawała lekarka.
Powiedziała, że rozmawiała wtedy z rodzicami, że szanse na uratowanie życia są bardzo małe.
Na pierwszej rozprawie w procesie odczytany został akt oskarżenia wobec Wojciecha M.

- Oskarżam Wojciecha M. o to, że 17 grudnia 2017 roku w miejscowości Brzoza, działając z bezpośrednim zamiarem spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Patryka P. ugodził go nożem, powodując ranę kłutą okolic uda prawego z uszkodzeniem tętnicy, ranę kłutą pośladka prawego i sześciu ran kłutych jelita cienkiego, czego następstwem była śmierć Patryka P. - odczytywał akt oskarżenia prokurator Maciej Chełstowski z Prokuratury Rejonowej Gdańsk Oliwa. Śledztwo prowadziła właśnie ta prokuratura z uwagi na to, że ojciec oskarżonego jest znanym bydgoskim adwokatem.
Oskarżony przyznał się do winy, ale nie w całości. Swoje wystąpienie przed sądem rozpoczął od słów: - Jest mi bardzo przykro z powodu tego, co się stało. Mam świadomość, że przeze mnie zginął człowiek. Nie jest mi łatwo. Podczas zajścia stanąłem w obronie kolegi. Wojciech M. na tym zakończył wyjaśnienia. Oświadczył, że będzie odpowiadał jedynie na pytania swojego obrońcy. Z ustaleń prokuratora wynika, że w grudniu 2017 roku w Brzozie doszło do bójki między Olafem Ł., Bartoszem P. oraz dwoma braćmi P. - Emilem i Patrykiem. Ci ostatni Wojciecha M. w ogóle nie znali. Poszło o wyrównanie rachunków za bijatykę sprzed godziny - to wtedy bracia mieli nieco poturbować Bartosza P. Poszło o plotki o kradzieży z domu P. ośmiu butelek dobrej wódki. Miał tego dokonać Patryk K.